Napisz opowiadanie o wnuczce która szła zanieść leki dla babci, zgubiła drogę i weszła do chatki starej Żulichy. Daaaje najj... !!!!
sasanka74
Znowu padał śnieg, wiał wiatr i było zimno. Jak ja nie lubię takiej pogody. Do tego w szkole nie działo się nic ciekawego, a moja ukochana babcia, z którą zawsze spędzałam popołudnia, rozchorowała się. Uwielbiałam te popołudnia. Babcia była znana w okolicy z miłości do zwierząt. Dokarmiała bezpańskie koty, chodziła z nimi do weterynarza, a na zimę szykowała im ocieplane domki. Starałyśmy się wszystko robić razem. A teraz była chora. Kto zajmie się jej podopiecznymi? Rozmyślając wsiadłam w podmiejski autobus. Droga do babci minęła mi szybko. Na miejscu okazało się, ze babcia jest przeziębiona. Wzięłam recepty i pobiegłam do pobliskiej apteki. Kiedy wracałam, za rogiem starej kamienicy, zobaczyłam przemoczonego czarnego kota. Stał i patrzył na mnie. Jego spojrzenie podążało za każdym moim ruchem. Domyśliłam się, że on koniecznie chce mi coś pokazać. Spojrzałam na zegarek. W sumie mogłam poświęcić 10 minut temu kotu, później babci powiem co mnie zatrzymało. Na pewno zrozumie. Zaczęłam iść w stronę kota, a on jak na zawołanie miauknął, odwrócił się i pokazał mi gdzie mam iść. Po kilku zakrętach doszliśmy do bardzo zaniedbanego domu. Kot wskoczył na okno i zaczął się myć. Dom przypominał starą chatkę z bajek. Pomyślałam, że mieszka tutaj Żulicha. Stara, straszna Żulicha, o której czytałam w książkach i teraz ona zrobi mi krzywdę. Z drżeniem serca zapukałam w stare drewniane drzwi. Otworzyła mi sympatyczna Pani, o imieniu Krystyna. Okazała się wielką miłośniczka kotów i czarny kot o imieniu Węgiel należał właśnie do niej. Ona również dbała o koty ze swojej okolicy. Przyznałam się pani Krysi, że się zgubiłam idąc za Węgielkiem. Zaproponowała, że odprowadzi mnie, ale pod warunkiem, ze po drodze opowiem jej o podopiecznych mojej babci. Po dotarciu na miejsce, moja nowa znajoma powiedziała, że na czas choroby chętnie zaopiekuje się kotami, o które dba babcia. Wiedziałam, ze postąpiłam nieodpowiedzialnie udając się w nieznane okolice za kotem, ale byłam szczęśliwa, że dzięki Pani Krysi, nasze koty będą miały zapewnioną opiekę. Może Węgielek to dobry duch, który dba o innych w potrzebie?
Jeśli wybierzesz moje opowiadanie i będziesz miała dodatkowe prośby lub będziesz chciała coś zmienić - pisz na maila. Spróbuję pomóc. Powodzenia :-)
1 votes Thanks 4
nataliee2001
Pewnego letniego ranka, gdy niebo było czyściutkie, a po lewej stronie nieba świeciło mocno złociste słońce zza jednej maciupeńkiej chmurki, dziewczynka o imieniu Marlenka, wybierała się na poranny spacerek do swojej kochanej Babuni. Mama Marlenki powtarzała, że trzeba ciągle iść prosto, bez względu na wszystko, bez żadnych przerw. Dziewczyna posłuchała się swojej mamy i poszła w drogę. Gdy zbliżała się już do swojego ulubionego drzewa, które kilka dni temu nazwała Ronald, nie mogła oprzeć się podejściu i przytuleniu drzewka. Więc mała dziewczynka nie wytrzymała i zeszła z drogi, aby przytulić drzewko. Tuliła je i tuliła, bez końca, 5 minut później dziewczynka, odeszła i zobaczyła krzaczek z malinkami, także nie mogła się oprzeć aby zerwać z krzaczka dojrzałą, soczyście różowiutką malinkę. Pomyślała, że nic jej się nie stanie gdy odejdzie kilka metrów od drogi aby zebrać sobie kilka malinek. Dziewczynka zebrała sobie 10 malinek i poszła dalej, lecz okazało się, że nie poszła w tę drogę co trzeba tylko poszła drugą ścieżką, po lewej stronie. Ścieżka ta prowadziła do miejsca pełnego wody. Gdy dziewczynka szła i szła, weszła w głęboką, aż po kolana kałużę, miała na sobie swoje ulubione rajstopki, więc zaczęła rozpaczać. Nagle dziewczynka zobaczyła wielkie kamienie wielkości jej dwóch stóp, pomyślała, że przejdzie nimi, aż zacznie się sucha droga. Marlenka stanęła na jeden kamień, potem na drugi i następne kamienie pokonywała bez trudu, nagle skoczyła na jeden z kamieni i wpadła w błoto. Dziewczynka zaczęła płakać i uznała, że nie da rady już dalej iść, była za brudna i za mokra, na dalszą drogę. Nagle zerknęła do przodu i zobaczyła, że za drzewami kryje się chatka, była troszeczkę inna niż, chatka jej babci, ale dziewczynka pomyślała, że pewnie babcia dorobiła kilka drobiazgów. Marlenka wzięła swój koszyk z lekami, następnie włożyła rękę daleko do wody i złapała dwa pudełka syropów. Przemęczona nareszcie doszła do chatki swojej babci i zaczęła pukać do drzwi. Przez kilka minut nikt nie otwierał, a więc Marlenka sama weszła do domu babci. Marlenka zaczęła wołać babcie. Poszła do jej sypialni i zobaczyła, starszą panią siedzącą na kanapie. -Gdzie moja babcia? Spytała dziewczynka. -Jaka u licha babcia? Krzyknęła zdenerwowana kobieta. -Moja, Janina. -A tak, jak by to powiedzieć, poszła po zakupy. Wyciszyła się i kłamliwie coś wymamrotała. -Kiedy wróci? -Może jutro, może dziś, kto wie? Dziewczynka usiadła na łóżku i cichutko czekała, ze starszą panią na swoją babcie -Jak się nazywasz córusiu? -Marlenka -A ile masz lat słodziutka? -osiem -Sama tu przyszłaś? -Tak -A mogłabyś wyjść na chwilę z pokoju? -No dobrze. Dziewczynka wyszła z pokoju i poszła do kuchni. -Chodź już kochana! Dziewczynka przyszła, jakiś sznurek złapał ją za nogę i zawisła na nim do góry nogami. Żałosna starsza pani zaczęła się śmiać. Dziewczynka wołała o pomoc, ale i tak nikt nie przyszedł, nadeszła noc, dziewczynka nie usnęła. Starsza kobieta położyła się w swoim łóżku i zasnęła. Następnego dnia, starsza kobieta wyszła gdzieś i zamknęła na klucz Marlenkę. Nagle do okna zapukał przyjaciel Marlenki o imieniu Henio. Był od niej 4 lata starszy, rozbił okno urwał linę na której wisiała Marlenka i wziął ją na barana. Chłopiec odstawił Marlenkę w ciche miejsce i gdy staruszka wracała z zakupów, zabandażował ją i schował do szafy, zamkną na klucz i pozostawił. Henio zaprowadził dziewczynkę z lekami do jej babci i razem z dziewczynką bezpiecznie wrócili.
jula99902
Zad.1
Pokój ma wymiary 4 mx2m. Narysuj jego plan w skali 1:200.
Zad.2
Mapę sporządzono w skali 1:50000.
Ilu metrom w rzeczywistości odpowiada 1 cm na mapie?
Zad.3
Ścieżka na mapie narysowanej w skali 1 :30000 ma długość równą 15 cm. Jaka Jest jej długość w rzeczywistości?
Daaaje naaaaj...
sasanka74
Musisz zadać osobne pytanie. Tutaj nikt nie znajdzie Twojego pytania z matmy. Ja chwile poszperam w książkach, może uda mi się Tobie pomóc, ale nic nie obiecuję. Pozdrawiam
Uwielbiałam te popołudnia. Babcia była znana w okolicy z miłości do zwierząt. Dokarmiała bezpańskie koty, chodziła z nimi do weterynarza, a na zimę szykowała im ocieplane domki. Starałyśmy się wszystko robić razem. A teraz była chora. Kto zajmie się jej podopiecznymi?
