napisz opowiadanie na temat :wymyśl kolejną przygodę Tomka Sawyera potrzebuję natychmiast
Kamila0012Nastały już długie letnie wieczory. Było jeszcze zupełnie jasno. Tomek nagle przestał gwizdać. Stał przed nim ktoś obcy, chłopiec odrobinę od niego wyższy. Każdy przybysz - bez różnicy wieku i płci - był czymś niezwykłym w małej ubogiej mieścinie St. Petersburg. Chłopiec ubrany był porządnie, nawet jak na dzień powszedni za dobrze. Wprost nie do uwierzenia! Czapkę miał istne cacko! Niebieska sukienna kurtka, zapięta na wszystkie guziki, była nowiutka i czysta, podobnie jak spodnie. Na nogach miał buciki, choć był to tylko piątek. Miał nawet kokardę z pstrej wstążki. Było w nim coś wielkomiejskiego, co Tomka oburzyło do głębi. Im dłużej chłonął wzrokiem to wspaniałe zjawisko, im wyżej zadzierał nosa w pogardzie dla tego okazu elegancji, tym nędzniejszy wydawał mu się jego własny wygląd. Obaj chłopcy milczeli. Gdy jeden się poruszył, poruszył się i drugi, ale tylko bokiem i w kółko. Długo stali naprzeciw siebie i mierzyli się wzrokiem. Wreszcie Tomek powiedział: - Dać w ucho? - Spróbuj! - Czemu nie? - Bo nie. - Dostaniesz i tyle. - Akurat! - Zobaczysz. - Nieprawda! -Tak! - Nie! Kłopotliwe milczenie. Potem Tomek zaczął na nowo: - Jak się nazywasz? - Co ci do tego? - Jak będę chciał, to będzie mi do tego. - To czemu nie chcesz? - Jak będziesz dużo gadał, to zechcę. - Dużo, dużo, dużo!... No i co? - Myślisz, że taki z ciebie wielki elegant, co? Jedną rękę przywiążę sobie na plecach, a drugą będę tłukł, ile wlezie. - No to dlaczego tego nie zrobisz? Wciąż się tylko odgrażasz. - Nie zaczepiaj mnie, bo uderzę. - Właśnie... tysiące już widziałem takich łapciuchów. - Kawaler! Widzisz go, jaki ważny! Ale kapelusik! - Jak się nie podoba, to mi go strąć. Proszę bardzo, tylko kto to zrobi, nieprędko się potem wyliże. - Jesteś kłamca. - Ty sam kłamiesz! - Tchórz! Chciałby się bić, a boi się! - Zjeżdżaj z drogi! - Eee, zamknij się, bo stuknę cegłą w głowę. - Niemożliwe. - Możliwe. - Więc czemu tego nie robisz? Ciągle tylko mówisz, co byś zrobił. A wiesz dlaczego? Bo się boisz. - Nie boję się! - Jeszcze jak! -Nie! -Tak! Znowu zamilkli i znów przystawiają się do siebie i mierzą się wzrokiem. Wreszcie stanęli ramię w ramię. - Wynoś się stąd! - zawołał Tomek. - Sam się wynoś! - A ja nie chcę! - Ja też! Stali tak naprzeciw siebie, wysunąwszy po jednej nodze dla lepszej równowagi, i dysząc nienawiścią, z całej siły napierali na siebie. Żaden jednak nie mógł uzyskać przewagi nad przeciwnikiem. Wreszcie, czerwoni jak buraki, z zachowaniem należytej ostrożności odstąpili od siebie, a Tomek powiedział: - Jesteś tchórz, ty szczeniaku. Powiem mojemu starszemu bratu, to rozłoży cię małym palcem. - Gwiżdżę na twego starszego brata! Mój brat jest większy od twojego. Przerzuci go przez ten płot jak piłkę. (Obaj bracia byli oczywiście zmyśleni). - Kłamiesz! - Gadaj zdrów! Tomek palcem nogi narysował na ziemi kreskę i powiedział: - Spróbuj przekroczyć tę linię, a dostaniesz tyle, ile wlezie. Spróbuj, zobaczysz! Nieznajomy natychmiast przekroczył kreskę mówiąc: - Zobaczymy, co teraz zrobisz. - Nie zbliżaj się! Uważaj! - No... na co czekasz? - Do licha! Daj dwa centy, a już biorę się do roboty. Nieznajomy wyjął z kieszeni dwa miedziaki i złośliwie się uśmiechając podał je Tomkowi. Ten podbił mu rękę i centy upadły na ziemię. Chłopcy rzucili się na siebie i sczepiwszy się jak dwa koty, zaczęli się tarzać po ziemi. Targali się za włosy, darli sobie ubrania, okładali się pięściami, rozdrapywali nosy i okrywali się kurzem i sławą. Wreszcie sytuacja się wyjaśniła i na polu walki z kurzawy wynurzył się Tomek - siedział okrakiem na nieprzyjacielu i okładał go kułakami. - Masz dosyć? - zawołał. Chłopak usiłował wyrwać się z uścisku i płakał, najwięcej ze złości. - Masz dosyć? i Tomek tłukł dalej. Wreszcie chłopak wykrztusił: „dosyć" i Tomek puścił go mówiąc: - Dostałeś za swoje. Na drugi raz uważaj kogo się czepiasz. Obcy chłopak oddalił się szybko, otrzepując ubranie, płacząc i pociągając nosem. Raz po raz oglądał się i odgrażał się Tomkowi. Tomek odpowiedział mu szyderczym śmiechem i z miną zwycięzcy ruszył do domu. Ledwie się jednak odwrócił, nieznajomy podniósł kamień, cisnął go i trafił Tomka między łopatki, po czym zwiał w podskokach. Tomek gonił zdrajcę aż do domu i w ten sposób dowiedział się, gdzie mieszka. Przez pewien czas stał na posterunku przed bramą, wzywając nieprzyjaciela, aby wyszedł mu na spotkanie. Ale chłopak tylko stroił do Tomka miny przez okno. Wyzwania nie przyjął. Wreszcie zjawiła się matka wroga, nazwała Tomka złym, wstrętnym, ordynarnym chłopakiem i kazała mu iść precz. Odszedł więc, ale ostrzegł, żeby ten chłopczyk więcej nie wchodził mu w drogę.
