Wczoraj skończyłam czternaście lat. Jednak te urodziny obchodziłam dość nietypowo, bowiem nie było ani tortu, ani świeczek, ani prezentów. To wszystko zostało w domu, a ja byłam na innym kontynencie. Z początku podchodziłam do tego dość sceptycznie, ponieważ wolałam spędzić urodziny w gronie przyjaciół, popcornu i filmów, a nie z rodzicami, ciocią i wujkiem, oraz kuzynką Sylwią. Jednak im bliżej było urodzin, tym bardziej pomysł spędzania urodzin w Turcji mi się podobał. Zaczęło się od tego, że poznałyśmy Adę. Dziewczyna mieszka w Warszawie, ma czternaście lat. Jej ojciec jest Turkiem, ale Ada po turecku potrafi zamówić tylko 4 cole. Z większą ilością ma już problemy. Spotkałyśmy się z nią w barze, kiedy barman nie chciał jej wydać napoju, dopóki nie zamówi go po turecku. Dziewczyna się denerwowała, więc zamówiłyśmy coś też dla niej. Od tego czasu spędzałyśmy z nią całe dnie opalając się na plaży, pływając w basenie, czy jeżdżąc na bananie. Kiedy jeszcze nie trzymałyśmy się razem, Ada na dyskotece poznała chłopaka z Austrii. Zawsze zapominałyśmy jak się nazywa (Furki, Forki lub coś podobnego), więc nazwałyśmy go prostu "Shark". Nie wiedziałyśmy dlaczego, ale mu się to podobało. Całe szczęście, że mówił po angielsku, bo inaczej byśmy się z nim nie odgadały. Jednak z nim byłyśmy tylko wieczorami. Następny był Michał. Już będąc we trzy zagadałyśmy do niego w restauracji, gdy stał w kolejce po krewetki. Chłopak mieszka we Wrocławiu i ma siedemnaście lat. Dopóki nas nie poznał spędzał czas z grupką Austriaków. Z nimi też zdążyłyśmy się zapoznać przed moimi urodzinami. Ana, Chris, Sophie, Ben i Julian pochodzą z Wiednia. Chris jest najmłodszy - ma czternaście lat, a Ben najstarszy - osiemnaście. Spędzaliśmy ze sobą całe dnie wygłupiając się na plaży i korzystając z usług hotelu. Z rodzicami spotykaliśmy się tylko na śniadaniu, na kolacji i podczas snu. Czasami zastanawiali się nawet czy jeszcze żyjemy. W końcu nadszedł dzień moich urodzin. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się niczego specjalnego, gdyż nie mówiłam nikomu, że kończę czternaście lat. Myślałam, że w najlepszym wypadku będzie tak jak zawsze, w najgorszym, że rodzice przywłaszczą mnie sobie na cały dzień i będę się nudzić zjeżdżając z tatą ze zjeżdżalni. Ale tego co się miało wydarzyć w ogóle się nie spodziewałam. Jak się potem okazało Sylwia wyciągnęła pozwolenie od rodziców na robienie tego co tylko zechcemy. Zorganizowała również cały dzień. Śniadanie zjedliśmy wszyscy razem. Nie wiedziałam czego się powinnam spodziewać, bo Sylwia powiedziała mi, żebym ubrała się w wygodne ubrania. Czułam się dość dziwnie, gdyż wszyscy poza mną wszystko wiedzieli. Po zjedzeniu udaliśmy się do recepcji i czekaliśmy na coś. Domyśliłam się, że jedziemy na jakąś wycieczkę. Nie wiedziałam tylko na jaką.
Wczoraj skończyłam czternaście lat. Jednak te urodziny obchodziłam dość nietypowo, bowiem nie było ani tortu, ani świeczek, ani prezentów. To wszystko zostało w domu, a ja byłam na innym kontynencie. Z początku podchodziłam do tego dość sceptycznie, ponieważ wolałam spędzić urodziny w gronie przyjaciół, popcornu i filmów, a nie z rodzicami, ciocią i wujkiem, oraz kuzynką Sylwią. Jednak im bliżej było urodzin, tym bardziej pomysł spędzania urodzin w Turcji mi się podobał.
Zaczęło się od tego, że poznałyśmy Adę. Dziewczyna mieszka w Warszawie, ma czternaście lat. Jej ojciec jest Turkiem, ale Ada po turecku potrafi zamówić tylko 4 cole. Z większą ilością ma już problemy. Spotkałyśmy się z nią w barze, kiedy barman nie chciał jej wydać napoju, dopóki nie zamówi go po turecku. Dziewczyna się denerwowała, więc zamówiłyśmy coś też dla niej. Od tego czasu spędzałyśmy z nią całe dnie opalając się na plaży, pływając w basenie, czy jeżdżąc na bananie.
Kiedy jeszcze nie trzymałyśmy się razem, Ada na dyskotece poznała chłopaka z Austrii. Zawsze zapominałyśmy jak się nazywa (Furki, Forki lub coś podobnego), więc nazwałyśmy go prostu "Shark". Nie wiedziałyśmy dlaczego, ale mu się to podobało. Całe szczęście, że mówił po angielsku, bo inaczej byśmy się z nim nie odgadały. Jednak z nim byłyśmy tylko wieczorami.
Następny był Michał. Już będąc we trzy zagadałyśmy do niego w restauracji, gdy stał w kolejce po krewetki. Chłopak mieszka we Wrocławiu i ma siedemnaście lat. Dopóki nas nie poznał spędzał czas z grupką Austriaków. Z nimi też zdążyłyśmy się zapoznać przed moimi urodzinami.
Ana, Chris, Sophie, Ben i Julian pochodzą z Wiednia. Chris jest najmłodszy - ma czternaście lat, a Ben najstarszy - osiemnaście.
Spędzaliśmy ze sobą całe dnie wygłupiając się na plaży i korzystając z usług hotelu. Z rodzicami spotykaliśmy się tylko na śniadaniu, na kolacji i podczas snu. Czasami zastanawiali się nawet czy jeszcze żyjemy.
W końcu nadszedł dzień moich urodzin. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się niczego specjalnego, gdyż nie mówiłam nikomu, że kończę czternaście lat. Myślałam, że w najlepszym wypadku będzie tak jak zawsze, w najgorszym, że rodzice przywłaszczą mnie sobie na cały dzień i będę się nudzić zjeżdżając z tatą ze zjeżdżalni. Ale tego co się miało wydarzyć w ogóle się nie spodziewałam. Jak się potem okazało Sylwia wyciągnęła pozwolenie od rodziców na robienie tego co tylko zechcemy. Zorganizowała również cały dzień.
Śniadanie zjedliśmy wszyscy razem. Nie wiedziałam czego się powinnam spodziewać, bo Sylwia powiedziała mi, żebym ubrała się w wygodne ubrania. Czułam się dość dziwnie, gdyż wszyscy poza mną wszystko wiedzieli. Po zjedzeniu udaliśmy się do recepcji i czekaliśmy na coś. Domyśliłam się, że jedziemy na jakąś wycieczkę. Nie wiedziałam tylko na jaką.