Napisz opowiadanie o przyjażni człowieka ze zwierzęciem pt''nadzwyczajny przyjaciel w opowiadanie wpleć 3 zdania opisu,4 zdania dialogu,narrator dowolny.
dominika092002
Zadzwonił budzik. Monika ( przykładowe imię ) z zamkniętymi oczami próbowała ręką go wyłączyć. Jej dłoń ciągle nie dosięgała denerwującego sprzętu. W końcu niewytrzymała i rzuciła w niego poduszką, z całej siły. To uciszyło budzik. - Budzik już mam z głowy. Teraz tylko pyszne śniadanie i spacer.- rzekła sama do siebie dziewczynka-A pro po śniadania...Ciekawe, co dziś na śniadanie...? Monika wstała i pobiegła na duł zjeść śniadanie. Teraz tylko zadawała sobie pytanie, co będzie na obiad? Bo na śniadanie były gofry i ciepłe kakao. Po posiłku, dziewczynka poszła do swojego pokoju, pościeliła łóżko, uczesała się, umyła oraz ubrała w piękną, falowaną sukienkę. - Mamusiu-zawołała Monika-idę na spacer! Po paru minutach dziewczynka była już w swoim ulubionym miejscu...lesie. Szła w stronę niewielkiej polanki, na której trawa sięgała jej do kolan. Gdy była już blisko na ów polance ujrzała głowę pewnego zwierzęcia. Podeszła parę kroków bliżej, do brzozy i oparła się o nią. Monika wiedziała, że to zwierze to koń, a tak ogólniej klacz rasy Fryzyjskiej. Po chwili zwierzę wstało, obwąchało miejsce, w którym poprzednio leżało, obwąchało je i zaczęło rżeć. Nagle klacz odwróciła się i podniosła uszy. Monika przyglądała się tam, gdzie patrzyła klacz. Ujrzała sylwetkę człowieka w cieniu drzewa, a tuż niedaleko auto z przyczepą. Dziewczynka rozpoznała, iż ci ludzie to kłusownicy. Chciała już pisnąć tak głośno, aby koń spłoszył się i uciekł, ale od tyłu zakradł się drugi myśliwy i złapał piękne zwierze na lasso. Klacz upadła. Podjechało auto z przyczepą, do której ludzie włożyli klacz. W pewnym momencie Monika podsłuchała rozmowę tych ludzi. - No, Bob dobra robota! Za to bydle dostaniemy kupę forsy! Uwierz, takie konie są dużo warte, oj... dużo, dużo. - Jack ( Dżek ), a nie możemy tego konia wypuścić na wolność? A jak on ma rodzinę, tak jak my? Czemu my go w ogóle łapiemy? - Cicho bądź, Bob! Chcesz kase? To sprzedamy to głupie bydle za 20 000 złotych i tyle. A nawet jak ma rodzinę, to i co z tego? Niedługo o niej zapomni. Po paru minutach po samochodzie zostały tylko ślady opon. Monika wbiegła na polankę i zaczęła czegoś szukać. - Gdzie on jest?-mówiła do siebie dziewczynka-Gdzieś tu musi leżeć. Pomyślmy... gdzie leżała ta klacz? Już wiem! Monika podbiegła cichutko do miejsca, w którym poprzednio znajdowała się klacz. Dziewczynka ujrzała źrebaka, całego czarnego z oczami również czarnymi, świecącymi jak gwiazdy. Mały konik powoli wstawał na swych chwiejnych nóżkach, a kiedy już wstał, szybko podbiegł do Moniki i oparł się o nią. Dziewczynka kucnęła i przytuliła konika. Pospędzała z nim trochę czasu: pobawiła się, pogłaskała go troszkę, a nawet nadała mu imię. Ponieważ to był ogier, a dziewczynce podobało się takie imię jak Sweet Sky ( Słit Skaj ), dziewczynka nazwała źrebaka Sweet Sky. - Do widzenia koniku, muszę już iść do domu. Mamusia pewnie czeka na mnie z obiadem.