- Dać w ucho?
- Spróbuj!
- Czemu nie?
- Bo nie.
- Dostaniesz i tyle.
- Akurat!
- Zobaczysz.
- Nieprawda! -Tak!
- Nie!
Kłopotliwe milczenie. Potem Tomek zaczął na nowo:
- Jak się nazywasz?
- Co ci do tego?
- Jak będę chciał, to będzie mi do tego.
- To czemu nie chcesz?
- Jak będziesz dużo gadał, to zechcę.
- Dużo, dużo, dużo!... No i co?
- Myślisz, że taki z ciebie wielki elegant, co? Jedną rękę przywiążę sobie na plecach, a drugą będę tłukł, ile wlezie.
- No to dlaczego tego nie zrobisz? Wciąż się tylko odgrażasz.
- Nie zaczepiaj mnie, bo uderzę.
- Właśnie... tysiące już widziałem takich łapciuchów.
- Kawaler! Widzisz go, jaki ważny! Ale kapelusik!
- Jak się nie podoba, to mi go strąć. Proszę bardzo, tylko kto to zrobi, nieprędko się potem wyliże.
- Jesteś kłamca.
- Ty sam kłamiesz!
- Tchórz! Chciałby się bić, a boi się!
- Zjeżdżaj z drogi!
- Eee, zamknij się, bo stuknę cegłą w głowę.
- Niemożliwe.
- Możliwe.
- Więc czemu tego nie robisz? Ciągle tylko mówisz, co byś zrobił. A wiesz dlaczego? Bo się boisz.
- Nie boję się!
- Jeszcze jak!
-Nie!
-Tak!
Znowu zamilkli i znów przystawiają się do siebie i mierzą się wzrokiem. Wreszcie stanęli ramię w ramię.
- Wynoś się stąd! - zawołał Tomek.
- Sam się wynoś!
- A ja nie chcę!
- Ja też!
Stali tak naprzeciw siebie, wysunąwszy po jednej nodze dla lepszej równowagi, i dysząc nienawiścią, z całej siły napierali na siebie. Żaden jednak nie mógł uzyskać przewagi nad przeciwnikiem. Wreszcie, czerwoni jak buraki, z zachowaniem należytej ostrożności odstąpili od siebie, a Tomek powiedział:
- Jesteś tchórz, ty szczeniaku. Powiem mojemu starszemu bratu, to rozłoży cię małym palcem.
- Gwiżdżę na twego starszego brata! Mój brat jest większy od twojego. Przerzuci go przez ten płot jak piłkę. (Obaj bracia byli oczywiście zmyśleni).
- Kłamiesz!
- Gadaj zdrów!
Tomek palcem nogi narysował na ziemi kreskę i powiedział:
- Spróbuj przekroczyć tę linię, a dostaniesz tyle, ile wlezie. Spróbuj, zobaczysz!
Nieznajomy natychmiast przekroczył kreskę mówiąc:
- Zobaczymy, co teraz zrobisz.
- Nie zbliżaj się! Uważaj!
- No... na co czekasz?
- Do licha! Daj dwa centy, a już biorę się do roboty. Nieznajomy wyjął z kieszeni dwa miedziaki i złośliwie się uśmiechając podał je Tomkowi. Ten podbił mu rękę i centy upadły na ziemię. Chłopcy rzucili się na siebie i sczepiwszy się jak dwa koty, zaczęli się tarzać po ziemi. Targali się za włosy, darli sobie ubrania, okładali się pięściami, rozdrapywali nosy i okrywali się kurzem i sławą. Wreszcie sytuacja się wyjaśniła i na polu walki z kurzawy wynurzył się Tomek - siedział okrakiem na nieprzyjacielu i okładał go kułakami.
- Masz dosyć? - zawołał.
Chłopak usiłował wyrwać się z uścisku i płakał, najwięcej ze złości.
- Masz dosyć? i Tomek tłukł dalej.
Wreszcie chłopak wykrztusił: „dosyć" i Tomek puścił go mówiąc:
- Dostałeś za swoje. Na drugi raz uważaj kogo się czepiasz.
Obcy chłopak oddalił się szybko, otrzepując ubranie, płacząc i pociągając nosem. Raz po raz oglądał się i odgrażał się Tomkowi. Tomek odpowiedział mu szyderczym śmiechem i z miną zwycięzcy ruszył do domu. Ledwie się jednak odwrócił, nieznajomy podniósł kamień, cisnął go i trafił Tomka między łopatki, po czym zwiał w podskokach.
Tomek gonił zdrajcę aż do domu i w ten sposób dowiedział się, gdzie mieszka. Przez pewien czas stał na posterunku przed bramą, wzywając nieprzyjaciela, aby wyszedł mu na spotkanie. Ale chłopak tylko stroił do Tomka miny przez okno. Wyzwania nie przyjął. Wreszcie zjawiła się matka wroga, nazwała Tomka złym, wstrętnym, ordynarnym chłopakiem i kazała mu iść precz. Odszedł więc, ale ostrzegł, żeby ten chłopczyk więcej nie wchodził mu w drogę.