"Tańczę w rytm muzyki. Kołyszę biodrami i zaplatam ręce wokół jego szyi. Czuję chłodne kropelki potu na karku, koszulka lepi mi się do pleców. Ale to przecież nic. Muska moje wargi swoimi i szepcze mi coś niewyraźnie do ucha. Odrzucam głowę w tył i śmieję się, uznając to co powiedział za zabawne, chociaż nie dosłyszałam. Moje serce przyspiesza, kiedy zbliżamy się do siebie. Teraz już nic nas nie dzieli, czuję jego oddech na swojej twarzy. Pachnie alkoholem. Nie przeszkadza mi to, w końcu oboje dzisiaj dużo wypiliśmy. Chwyta mnie za rękę i zaciąga na bok. Przeciskamy się przez tłum skaczących ludzi. Obawiam się, że zaprowadzi mnie do starego magazynu, na tyłach klubu. Nie mam ochoty tam iść, żeby się z nim obściskiwać. Przeraża mnie tajemniczy błysk w jego oku, a zarazem intryguje. Ale nie idziemy tam, gdzie myślałam. Prowadzi mnie prosto do baru i stawia kolejnego z rzędu drinka. Siadam na niewygodnym taborecie, a on rozmawia z barmanem. Nie wiem co mówią, obraz powoli mi się rozmazuje, czuję promile we krwi. Postanawiam, że ten drink będzie już ostatnim tego wieczoru. Podchodzi do mnie z kieliszkiem w ręku, a jego potargane włosy lśnią w świetle reflektorowego światła. Podaje mi napój, ale sam nie pije. Jakoś nie dziwi mnie to, po prostu powoli opróżniam kieliszek, łyk za łykiem. Wracamy na parkiet, musi mnie podtrzymywać, bo lekko się chwieję. Ale to przecież nie dlatego, że jestem pijana, to tylko obcasy. Znowu tańczymy, teraz trochę dalej od siebie. Ktoś łapie mnie od tyłu i podciąga sukienkę w górę. Nie reaguję, kręcę się dookoła, kątem oku patrząc na jego ruchy. Powoli odczuwam zmęczenie, mam ochotę wyjść na powietrze. Robi mi się sucho w gardle. Dotykam jego nadgarstka i daję znak głową, że wychodzę. Idzie za mną, czego nie odnotowałam, chociaż w głębi duszy właśnie na to liczyłam. Wszystkie sklepy są zamknięte, a ja nie mam nic do picia. Nie chcę wracać już do klubu. Robi mi się słabo, opieram się o ścianę jakiegoś starego budynku. - Mam wodę w samochodzie- mówi, a kiedy widzi moje zrezygnowanie, dodaje- Stoi za zakrętem. Idziemy w milczeniu. Kiedy dochodzimy do zakrętu, wyjmuje kluczyki z kieszeni. To chyba Ferrari, ale nie jestem pewna. Nigdy nie byłam specem w dziedzinie samochodów. Otwiera drzwi i wyjmuje butelkę wody źródlanej, którą mi podaje. Odkręcam zakrętkę i łapczywie piję. Jest dziwnie słona, ale nie zważając na smak, zaspokajam dalej pragnienie. Opróżniam pół butelki, opierając się na masce. - To jak masz na imię?- pyta - Lilly- odpowiadam szybko. Tętno mi przyspiesza, znowu robi mi się słabo. Zbiera mi się na wymioty - Wszystko w porządku?- pyta zaniepokojony- Tylko nie wymiotuj!- mówi dziwnie agresywnym tonem Powstrzymuję się i siadam na bruku. Wkładam głowę między kolana. Powoli robię się senna. Nie podoba mi się to, zaczynam mieć podejrzenia, że coś było w drinku który wypiłam. - Co było w ostatnim drinku?- ledwo wymawiam te słowa, które grzęzną mi w gardle - Nic- mówi bezczelnie- Spodoba ci się.
