~Patrzy na mnie jakby chciał coś powiedzieć. Cuż to może być...
Wszystko zaczęło sieod wybuchu wieloletniej wojny pomiędzy U.S.A. a Japonią. Tak też trafiłem do akademii wojskowej a raczej do klubu "Dla miluśinskich". Minęło kilka lat, lecz nadal to była ta sama nudna atmoswera. 21 Stycznia pojawił się w naszej akademii, wysoki mężczyzna z oczami czarnymi niczym otchłań piekła. Sporo czasu minęlo gdy się lepiej poznaliśmy.
-Ałł~!- wrzasnąłem, ponieważ pociągnął mnie za długi warkocz wijący się po moich placach, lepiej niż wąż polujący na swoją ofiarę.
-Co ty wyprawiasz debilu?!- krzyknąłem dość głośno, co obudziło naszego oficera- Sakiyamę Makoto.
-Tylko się zabawialiśmy, niech oficer się nie martwi będziemy ciszej.- rzekł Eskaba w myślach się śmiejąc. Oblałem się rumieńcem ,bo wiedziałem, że ten jego sztuczny uśmieszek to przykrywka. Mamy już 2 semestr pierwszego roku Wojskowej akademii w Japonii by o tym wszystkim zapomnież, postanowiłem dostać się do szkoły oficerskiej w słynnej uczeli West Point- US Military Academy West Point. Wybrałem wydział strzelecki.
Nad bramą słynnej uczelni widnieje motto: "Obowiązek, Honor, Ojczyzna". Myślałem, że me wspomnienia przepadły, jednak nie. Chciałbym jeszcze raz ujrzeć twarz mojego ukochanego. Żałuję, że wcześniej nie powiedziałem mu tego co czuję. Lecz i tak pewnie o mnie zapomniał. Pora wziąć się do pracy. Wziąłem karabin snajperski i namierzyłem nim na manekina. Poczułem dotyk czyjejś dłoni na swoim ramieniu.
-Pamiętaj strzelaj precyzyjnie, każdy strzał jest na wagę złota.- powiedział znajomy mi głos. Rzuciłem karabin na ziemię i znalazłem się w ciepłych objęciach Eskaby. Po trzech miesiącach spędonych w elitarnej akademii, poznaliśmy generała amerykańskiej armi- Baddapa Sleeda. Nasza trójka zaczęła się ze sobą przyjaźnić, niedługo potem wypowiedzieliśmy wojnę Japonii.
Dzięki Eskabie i jego pomocy zabiliśmy generała- Sakiymaę. Na miesiąc przed zakończeniem roku Eskaba szepnął mi do ucha:
-Będę czekał na ciebie w łóżku w Tokyo, też cię kocham. Do zobaczenia za miesiąc.- pocałował mnie na pożegnanie i wyrzuszył do Japonii. Po miesiącu...
Za bramą czeka na mnie szeregowiec wojskowym jeepem, by zawieść na lotnisko przed odlotem do Japonii... Mijam bramę w obecności generała wspaniałej i potężnej Armii Amerykańskiej i mówię:
-Żegnaj mój kochany West Point! Dałeś mi wspaniałe życie!
~Patrzy na mnie jakby chciał coś powiedzieć. Cuż to może być...
Wszystko zaczęło sieod wybuchu wieloletniej wojny pomiędzy U.S.A. a Japonią. Tak też trafiłem do akademii wojskowej a raczej do klubu "Dla miluśinskich". Minęło kilka lat, lecz nadal to była ta sama nudna atmoswera. 21 Stycznia pojawił się w naszej akademii, wysoki mężczyzna z oczami czarnymi niczym otchłań piekła. Sporo czasu minęlo gdy się lepiej poznaliśmy.
-Ałł~!- wrzasnąłem, ponieważ pociągnął mnie za długi warkocz wijący się po moich placach, lepiej niż wąż polujący na swoją ofiarę.
-Co ty wyprawiasz debilu?!- krzyknąłem dość głośno, co obudziło naszego oficera- Sakiyamę Makoto.
-Co wy wyprawiacie kadecie?- spytał spokojnie oficer.
-Tylko się zabawialiśmy, niech oficer się nie martwi będziemy ciszej.- rzekł Eskaba w myślach się śmiejąc. Oblałem się rumieńcem ,bo wiedziałem, że ten jego sztuczny uśmieszek to przykrywka. Mamy już 2 semestr pierwszego roku Wojskowej akademii w Japonii by o tym wszystkim zapomnież, postanowiłem dostać się do szkoły oficerskiej w słynnej uczeli West Point- US Military Academy West Point. Wybrałem wydział strzelecki.
Nad bramą słynnej uczelni widnieje motto: "Obowiązek, Honor, Ojczyzna". Myślałem, że me wspomnienia przepadły, jednak nie. Chciałbym jeszcze raz ujrzeć twarz mojego ukochanego. Żałuję, że wcześniej nie powiedziałem mu tego co czuję. Lecz i tak pewnie o mnie zapomniał. Pora wziąć się do pracy. Wziąłem karabin snajperski i namierzyłem nim na manekina. Poczułem dotyk czyjejś dłoni na swoim ramieniu.
-Pamiętaj strzelaj precyzyjnie, każdy strzał jest na wagę złota.- powiedział znajomy mi głos. Rzuciłem karabin na ziemię i znalazłem się w ciepłych objęciach Eskaby. Po trzech miesiącach spędonych w elitarnej akademii, poznaliśmy generała amerykańskiej armi- Baddapa Sleeda. Nasza trójka zaczęła się ze sobą przyjaźnić, niedługo potem wypowiedzieliśmy wojnę Japonii.
Dzięki Eskabie i jego pomocy zabiliśmy generała- Sakiymaę. Na miesiąc przed zakończeniem roku Eskaba szepnął mi do ucha:
-Będę czekał na ciebie w łóżku w Tokyo, też cię kocham. Do zobaczenia za miesiąc.- pocałował mnie na pożegnanie i wyrzuszył do Japonii. Po miesiącu...
Za bramą czeka na mnie szeregowiec wojskowym jeepem, by zawieść na lotnisko przed odlotem do Japonii... Mijam bramę w obecności generała wspaniałej i potężnej Armii Amerykańskiej i mówię:
-Żegnaj mój kochany West Point! Dałeś mi wspaniałe życie!
Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba :p