- Byłem tam i widziałem to.. widziałem i wiem, że istnieje... - słowa te wydobywały się z ust młodego mężczyny, powszechnie znanego jako Steen - morderca morderców, a więc człowiek o którym mniemania były przeróżne, no bo w końcu nie robił nic złego, zabijał tylko tych którzy sobie na to zasłużyli. Ale nie według więkrzości najgorszą karą było dożywocie... i właśnie dlatego Steen, tkwił teraz w celi. Chociaż tkwił to chyba złe określenie, ponieważ zamiast siedzieć i gapić się z ubolałą miną w TV, zabawiał więziennych strażników. Właśnie opowiadał jedemu z nich o wielkiej machinie, którą żekomo kazał zbudować prezydent USA, by zawładnąć w ten sposób całym światem...
- Człowieku, albo masz nierówno pod kopułą, albo robisz sobie z nas jaja...- odparł jeden ze strażników - obstawiam drugie - dodał po namyśle
- Myślę, że jednak pierwsze. Popatrz na niego, jemu nie potrzeba więzienia tylko psychiatry! - zaoponował drugi strażnik.
Steen przecisnął ręke przez kratę i poklepał strażnika, jak gdyby klepał psa - dziękuję, że się za mną wstawiasz, też uważam, że nie potrzebuję życia w zamknięciu - wsunął ramię spowrotem do celi i uśmiechnął się szeroko do oniemiałego straż nika.
W nocy gdy zapadła ciemność, przy wejściu do celi jeden ze strażników usłyszał dziwne odgłosy. Tak jakby... przekręcanie kłutki kluczykiem!
- STAĆ, NIE RUSZAĆ SIĘ!!! - wrzasnął strażnik, celujac w Steena z pistoletu.
- Jak we mnie trafisz, skoro nic nie widzisz? - zaśmiał się więzień
- A skąd ty wiesz, że w ciebie celuje?
- Nie wiedziałem, do puki mi tego nie powiedziałeś...
- Ja zawsze trafiam! - odparował przez zaciśnięte zęby.
W tej samej sekuńdzie rozległ się pstryk i światło się zapaliło. Strażnik rozgladnął się ale nie zobaczył nikogo, kto mógłby to zrobić. Nagle usłyszał za sobą głośny śmiech. Odwrócił się szybko i... poczuł pulsujący ból pod okiem, a potem zemdlał.
- Idita - mruknął Steen i rzucił kluczyki obok niego. Następnie zabrał mu pistolet i wymknął się z więzienia...
Dalej nic nie wymyśliłam ale mam nadzieje, że ten fragment chociaż trochę ci się przyda =)
Byłam w pustym domu, nikogo tam nie było, nagle usłyszałam za sobą głos, okazał sie to być głos mordercy. Nie wiedziałam co zrobić, strałam sie uciekać ale nie wiedziałam gdzie bo dom był dosyć mały. Kierowałam się w strone drzwi, gdy do nich dotarłam były zamknięte, czyżby to właśnie morderca je zamknął ? komórki nie miałam, nie mogłam zadzwonić po pomoc, niczego do samoobrony nie miałam przy sobie ani pod ręką, w końcu się poddałam, nie miałam szans. I co było dalej ? Właśnie nic. Po prostu nic. Zginęłam. Więc jak to pisze skoro nie żyje ? to już pozostawiam waszej wyobraźni ...
- Byłem tam i widziałem to.. widziałem i wiem, że istnieje... - słowa te wydobywały się z ust młodego mężczyny, powszechnie znanego jako Steen - morderca morderców, a więc człowiek o którym mniemania były przeróżne, no bo w końcu nie robił nic złego, zabijał tylko tych którzy sobie na to zasłużyli. Ale nie według więkrzości najgorszą karą było dożywocie... i właśnie dlatego Steen, tkwił teraz w celi. Chociaż tkwił to chyba złe określenie, ponieważ zamiast siedzieć i gapić się z ubolałą miną w TV, zabawiał więziennych strażników. Właśnie opowiadał jedemu z nich o wielkiej machinie, którą żekomo kazał zbudować prezydent USA, by zawładnąć w ten sposób całym światem...
- Człowieku, albo masz nierówno pod kopułą, albo robisz sobie z nas jaja...- odparł jeden ze strażników - obstawiam drugie - dodał po namyśle
- Myślę, że jednak pierwsze. Popatrz na niego, jemu nie potrzeba więzienia tylko psychiatry! - zaoponował drugi strażnik.
Steen przecisnął ręke przez kratę i poklepał strażnika, jak gdyby klepał psa - dziękuję, że się za mną wstawiasz, też uważam, że nie potrzebuję życia w zamknięciu - wsunął ramię spowrotem do celi i uśmiechnął się szeroko do oniemiałego straż nika.
W nocy gdy zapadła ciemność, przy wejściu do celi jeden ze strażników usłyszał dziwne odgłosy. Tak jakby... przekręcanie kłutki kluczykiem!
- STAĆ, NIE RUSZAĆ SIĘ!!! - wrzasnął strażnik, celujac w Steena z pistoletu.
- Jak we mnie trafisz, skoro nic nie widzisz? - zaśmiał się więzień
- A skąd ty wiesz, że w ciebie celuje?
- Nie wiedziałem, do puki mi tego nie powiedziałeś...
- Ja zawsze trafiam! - odparował przez zaciśnięte zęby.
W tej samej sekuńdzie rozległ się pstryk i światło się zapaliło. Strażnik rozgladnął się ale nie zobaczył nikogo, kto mógłby to zrobić. Nagle usłyszał za sobą głośny śmiech. Odwrócił się szybko i... poczuł pulsujący ból pod okiem, a potem zemdlał.
- Idita - mruknął Steen i rzucił kluczyki obok niego. Następnie zabrał mu pistolet i wymknął się z więzienia...
Dalej nic nie wymyśliłam ale mam nadzieje, że ten fragment chociaż trochę ci się przyda =)
Byłam w pustym domu, nikogo tam nie było, nagle usłyszałam za sobą głos, okazał sie to być głos mordercy. Nie wiedziałam co zrobić, strałam sie uciekać ale nie wiedziałam gdzie bo dom był dosyć mały. Kierowałam się w strone drzwi, gdy do nich dotarłam były zamknięte, czyżby to właśnie morderca je zamknął ? komórki nie miałam, nie mogłam zadzwonić po pomoc, niczego do samoobrony nie miałam przy sobie ani pod ręką, w końcu się poddałam, nie miałam szans. I co było dalej ? Właśnie nic. Po prostu nic. Zginęłam. Więc jak to pisze skoro nie żyje ? to już pozostawiam waszej wyobraźni ...