- odparła ze smutkiem Monika- A ty idź do swojego stada, o ile je masz...A jeśli tak to jest gdzieś niedaleko. I w tym momencie dziewczynka odwróciła się i ze smutną miną szła w stronę domu. Po chwili, kiedy znajdowała się na pewnej kamiennej drodze usłyszała stukot, jakby ktoś uderzał kamieniem o drugi kamień, tylko że cięższy. Monika odwróciła się i ujrzała swego przyjaciela-konika. A skoro jej dom był niedaleko, dziewczynka postanowiła aby źrebak u niej przenocował. Na szczęście rodzice Moniki zgodzili się, aby źrebaczek spędził u nich noc. Nawet nakarmili go z butelki ciepłym mlekiem i zrobili posłanie w garażu. Rano po śniadaniu, dziewczynka poszła nakarmić Sweet Sky'a. Rodzice widząc szczęście swej córki, pozwolili jej zatrzymać konia. Wybudowali nawet dla niego boks, kupili mu kantar, szczotkę, zgrzebło i wszelkiego rodzaju akcesoria do opieki. Po dwóch latach koń był już dorosłym i pięknym ogierem. Dał się ujeździć Monice i jej rodzicom. A na jego drugie urodziny dostał derkę, siodło, uzdę i czaprak. Derka była czarna w białe kratki. Uzda miała kolor czarny ze srebrno-białymi zapięciami i wędzidłem. Siodło-czarne, tylko strzemiona były również srebrno-białe. No i czaprak, który miał kolor biały. Wszystko to idealnie pasowało do konia. Dla dziewczynki nie był to po prostu koń. To przyjaciel, który odwdzięczał się posłuszeństwem i szczęściem. Wygrywał wiele zawodów m.in. biegi przełajowe. Pewnego razu Monika poszła na łąkę pozbierać kwiaty dla rodziców, lecz jej sąsiad, Który zazdrosny był o konia, widząc dziewczynkę, podpalił łąkę. Wokół przerażonej dziewczynki tańczył ogień i tlił się dym. Ona zaczęła wołać o pomoc, ale jej rodzice byli w pracy, na szczęście jej koński przyjaciel usłyszał wołanie. Pędem cwałował na łąkę. Ujrzał ogień, ale w jego głowie tkwiła myśl, iż choćby nie wiadomo co się stało zawsze ruszy na pomoc swej rodzinie. Tak więc myśląc rzucił się bez wahania w ogień. Monika ujrzała swego przyjaciela, który właśnie pokonywał ognistą przeszkodę. Monika uchwyciła się długiej, falowanej grzywy konia i wskoczyła na jego grzbiet. Teraz tylko droga powrotna. Sweet Sky cofnął się i rozpędził. Dziewczynka schyliła się i przytuliła jego szyję. Koń skoczył. Udało się. Dziewczynce biło serce tak, że obaj je słyszeli. Kiedy koń już był na ziemi, parę metrów o d ognia, dziewczynka ujrzała wóz straży pożarnej. Paru wzięło gaśnice i gasiło pożar, a inni dołączyli się z wężem. Ale wszyscy po pożarze pytali dziewczynkę, czy nic jej nie jest. A ona odpowiedziała głaszcząc swego dzielnego rumaka: - Nie. Uratował mnie mój przyjaciel. Po tej całej akcji cała okolica dowiedziała się o sprawcy pożaru, który odsiadywał swoje w więzieniu. Ale najbardziej zaskoczył wszystkich artykuł w gazecie o dzielnym koniu i jego właścicielce. I od tamtej pory Monika i koń byli niemal nierozłączni, a w wakacje zakupili specjalną przyczepę, w której Sweet Sky pojechał razem ze swoją rodziną na wakacje nad morzem, gdzie pluskał się ze swoją właścicielką i o zachodzie słońca wraz z nią na grzbiecie galopował po brzegu. I to już właściwie koniec tej cudownej historii o przyjaźni konia oraz dziewczynki, której uratował życie.
Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba i z pewnością dostaniesz za nie piątkę, albo lepiej. Pozdrawiam :)
- Budzik już mam z głowy. Teraz tylko pyszne śniadanie i spacer.- rzekła sama do siebie dziewczynka-A pro po śniadania...Ciekawe, co dziś na śniadanie...?
Monika wstała i pobiegła na duł zjeść śniadanie. Teraz tylko zadawała sobie pytanie, co będzie na obiad? Bo na śniadanie były gofry i ciepłe kakao. Po posiłku, dziewczynka poszła do swojego pokoju, pościeliła łóżko, uczesała się, umyła oraz ubrała w piękną, falowaną sukienkę.
- Mamusiu-zawołała Monika-idę na spacer!
Po paru minutach dziewczynka była już w swoim ulubionym miejscu...lesie. Szła w stronę niewielkiej polanki, na której trawa sięgała jej do kolan. Gdy była już blisko na ów polance ujrzała głowę pewnego zwierzęcia. Podeszła parę kroków bliżej, do brzozy i oparła się o nią. Monika wiedziała, że to zwierze to koń, a tak ogólniej klacz rasy Fryzyjskiej. Po chwili zwierzę wstało, obwąchało miejsce, w którym poprzednio leżało, obwąchało je i zaczęło rżeć. Nagle klacz odwróciła się i podniosła uszy. Monika przyglądała się tam, gdzie patrzyła klacz. Ujrzała sylwetkę człowieka w cieniu drzewa, a tuż niedaleko auto z przyczepą. Dziewczynka rozpoznała, iż ci ludzie to kłusownicy. Chciała już pisnąć tak głośno, aby koń spłoszył się i uciekł, ale od tyłu zakradł się drugi myśliwy i złapał piękne zwierze na lasso. Klacz upadła. Podjechało auto z przyczepą, do której ludzie włożyli klacz. W pewnym momencie Monika podsłuchała rozmowę tych ludzi.
- No, Bob dobra robota! Za to bydle dostaniemy kupę forsy! Uwierz, takie konie są dużo warte, oj... dużo, dużo.
- Jack ( Dżek ), a nie możemy tego konia wypuścić na wolność? A jak on ma rodzinę, tak jak my? Czemu my go w ogóle łapiemy?
- Cicho bądź, Bob! Chcesz kase? To sprzedamy to głupie bydle za 20 000 złotych i tyle. A nawet jak ma rodzinę, to i co z tego? Niedługo o niej zapomni.
Po paru minutach po samochodzie zostały tylko ślady opon. Monika wbiegła na polankę i zaczęła czegoś szukać.
- Gdzie on jest?-mówiła do siebie dziewczynka-Gdzieś tu musi leżeć. Pomyślmy... gdzie leżała ta klacz? Już wiem!
Monika podbiegła cichutko do miejsca, w którym poprzednio znajdowała się klacz. Dziewczynka ujrzała źrebaka, całego czarnego z oczami również czarnymi, świecącymi jak gwiazdy. Mały konik powoli wstawał na swych chwiejnych nóżkach, a kiedy już wstał, szybko podbiegł do Moniki i oparł się o nią. Dziewczynka kucnęła i przytuliła konika. Pospędzała z nim trochę czasu: pobawiła się, pogłaskała go troszkę, a nawet nadała mu imię. Ponieważ to był ogier, a dziewczynce podobało się takie imię jak Sweet Sky ( Słit Skaj ), dziewczynka nazwała źrebaka Sweet Sky.
- Do widzenia koniku, muszę już iść do domu. Mamusia pewnie czeka na mnie z obiadem.- odparła ze smutkiem Monika- A ty idź do swojego stada, o ile je masz...A jeśli tak to jest gdzieś niedaleko.
