Napisz opowiadanie o wampirach lub jakichś innych potworach min. 1 strona A4
Anita987
Tego dnia Nancy jak zwykle wypełniała swoją codzienną rutynę. Szła ze szkoły przez park, spotykając tych samych ludzi co dnia poprzedniego. Zamierzała usiąść na „swojej” ławce, ale była już zajęta. Nan była zdezorientowana, ktoś chciał zburzyć cały jej dzienny plan. Nie wiedziała co zrobić. Usiąść czy iść dalej? Musiała usiąść, nie mogła pozwolić na to by jakiś niezorganizowany chłopak popsuł jej wieczór. Popatrzyła na niego przez chwilę z nadzieją, że sobie pójdzie, ale raczej nie miał zamiaru spełnić jej małego marzenia. W sumie to jest nawet przystojny. Podeszła do ławki i zajęła swoje miejsce. Spojrzała na nieznajomego , który w ogóle nie zwracał na nią uwagi… i był przygnębiony, niewiele brakowało mu do płaczu. Bez zastanowienia się do niego odezwała. -Czy coś cię martwi? Chłopak spojrzał na nią z niechęcią. -Tak. -Co takiego? – Nie dawała za wygraną. -Moim zmartwieniem jesteś ty! -Dzięki, - Nancy się zdenerwowała – po prostu próbuję być miła. -Nie w tym sensie. Jesteś człowiekiem. Super, trafiłam na fana fantasy. -Zgadza się, miło że zauważyłeś. – Spojrzała na zegarek. Jeszcze pięć minut. -Nadal nie rozumiesz. -Świetnie rozumiem. Grałeś w jakąś grę, doszedłeś do setnego poziomu i w momencie gdy miałeś pocałować elfią księżniczkę ogr odciął ci głowę. Taa, znam ten ból. -Eee… Proszę? – Chłopak był zdezorientowany. -Jeśli nie chodzi ci o to, że nie jestem twoją wymarzoną postacią z gry komputerowej, to dlaczego przeszkadza ci to, że jestem człowiekiem? -Bo… bo jestem wampirem. Super jeszcze większy świr. A jeśli się na mnie rzuci? -Wampirem? Słuchaj byłeś u lekarza? On mógłby ci pomóc. -Nie wierzysz mi - schował twarz w dłoniach. -To co mówisz jest irracjonalne, jak mogę ci wierzyć? -Wiesz czym są wampiry? -Wysysającymi ludzką krew potworami z horrorów? -Nie do końca... - Przystojniak spojrzał jej prosto w oczy. Nan się wzdrygnęła. -Czym, więc są wampiry? – używała zdawkowego tonu. Tylko trzy minuty. Dalej… -Jeśli chcesz się tego dowiedzieć musisz poznać ich historię. Jesteś pewna? -Tak. -Kiedyś gdy świat był młody, a ludzie dopiero uczyli się jak żyć w harmonii ze wszystkim dookoła, Bóg wysłał na ziemię anioły by pomagały nieudolnym istotom ludzkim. Gdy ich misja została wypełniona powróciły do niebios. Lecz życie tam nie miało dla nich większego sensu. Zapragnęły stać się ludźmi, ale Stwórcy się to nie spodobało. Anioły zbuntowały się, więc Bóg je przeklął i odtąd zamieszkały na ziemi. Ale... Nie było to dla nich zbawienie, lecz kara, ponieważ nie stały się prawdziwymi ludźmi. Nie mogły cieszyć się wraz z innymi pięknem dnia, gdyż słońce sprawiało, że umierali w potwornym cierpieniu, choć tak naprawdę śmierć nie mogła ich dosięgnąć. Zamieniali się w kupkę prochu, a gdy ostatnie promyki słoneczne znikały odradzali się na nowo. Choć nawet to nie było najgorsze. Nieustannie czuli pragnienie, nad którym nie byli w stanie zapanować. Bezustanna chęć picia krwi zmuszała ich do mordowania istot, które ukochali. Dziewczyna patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. -Tej wersji jeszcze nie słyszałam. Dobry jesteś, aż mam gęsią skórkę. – Wskazała na rękę. -Nawet nie wiesz jak cię pragnę. - Spojrzał na nią i oblizał usta. To już przestaje być zabawne. -Nie dotykaj mnie, bo zacznę krzyczeć. – Odsunęła się najdalej jak mogła. -A kto cię usłyszy? Kto przyjdzie z pomocą? – Chłopak zaczął się do niej przysuwać. -Zawsze ktoś się znajdzie. -Błagam cię idź już! – Mówił przez zaciśnięte zęby. Minuta. -Nie mogę jeszcze. -O czym ty bredzisz?! Idź! Zrobiła to, złamała swoją zasadę. Zerwała się z ławki i pobiegła do domu. Rano w telewizji usłyszała, że w parku znaleziono zwłoki kobiety, która na szyi miała dwa nakłucia.
