Gdzie ja jestem? To niemożliwe! Przecież przed chwilą kładłam się do swojego łóżka, a teraz lecę nad moim domem, spod ciepłej kołdry widzę rozgwieżdżone niebo i uśmiechnięty Księżyc. Nagle, co to !? - zauważyłam, że moje stopy i całe ciało pokrywa puszysta ruda sierść. Ku mojemu zdumieniu, Księżyc niespodziewanie zaszedł, a jego miejsce zastąpił król dnia Słońce.
Lot trwał, nawet nie wiem jak długo, aż wylądowałam wraz z moim przedziwnym wehikułem w murach ogromnego zamczyska, którego ściany skrzyły się od diamentów. Ostrożnie opuściłam bezpieczne łóżko i zobaczyłam
portal, który zaczął mnie przyciągać z wielką siłą. Drzwi otworzyły się na mój widok całkiem przyjaźnie - zapomniałam dodać, że miały oczy i uważnie mnie obserwowały. Stałam w wejściu sali balowej. Szmaragdowa podłoga odbijała się tysiącami iskierek w lustrach wiszących na ścianach. Nieśmiało podeszłam do jednego z nich i ze zdumieniem podziwiałam swoje, jakże różne od znanego mi wcześniej odbicie. Duże zielone bystre oczy – KOCIE! Puszysty rudy ogon, zwinne ciało pantery - to teraz JA! Poruszam się jak dawniej na dwóch łapach, bo nogi to na pewno nie są. Moje ruchy są miękkie i zwinne.
Zauważyłam wiszącą w rogu sali szable i ubranie, o dziwo pasujące na mnie idealnie. Szybko ubrałam suknię, którą już kiedyś widziałam w filmie o piratach. Nosiła ją dzielna córka kapitana Czarnobrodego, postrachu wszystkich
mórz.
Pobiegłam przed siebie aby zwiedzić i poznać bliżej to tajemnicze miejsce. Nie myślałam jednak, że spotkam tu kogoś wyglądającego podobnie do mnie. Zobaczyłam istotę taką jak ja, lecz o czarnej lśniącej sierści. Na początku trochę się jej przestraszyłam.
Szybko jednak okazało się, że jest bardzo miła, sama zaczęła rozmowę pytając:
-Skąd tu się wzięłaś ? -
-Przyleciałam na własnym łóżku – odpowiedziałam nieśmiało. Nieznajoma zaśmiała się dodając:
-Miło mi Cię poznać, jestem Nerra. Oprowadzić Cię po wyspie?
-Wyspie? To tu jest wyspa!? -krzyknęłam ze zdziwieniem.
-Oczywiście, ten zamek jest położony na wyspie. - odpowiedziała.
Dziękuje, bardzo chętnie.
Więc ruszajmy – zaproponowała Nerra.
Nasza wędrówka po podziemiach zamku trwała do momentu, w którym usłyszałyśmy nieznajomy męski głos... Schowałyśmy się za jedną ze ścian i czekałyśmy aż niebezpieczeństwo minie... Nerra powiedziała, że to jeden z piratów złego kapitana Dalmatina, który chce zawładnąć tą i sześcioma innymi wyspami, które znajdują się na Morzu Życia. Bardzo się bałam, ale byłam ciekawa jak wygląda ów kapitan i jego załoga. Pomyślałam, że jeśli chce zawładnąć siedmioma wyspami, to go na pewno spotkamy. Tajemnicze głosy ucichły, więc mogłyśmy iść dalej. Szłyśmy długo krętymi korytarzami, aż zobaczyłyśmy szklane wrota, a przed nimi .... chyba całą załogę kapitana Dalmatina.
Doszłyśmy do wniosku, że będziemy musiały walczyć. Kiedy trafiłam szablą jednego z piratów kapitana Dalmatina , on nagle zniknął jak bańka mydlana. Zrobiłyśmy tak ze wszystkimi, aż w końcu nikt nie stał na naszej drodze. Okazało się że moja broń ma moc unicestwiania zła.
Pchnięte przez nas szklane wrota zaskrzypiały delikatnie, jakby zapraszały do środka. Jedyną drogą za nimi były wielkie czerwonozłote, tajemnicze schody. Były bardzo długie i kręte. Kiedy już myślałyśmy, że nigdy się nie skończą , naszym oczom ukazały się kolejne drzwi. Uchyliłyśmy je i zobaczyłyśmy zupełnie inny świat, cały zielony!