I w tym momencie dziewczynka odwróciła się i ze smutną miną szła w stronę domu. Po chwili, kiedy znajdowała się na pewnej kamiennej drodze usłyszała stukot, jakby ktoś uderzał kamieniem o drugi kamień, tylko że cięższy. Monika odwróciła się i ujrzała swego przyjaciela-konika. A skoro jej dom był niedaleko, dziewczynka postanowiła aby źrebak u niej przenocował. Na szczęście rodzice Moniki zgodzili się, aby źrebaczek spędził u nich noc. Nawet nakarmili go z butelki ciepłym mlekiem i zrobili posłanie w garażu. Rano po śniadaniu, dziewczynka poszła nakarmić Sweet Sky'a. Rodzice widząc szczęście swej córki, pozwolili jej zatrzymać konia. Wybudowali nawet dla niego boks, kupili mu kantar, szczotkę, zgrzebło i wszelkiego rodzaju akcesoria do opieki. Po dwóch latach koń był już dorosłym i pięknym ogierem. Dał się ujeździć Monice i jej rodzicom. A na jego drugie urodziny dostał derkę, siodło, uzdę i czaprak. Derka była czarna w białe kratki. Uzda miała kolor czarny ze srebrno-białymi zapięciami i wędzidłem. Siodło-czarne, tylko strzemiona były również srebrno-białe. No i czaprak, który miał kolor biały. Wszystko to idealnie pasowało do konia. Dla dziewczynki nie był to po prostu koń. To przyjaciel, który odwdzięczał się posłuszeństwem i szczęściem. Wygrywał wiele zawodów m.in. biegi przełajowe. Pewnego razu Monika poszła na łąkę pozbierać kwiaty dla rodziców, lecz jej sąsiad, Który zazdrosny był o konia, widząc dziewczynkę, podpalił łąkę. Wokół przerażonej dziewczynki tańczył ogień i tlił się dym. Ona zaczęła wołać o pomoc, ale jej rodzice byli w pracy, na szczęście jej koński przyjaciel usłyszał wołanie. Pędem cwałował na łąkę. Ujrzał ogień, ale w jego głowie tkwiła myśl, iż choćby nie wiadomo co się stało zawsze ruszy na pomoc swej rodzinie. Tak więc myśląc rzucił się bez wahania w ogień. Monika ujrzała swego przyjaciela, który właśnie pokonywał ognistą przeszkodę. Monika uchwyciła się długiej, falowanej grzywy konia i wskoczyła na jego grzbiet. Teraz tylko droga powrotna. Sweet Sky cofnął się i rozpędził. Dziewczynka schyliła się i przytuliła jego szyję. Koń skoczył. Udało się. Dziewczynce biło serce tak, że obaj je słyszeli. Kiedy koń już był na ziemi, parę metrów o d ognia, dziewczynka ujrzała wóz straży pożarnej. Paru wzięło gaśnice i gasiło pożar, a inni dołączyli się z wężem. Ale wszyscy po pożarze pytali dziewczynkę, czy nic jej nie jest. A ona odpowiedziała głaszcząc swego dzielnego rumaka:
- Nie. Uratował mnie mój przyjaciel.
Po tej całej akcji cała okolica dowiedziała się o sprawcy pożaru, który odsiadywał swoje w więzieniu. Ale najbardziej zaskoczył wszystkich artykuł w gazecie o dzielnym koniu i jego właścicielce. I od tamtej pory Monika i koń byli niemal nierozłączni, a w wakacje zakupili specjalną przyczepę, w której Sweet Sky pojechał razem ze swoją rodziną na wakacje nad morzem, gdzie pluskał się ze swoją właścicielką i o zachodzie słońca wraz z nią na grzbiecie galopował po brzegu. I to już właściwie koniec tej cudownej historii o przyjaźni konia oraz dziewczynki, której uratował życie.
Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba i z pewnością dostaniesz za nie piątkę, albo lepiej. Pozdrawiam :)