1.Dawno, dawno temu żył sobie królik Bonifacy. 2.Miał prześliczną norkę na skraju lasu. 3.Codziennie rano szedł nad rzekę po wodę, by móc sobie zaparzyć herbatę.
4.Pewnego dnie idąc do miasta zauważył jakąś kartkę przybitą do drzewa. 5.Była to informacja o zbliżającym się festynie dobroczynnym, którego celem jest pomoc wdowom, sierotom i osobom starym bez pomocy. 6.Coś go ukuło w królicze serduszko i postanowił wziąć udział charytatywnej akcji. 7.Wtedy zauważył, że zbiórka odbędzie się 11 sierpnia, ''to już jutro!'' pomyślał. 8.Popędził do miasta po zakupy i w mgnieniu oka był już w domu, więc czym prędzej rozpoczął przygotowania. 9.Następnego dnia po przybyciu na festyn zobaczył, że nie jest jedynym uczestnikiem. 10.Przechodząc przez gromady innych uczetników nagle coś zobaczył i zaniemówił: zobaczył poprostu anioła, którym była pewna panienka.
-Dzie...dzie.....dzieńdobry!-wyjąkał wreszcie Bonifacy.
-O, witaj!-powiedziała nieznajoma-w czym mogę Ci pomóc?-zapytała miłym głosikiem.
-Och, jak cudownie!-rzekła-kolejny uczestnik, nawet nie wiesz ile radości mi sprawia widok bez interesownej pomocy!
-No...no...mi także!-powiedział z niepewnością Bonifacy.
-Czy mógłbyś stanąć tam obok myszy i pomóc im rozdawać żywność?
-O..oczywiście!-odrzekł- a...a jak masz na imię?
-Rozalia-uśmiechnęła się i dała mu całusa.
11.Następnie stanął tam gdzie mu nakazano, ale nie słyszał podziękowań ni próśb, gdyż wciąż myślał tylko o niej Rozalii. 12.Wraz z zachodzącym słońcem festyn dobiegał końca.13.Wtedy Bonifacy zrobił coś, czego bardzo pragnął, ale nie wiedział jak to zrobić. 14.Nie zastanawiając się długo podszedł do niej i zapytał:
-Wyjdziesz za mnie?-zapytał szybko.
W tym momencie Rozalia puściła wszystko co miała w rękach i rzuciła się Bonifacemy na szyję krzycząc:''tak,tak!''. Ślub odbył się tydzień później. Po ceremoni pan młody według zwyczaju wniósł pannę młodą do domu i powiedział:
-Na miesiąc miodowy zwiedzimy cały świat!
-Och, jak cudownie!
-Najpierw odwiedzimy piramidy w Egipcie, potem będziemy rozkoszować się pięknem holenderskich tulipanów, a na koniec udamy się na Alaskę i jako ostatni przstanek potraktujemu Dolonę Kongo!
-Świetnie!-rzekła.
Podczas swojej podróży nauczyli się wielu języków, których nauczyli ich tubylcy, zyskał wielu przyjaciół, ale przedewszystkim przeżyli przgodę swojego życia!
1.Dawno, dawno temu żył sobie królik Bonifacy. 2.Miał prześliczną norkę na skraju lasu. 3.Codziennie rano szedł nad rzekę po wodę, by móc sobie zaparzyć herbatę.
4.Pewnego dnie idąc do miasta zauważył jakąś kartkę przybitą do drzewa. 5.Była to informacja o zbliżającym się festynie dobroczynnym, którego celem jest pomoc wdowom, sierotom i osobom starym bez pomocy. 6.Coś go ukuło w królicze serduszko i postanowił wziąć udział charytatywnej akcji. 7.Wtedy zauważył, że zbiórka odbędzie się 11 sierpnia, ''to już jutro!'' pomyślał. 8.Popędził do miasta po zakupy i w mgnieniu oka był już w domu, więc czym prędzej rozpoczął przygotowania. 9.Następnego dnia po przybyciu na festyn zobaczył, że nie jest jedynym uczestnikiem. 10.Przechodząc przez gromady innych uczetników nagle coś zobaczył i zaniemówił: zobaczył poprostu anioła, którym była pewna panienka.
-Dzie...dzie.....dzieńdobry!-wyjąkał wreszcie Bonifacy.
-O, witaj!-powiedziała nieznajoma-w czym mogę Ci pomóc?-zapytała miłym głosikiem.
-No..no..ja..ja...przyszedłem wspomóc a..akcję ch..charytatywną!
-Och, jak cudownie!-rzekła-kolejny uczestnik, nawet nie wiesz ile radości mi sprawia widok bez interesownej pomocy!
-No...no...mi także!-powiedział z niepewnością Bonifacy.
-Czy mógłbyś stanąć tam obok myszy i pomóc im rozdawać żywność?
-O..oczywiście!-odrzekł- a...a jak masz na imię?
-Rozalia-uśmiechnęła się i dała mu całusa.
11.Następnie stanął tam gdzie mu nakazano, ale nie słyszał podziękowań ni próśb, gdyż wciąż myślał tylko o niej Rozalii. 12.Wraz z zachodzącym słońcem festyn dobiegał końca.13.Wtedy Bonifacy zrobił coś, czego bardzo pragnął, ale nie wiedział jak to zrobić. 14.Nie zastanawiając się długo podszedł do niej i zapytał:
-Wyjdziesz za mnie?-zapytał szybko.
W tym momencie Rozalia puściła wszystko co miała w rękach i rzuciła się Bonifacemy na szyję krzycząc:''tak,tak!''. Ślub odbył się tydzień później. Po ceremoni pan młody według zwyczaju wniósł pannę młodą do domu i powiedział:
-Na miesiąc miodowy zwiedzimy cały świat!
-Och, jak cudownie!
-Najpierw odwiedzimy piramidy w Egipcie, potem będziemy rozkoszować się pięknem holenderskich tulipanów, a na koniec udamy się na Alaskę i jako ostatni przstanek potraktujemu Dolonę Kongo!
-Świetnie!-rzekła.
Podczas swojej podróży nauczyli się wielu języków, których nauczyli ich tubylcy, zyskał wielu przyjaciół, ale przedewszystkim przeżyli przgodę swojego życia!
Mam nadzieję, że pomogłam!! :-)