Po łąkach biegało mnóstwo różnych zwierząt, jakich nigdy wcześniej nie widziałam. Niektóre z ufnością podchodziły przyglądając się nam z ciekawością. Droga biegła dalej przez magiczną zieloną krainę, która wydawała się niezamieszkana przez ludzi, aż nagle wyrósł przed nami drewniany domek. Z szablami w reku weszłyśmy śmiało do środka. Tam znajdowało się troje drzwi z niezrozumiałymi dla nas literami. Otworzyłyśmy środkowe i wciągnął nas wir, w którym zobaczyłyśmy wszystkie nasze przygody. Ach, jak było fajnie! Następnie oślepiło nas światło, po czym obudziłam się we własnym łóżku, którym przyleciałam do zamku, a za chwilkę usłyszałam przyjazny, znany mi doskonale głos:
- Zuzanko, wstawaj proszę za 40 minut musisz być w szkole, a jeszcze czeka śniadanko. - to moja kochana Mama. Niestety to wszystko , było tylko snem. Ach, ale szkoda .
-Muszę szybko iść do szkoły i opowiedzieć o tym Oldze i Natali.
-Będą zachwycone – powiedział mój tatuś .
Drogie dzieci ! Te małe , i te duże ! Dzisiejszy dzień jest Wasz , tylko Wasz , więc poradzę Wam : bawcie się i niczym sie nie przejmujcie ! No i jeszcze wszystkiego najlepszego i duuuużo prezentów .
Pewnego razu ujrzałam biednego kotka , który wszedł na drzewo i nie potrafił z niego zejść ku mojemu zdziwieniu zzobaczyłam pewnego pana , wziął drabinę mimo , iż słyszałam , że ma lęk wysokości i wspiął się na samą górę drzewa. Wzbudził on u mnie ogromny zachwyt.
Drogie dzieci !
Z okazji dnia dziecka życze wam dużo zdrowia , szczęścia , pomyślności i dużo radości.
Gdzie ja jestem? To niemożliwe! Przecież przed chwilą kładłam się do swojego łóżka, a teraz lecę nad moim domem, spod ciepłej kołdry widzę rozgwieżdżone niebo i uśmiechnięty Księżyc. Nagle, co to !? - zauważyłam, że moje stopy i całe ciało pokrywa puszysta ruda sierść. Ku mojemu zdumieniu, Księżyc niespodziewanie zaszedł, a jego miejsce zastąpił król dnia Słońce.
Lot trwał, nawet nie wiem jak długo, aż wylądowałam wraz z moim przedziwnym wehikułem w murach ogromnego zamczyska, którego ściany skrzyły się od diamentów. Ostrożnie opuściłam bezpieczne łóżko i zobaczyłam
portal, który zaczął mnie przyciągać z wielką siłą. Drzwi otworzyły się na mój widok całkiem przyjaźnie - zapomniałam dodać, że miały oczy i uważnie mnie obserwowały. Stałam w wejściu sali balowej. Szmaragdowa podłoga odbijała się tysiącami iskierek w lustrach wiszących na ścianach. Nieśmiało podeszłam do jednego z nich i ze zdumieniem podziwiałam swoje, jakże różne od znanego mi wcześniej odbicie. Duże zielone bystre oczy – KOCIE! Puszysty rudy ogon, zwinne ciało pantery - to teraz JA! Poruszam się jak dawniej na dwóch łapach, bo nogi to na pewno nie są. Moje ruchy są miękkie i zwinne.
Zauważyłam wiszącą w rogu sali szable i ubranie, o dziwo pasujące na mnie idealnie. Szybko ubrałam suknię, którą już kiedyś widziałam w filmie o piratach. Nosiła ją dzielna córka kapitana Czarnobrodego, postrachu wszystkich
mórz.
Pobiegłam przed siebie aby zwiedzić i poznać bliżej to tajemnicze miejsce. Nie myślałam jednak, że spotkam tu kogoś wyglądającego podobnie do mnie. Zobaczyłam istotę taką jak ja, lecz o czarnej lśniącej sierści. Na początku trochę się jej przestraszyłam.
Szybko jednak okazało się, że jest bardzo miła, sama zaczęła rozmowę pytając:
-Skąd tu się wzięłaś ? -
-Przyleciałam na własnym łóżku – odpowiedziałam nieśmiało. Nieznajoma zaśmiała się dodając:
-Miło mi Cię poznać, jestem Nerra. Oprowadzić Cię po wyspie?
-Wyspie? To tu jest wyspa!? -krzyknęłam ze zdziwieniem.
-Oczywiście, ten zamek jest położony na wyspie. - odpowiedziała.
Dziękuje, bardzo chętnie.
Więc ruszajmy – zaproponowała Nerra.
Nasza wędrówka po podziemiach zamku trwała do momentu, w którym usłyszałyśmy nieznajomy męski głos... Schowałyśmy się za jedną ze ścian i czekałyśmy aż niebezpieczeństwo minie... Nerra powiedziała, że to jeden z piratów złego kapitana Dalmatina, który chce zawładnąć tą i sześcioma innymi wyspami, które znajdują się na Morzu Życia. Bardzo się bałam, ale byłam ciekawa jak wygląda ów kapitan i jego załoga. Pomyślałam, że jeśli chce zawładnąć siedmioma wyspami, to go na pewno spotkamy. Tajemnicze głosy ucichły, więc mogłyśmy iść dalej. Szłyśmy długo krętymi korytarzami, aż zobaczyłyśmy szklane wrota, a przed nimi .... chyba całą załogę kapitana Dalmatina.
Doszłyśmy do wniosku, że będziemy musiały walczyć. Kiedy trafiłam szablą jednego z piratów kapitana Dalmatina , on nagle zniknął jak bańka mydlana. Zrobiłyśmy tak ze wszystkimi, aż w końcu nikt nie stał na naszej drodze. Okazało się że moja broń ma moc unicestwiania zła.
Pchnięte przez nas szklane wrota zaskrzypiały delikatnie, jakby zapraszały do środka. Jedyną drogą za nimi były wielkie czerwonozłote, tajemnicze schody. Były bardzo długie i kręte. Kiedy już myślałyśmy, że nigdy się nie skończą , naszym oczom ukazały się kolejne drzwi. Uchyliłyśmy je i zobaczyłyśmy zupełnie inny świat, cały zielony!
Po łąkach biegało mnóstwo różnych zwierząt, jakich nigdy wcześniej nie widziałam. Niektóre z ufnością podchodziły przyglądając się nam z ciekawością. Droga biegła dalej przez magiczną zieloną krainę, która wydawała się niezamieszkana przez ludzi, aż nagle wyrósł przed nami drewniany domek. Z szablami w reku weszłyśmy śmiało do środka. Tam znajdowało się troje drzwi z niezrozumiałymi dla nas literami. Otworzyłyśmy środkowe i wciągnął nas wir, w którym zobaczyłyśmy wszystkie nasze przygody. Ach, jak było fajnie! Następnie oślepiło nas światło, po czym obudziłam się we własnym łóżku, którym przyleciałam do zamku, a za chwilkę usłyszałam przyjazny, znany mi doskonale głos:
- Zuzanko, wstawaj proszę za 40 minut musisz być w szkole, a jeszcze czeka śniadanko. - to moja kochana Mama. Niestety to wszystko , było tylko snem. Ach, ale szkoda .
-Muszę szybko iść do szkoły i opowiedzieć o tym Oldze i Natali.
-Będą zachwycone – powiedział mój tatuś .
Drogie dzieci ! Te małe , i te duże ! Dzisiejszy dzień jest Wasz , tylko Wasz , więc poradzę Wam : bawcie się i niczym sie nie przejmujcie ! No i jeszcze wszystkiego najlepszego i duuuużo prezentów .
Pewnego razu ujrzałam biednego kotka , który wszedł na drzewo i nie potrafił z niego zejść ku mojemu zdziwieniu zzobaczyłam pewnego pana , wziął drabinę mimo , iż słyszałam , że ma lęk wysokości i wspiął się na samą górę drzewa. Wzbudził on u mnie ogromny zachwyt.
Drogie dzieci !
Z okazji dnia dziecka życze wam dużo zdrowia , szczęścia , pomyślności i dużo radości.