Nie wiedziała co zrobić. Usiąść czy iść dalej? Musiała usiąść, nie mogła pozwolić na to by jakiś niezorganizowany chłopak popsuł jej wieczór. Popatrzyła na niego przez chwilę z nadzieją, że sobie pójdzie, ale raczej nie miał zamiaru spełnić jej małego marzenia.
W sumie to jest nawet przystojny.
Podeszła do ławki i zajęła swoje miejsce. Spojrzała na nieznajomego , który w ogóle nie zwracał na nią uwagi… i był przygnębiony, niewiele brakowało mu do płaczu. Bez zastanowienia się do niego odezwała.
-Czy coś cię martwi?
Chłopak spojrzał na nią z niechęcią.
-Tak.
-Co takiego? – Nie dawała za wygraną.
-Moim zmartwieniem jesteś ty!
-Dzięki, - Nancy się zdenerwowała – po prostu próbuję być miła.
-Nie w tym sensie. Jesteś człowiekiem.
Super, trafiłam na fana fantasy.
-Zgadza się, miło że zauważyłeś. – Spojrzała na zegarek.
Jeszcze pięć minut.
-Nadal nie rozumiesz.
-Świetnie rozumiem. Grałeś w jakąś grę, doszedłeś do setnego poziomu i w momencie gdy miałeś pocałować elfią księżniczkę ogr odciął ci głowę. Taa, znam ten ból.
-Eee… Proszę? – Chłopak był zdezorientowany.
-Jeśli nie chodzi ci o to, że nie jestem twoją wymarzoną postacią z gry komputerowej, to dlaczego przeszkadza ci to, że jestem człowiekiem?
-Bo… bo jestem wampirem.
Super jeszcze większy świr. A jeśli się na mnie rzuci?
-Wampirem? Słuchaj byłeś u lekarza? On mógłby ci pomóc.
-Nie wierzysz mi - schował twarz w dłoniach.
-To co mówisz jest irracjonalne, jak mogę ci wierzyć?
-Wiesz czym są wampiry?
-Wysysającymi ludzką krew potworami z horrorów?
-Nie do końca... - Przystojniak spojrzał jej prosto w oczy.
Nan się wzdrygnęła.
-Czym, więc są wampiry? – używała zdawkowego tonu.
Tylko trzy minuty. Dalej…
-Jeśli chcesz się tego dowiedzieć musisz poznać ich historię. Jesteś pewna?
-Tak.
-Kiedyś gdy świat był młody, a ludzie dopiero uczyli się jak żyć w harmonii ze wszystkim dookoła, Bóg wysłał na ziemię anioły by pomagały nieudolnym istotom ludzkim. Gdy ich misja została wypełniona powróciły do niebios. Lecz życie tam nie miało dla nich większego sensu. Zapragnęły stać się ludźmi, ale Stwórcy się to nie spodobało. Anioły zbuntowały się, więc Bóg je przeklął i odtąd zamieszkały na ziemi. Ale... Nie było to dla nich zbawienie, lecz kara, ponieważ nie stały się prawdziwymi ludźmi. Nie mogły cieszyć się wraz z innymi pięknem dnia, gdyż słońce sprawiało, że umierali w potwornym cierpieniu, choć tak naprawdę śmierć nie mogła ich dosięgnąć. Zamieniali się w kupkę prochu, a gdy ostatnie promyki słoneczne znikały odradzali się na nowo. Choć nawet to nie było najgorsze. Nieustannie czuli pragnienie, nad którym nie byli w stanie zapanować. Bezustanna chęć picia krwi zmuszała ich do mordowania istot, które ukochali.
Dziewczyna patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Tej wersji jeszcze nie słyszałam. Dobry jesteś, aż mam gęsią skórkę. – Wskazała na rękę.
-Nawet nie wiesz jak cię pragnę. - Spojrzał na nią i oblizał usta.
To już przestaje być zabawne.
-Nie dotykaj mnie, bo zacznę krzyczeć. – Odsunęła się najdalej jak mogła.
-A kto cię usłyszy? Kto przyjdzie z pomocą? – Chłopak zaczął się do niej przysuwać.
-Zawsze ktoś się znajdzie.
-Błagam cię idź już! – Mówił przez zaciśnięte zęby.
Minuta.
-Nie mogę jeszcze.
-O czym ty bredzisz?! Idź!
Zrobiła to, złamała swoją zasadę. Zerwała się z ławki i pobiegła do domu. Rano w telewizji usłyszała, że w parku znaleziono zwłoki kobiety, która na szyi miała dwa nakłucia.