Napisz opowiadanie na temat życia klasy, szkoły z użyciem co najmniej 10 związków frazeologicznych (BARDZO PILNE)
BillieJean155
Kiedy wszedłem do klasy panowała tam istna Wieża Babel. Wszyscy krzyczeli jeden przez drugiego. Po pewnym czasie dowiedziałam się, że sprawa dotyczy naszej wycieczki. Podobno luksusowy hotel i cała kraina mlekiem i miodem płynąca miała zamienić się w podrzędny hotelik bez ciepłej wody. Okazało się, że to pomysł Maćka, który teraz najchętniej zapadłby się pod ziemię. Nic dziwnego, bo wszyscy wyzywali go od najgorszych i krzyczeli, że zepsuł nam plany. Obok niego stał już tylko Kamil, wierny adwokat diabła. Postanowiliśmy poruszyć ten temat na godzinie wychowawczej. Do klasy wszedł profesor Pawlicki. Od razu zauważył nasze grobowe miny. -Chyba wiem, co chcecie powiedzieć - stwierdził powoli. - No bo ten barani łeb zepsuł nam wycieczkę! - krzyknął Wojtek z pierwszej ławki. - Tylko bez wyzwisk - upomniał go Pawlicki. - Nie dałoby się czegoś z tym zrobić profesorze? - spytała cicho Marysia. Profesor uśmiechnął się pod nosem. - Oj ja już na prawdę nie wiem, kto tu jest barani łeb... - powiedział - z wami to naprawdę błędne koło. Wszyscy dopytywaliśmy się o co chodzi. - Zrobiliście burze w szklance wody, a my naprawdę żartowaliśmy z tym brakiem ciepłej wody - profesor śmiał się serdecznie. My popatrzyliśmy na niego zdziwieni. Zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Po chwili dopiero zrozumieliśmy o co chodzi. Beczka śmiechu... I wtedy się zaczęło planowanie. Nie mieliśmy odwagi spojrzeć Maćkowi w oczy. Mimo to postanowiliśmy do niego podejść i przeprosić. Nawet się ucieszył, bo przynajmniej na przerwie już więcej nie stał sam jak palec.
-Chyba wiem, co chcecie powiedzieć - stwierdził powoli.
- No bo ten barani łeb zepsuł nam wycieczkę! - krzyknął Wojtek z pierwszej ławki.
- Tylko bez wyzwisk - upomniał go Pawlicki.
- Nie dałoby się czegoś z tym zrobić profesorze? - spytała cicho Marysia. Profesor uśmiechnął się pod nosem.
- Oj ja już na prawdę nie wiem, kto tu jest barani łeb... - powiedział - z wami to naprawdę błędne koło.
Wszyscy dopytywaliśmy się o co chodzi.
- Zrobiliście burze w szklance wody, a my naprawdę żartowaliśmy z tym brakiem ciepłej wody - profesor śmiał się serdecznie. My popatrzyliśmy na niego zdziwieni. Zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Po chwili dopiero zrozumieliśmy o co chodzi. Beczka śmiechu... I wtedy się zaczęło planowanie. Nie mieliśmy odwagi spojrzeć Maćkowi w oczy. Mimo to postanowiliśmy do niego podejść i przeprosić. Nawet się ucieszył, bo przynajmniej na przerwie już więcej nie stał sam jak palec.
Mam nadzieję, że się przyda:P