"Tańczę w rytm muzyki. Kołyszę biodrami i zaplatam ręce wokół jego szyi. Czuję chłodne kropelki potu na karku, koszulka lepi mi się do pleców. Ale to przecież nic. Muska moje wargi swoimi i szepcze mi coś niewyraźnie do ucha. Odrzucam głowę w tył i śmieję się, uznając to co powiedział za zabawne, chociaż nie dosłyszałam. Moje serce przyspiesza, kiedy zbliżamy się do siebie. Teraz już nic nas nie dzieli, czuję jego oddech na swojej twarzy. Pachnie alkoholem. Nie przeszkadza mi to, w końcu oboje dzisiaj dużo wypiliśmy. Chwyta mnie za rękę i zaciąga na bok. Przeciskamy się przez tłum skaczących ludzi. Obawiam się, że zaprowadzi mnie do starego magazynu, na tyłach klubu. Nie mam ochoty tam iść, żeby się z nim obściskiwać. Przeraża mnie tajemniczy błysk w jego oku, a zarazem intryguje. Ale nie idziemy tam, gdzie myślałam. Prowadzi mnie prosto do baru i stawia kolejnego z rzędu drinka. Siadam na niewygodnym taborecie, a on rozmawia z barmanem. Nie wiem co mówią, obraz powoli mi się rozmazuje, czuję promile we krwi. Postanawiam, że ten drink będzie już ostatnim tego wieczoru. Podchodzi do mnie z kieliszkiem w ręku, a jego potargane włosy lśnią w świetle reflektorowego światła. Podaje mi napój, ale sam nie pije. Jakoś nie dziwi mnie to, po prostu powoli opróżniam kieliszek, łyk za łykiem. Wracamy na parkiet, musi mnie podtrzymywać, bo lekko się chwieję. Ale to przecież nie dlatego, że jestem pijana, to tylko obcasy. Znowu tańczymy, teraz trochę dalej od siebie. Ktoś łapie mnie od tyłu i podciąga sukienkę w górę. Nie reaguję, kręcę się dookoła, kątem oku patrząc na jego ruchy. Powoli odczuwam zmęczenie, mam ochotę wyjść na powietrze. Robi mi się sucho w gardle. Dotykam jego nadgarstka i daję znak głową, że wychodzę. Idzie za mną, czego nie odnotowałam, chociaż w głębi duszy właśnie na to liczyłam. Wszystkie sklepy są zamknięte, a ja nie mam nic do picia. Nie chcę wracać już do klubu. Robi mi się słabo, opieram się o ścianę jakiegoś starego budynku.
- Mam wodę w samochodzie- mówi, a kiedy widzi moje zrezygnowanie, dodaje- Stoi za zakrętem.
Idziemy w milczeniu. Kiedy dochodzimy do zakrętu, wyjmuje kluczyki z kieszeni. To chyba Ferrari, ale nie jestem pewna. Nigdy nie byłam specem w dziedzinie samochodów. Otwiera drzwi i wyjmuje butelkę wody źródlanej, którą mi podaje. Odkręcam zakrętkę i łapczywie piję. Jest dziwnie słona, ale nie zważając na smak, zaspokajam dalej pragnienie. Opróżniam pół butelki, opierając się na masce.
- To jak masz na imię?- pyta
- Lilly- odpowiadam szybko. Tętno mi przyspiesza, znowu robi mi się słabo. Zbiera mi się na wymioty
- Wszystko w porządku?- pyta zaniepokojony- Tylko nie wymiotuj!- mówi dziwnie agresywnym tonem
Powstrzymuję się i siadam na bruku. Wkładam głowę między kolana. Powoli robię się senna. Nie podoba mi się to, zaczynam mieć podejrzenia, że coś było w drinku który wypiłam.
- Co było w ostatnim drinku?- ledwo wymawiam te słowa, które grzęzną mi w gardle
- Nic- mówi bezczelnie- Spodoba ci się.
Mam nadzieje ze pomoglam ! :))))