Rozmyślając wsiadłam w podmiejski autobus. Droga do babci minęła mi szybko. Na miejscu okazało się, ze babcia jest przeziębiona. Wzięłam recepty i pobiegłam do pobliskiej apteki.
Kiedy wracałam, za rogiem starej kamienicy, zobaczyłam przemoczonego czarnego kota. Stał i patrzył na mnie. Jego spojrzenie podążało za każdym moim ruchem. Domyśliłam się, że on koniecznie chce mi coś pokazać. Spojrzałam na zegarek. W sumie mogłam poświęcić 10 minut temu kotu, później babci powiem co mnie zatrzymało. Na pewno zrozumie.
Zaczęłam iść w stronę kota, a on jak na zawołanie miauknął, odwrócił się i pokazał mi gdzie mam iść. Po kilku zakrętach doszliśmy do bardzo zaniedbanego domu. Kot wskoczył na okno i zaczął się myć.
Dom przypominał starą chatkę z bajek. Pomyślałam, że mieszka tutaj Żulicha. Stara, straszna Żulicha, o której czytałam w książkach i teraz ona zrobi mi krzywdę. Z drżeniem serca zapukałam w stare drewniane drzwi. Otworzyła mi sympatyczna Pani, o imieniu Krystyna. Okazała się wielką miłośniczka kotów i czarny kot o imieniu Węgiel należał właśnie do niej. Ona również dbała o koty ze swojej okolicy.
Przyznałam się pani Krysi, że się zgubiłam idąc za Węgielkiem. Zaproponowała, że odprowadzi mnie, ale pod warunkiem, ze po drodze opowiem jej o podopiecznych mojej babci. Po dotarciu na miejsce, moja nowa znajoma powiedziała, że na czas choroby chętnie zaopiekuje się kotami, o które dba babcia.
Wiedziałam, ze postąpiłam nieodpowiedzialnie udając się w nieznane okolice za kotem, ale byłam szczęśliwa, że dzięki Pani Krysi, nasze koty będą miały zapewnioną opiekę. Może Węgielek to dobry duch, który dba o innych w potrzebie?
Jeśli wybierzesz moje opowiadanie i będziesz miała dodatkowe prośby lub będziesz chciała coś zmienić - pisz na maila. Spróbuję pomóc. Powodzenia :-)
Poszła do jej sypialni i zobaczyła, starszą panią siedzącą na kanapie.
-Gdzie moja babcia? Spytała dziewczynka.
-Jaka u licha babcia? Krzyknęła zdenerwowana kobieta.
-Moja, Janina.
-A tak, jak by to powiedzieć, poszła po zakupy. Wyciszyła się i kłamliwie coś wymamrotała.
-Kiedy wróci?
-Może jutro, może dziś, kto wie?
Dziewczynka usiadła na łóżku i cichutko czekała, ze starszą panią na swoją babcie
-Jak się nazywasz córusiu?
-Marlenka
-A ile masz lat słodziutka?
-osiem
-Sama tu przyszłaś?
-Tak
-A mogłabyś wyjść na chwilę z pokoju?
-No dobrze.
Dziewczynka wyszła z pokoju i poszła do kuchni.
-Chodź już kochana!
Dziewczynka przyszła, jakiś sznurek złapał ją za nogę i zawisła na nim do góry nogami. Żałosna starsza pani zaczęła się śmiać. Dziewczynka wołała o pomoc, ale i tak nikt nie przyszedł, nadeszła noc, dziewczynka nie usnęła. Starsza kobieta położyła się w swoim łóżku i zasnęła. Następnego dnia, starsza kobieta wyszła gdzieś i zamknęła na klucz Marlenkę. Nagle do okna zapukał przyjaciel Marlenki o imieniu Henio. Był od niej 4 lata starszy, rozbił okno urwał linę na której wisiała Marlenka i wziął ją na barana. Chłopiec odstawił Marlenkę w ciche miejsce i gdy staruszka wracała z zakupów, zabandażował ją i schował do szafy, zamkną na klucz i pozostawił. Henio zaprowadził dziewczynkę z lekami do jej babci i razem z dziewczynką bezpiecznie wrócili.
Mam nadzieje że się podoba sama wymyśliłam ;)