Napisz opowiadanie na temat ''Moja przygoda w lesie''' Może być coś wymyślonego. gdzieś ze 20 linijek mam na to ; )) za fajne opowiadanie będzie najlepsza odpowiedż !! proszę tylko pomozcie mii ; ))
asia185
pewnego dnia poszłam na dwór. zobaczyłam moja kolezanke wiec podeszlam do niej. miala ona roztawiony namiot, a w nim swojego krolika. nie byl on zbyt grzycznym krolikiem ale postanowilysmy wziac go na smycz. niestety lucyna,moja kolezanka miala z tym klopoty. nie mogly to byc male klopoty bo puszek, jej krolik uciekl. najpierw biegal po lace, ale wkrotce wbiegl na mala uliczke poczym do ogrodu jakiegos domu. gdy zorientowalysmy sie ze krolika tam nie ma postanowilysmy isc za dom gdzie byl las. cale szczescie puszek nie uciekl dalej bo zatrzymaly go kolce jakiegos krzaku. lucyna od razu go z tamtad uwolnila i poszla do domu.jej mama byla przerazona nasza przygoda. cale szczescie za puszkowi nic sie nie stalo a lucyna nigdy nie wezmie go na dwor.
MYSLE ZE TAKIE COS WYSTARCZY
4 votes Thanks 1
kiniaczek1997
Pewnego dnia wybrałem się na spacer do parku. Było zimno, ponuro. Szerokimi alejami chodzili zakochani szepcąc sobie miłe słówka. Na moim zegarku wskazywała godzina 16.00. Usiadłam na starej, drewnianej ławeczce. Myślałam i myśłałam. Za kilkanaście minut usiadł przy mnie chłopak. I zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam się jak ma na imię, nazwisko i ile ma lat. A nazywał się Marcin Rybicki i miał piętnaście lat. Nasza rozmowa trwała wieki. Wkońcu musiałam iśc do domu. Ale on dał mi swój numer. Na drugi dzień pisałam z nim całe popołudnie.Wkońcu się umówiliśmy. To było niezapomniane wyjście do parku.
3 votes Thanks 1
LiMonAda
Daleko, daleko stąd...wybrałam się z moim przyjacielem na spacer po lesie. Wiatr szumiał w koronach drzew, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że jestem w gaiku sama...tylko ja i on. Był to mój najlepszy przyjaciel. Miał kasztanowe włosy, delikatne piegi na twarzy i dziecięca urodę. Znałam go od zawsze. Gdy popatrzyłam w jego ciemne oczy pomyślałam, że jestem w siódmym niebie. Ptaki cicho śpiewały, a my spacerowaliśmy pośród kłujących krzewów dzikich jeżyn. Nagle...zza drzew ujrzałam jakieś stworzenie. Zaciekawieni pobiegliśmy w stronę postaci. Gdy się przybliżyliśmy nie za wiele zdążyłam zobaczyć, bo tajemnicza postać zdążyła uciec. Już straciłam nadzieję, i w tej samej chwili przyjaciel pociągnął mnie mocno za rękę. Skradaliśmy się depcząc suche liście i gałązki. Stanęłam jak wryta, gdy przed nami rozciągała się spora polanka, a na niej... domek z piernika. Przed nim stali: Jaś i Małgosia...To było dziwne...krzyknęłam w kierunku dzieci, które przede mną uciekły. Krzyczałam i krzyczałam, gdy dostałam z liścia w twarz. Zobaczyłam nade mną mną zmartwioną twarz przyjaciela i szumiące liście. Zemdlałam, jak się to stało? nie wiem...on też nie chce wiedzieć, ani powiedzieć. Czy to może ta tajemnicza postac?
miala ona roztawiony namiot, a w nim swojego krolika. nie byl on zbyt grzycznym krolikiem ale postanowilysmy wziac go na smycz. niestety lucyna,moja kolezanka miala z tym klopoty. nie mogly to byc male klopoty bo puszek, jej krolik uciekl. najpierw biegal po lace, ale wkrotce wbiegl na mala uliczke poczym do ogrodu jakiegos domu. gdy zorientowalysmy sie ze krolika tam nie ma postanowilysmy isc za dom gdzie byl las. cale szczescie puszek nie uciekl dalej bo zatrzymaly go kolce jakiegos krzaku. lucyna od razu go z tamtad uwolnila i poszla do domu.jej mama byla przerazona nasza przygoda.
cale szczescie za puszkowi nic sie nie stalo a lucyna nigdy nie wezmie go na dwor.
MYSLE ZE TAKIE COS WYSTARCZY
Usiadłam na starej, drewnianej ławeczce. Myślałam i myśłałam. Za kilkanaście minut usiadł przy mnie chłopak. I zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam się jak ma na imię, nazwisko i ile ma lat. A nazywał się Marcin Rybicki i miał piętnaście lat. Nasza rozmowa trwała wieki. Wkońcu musiałam iśc do domu. Ale on dał mi swój numer. Na drugi dzień pisałam z nim całe popołudnie.Wkońcu się umówiliśmy.
To było niezapomniane wyjście do parku.
Ptaki cicho śpiewały, a my spacerowaliśmy pośród kłujących krzewów dzikich jeżyn. Nagle...zza drzew ujrzałam jakieś stworzenie. Zaciekawieni pobiegliśmy w stronę postaci. Gdy się przybliżyliśmy nie za wiele zdążyłam zobaczyć, bo tajemnicza postać zdążyła uciec. Już straciłam nadzieję, i w tej samej chwili przyjaciel pociągnął mnie mocno za rękę. Skradaliśmy się depcząc suche liście i gałązki. Stanęłam jak wryta, gdy przed nami rozciągała się spora polanka, a na niej... domek z piernika. Przed nim stali: Jaś i Małgosia...To było dziwne...krzyknęłam w kierunku dzieci, które przede mną uciekły. Krzyczałam i krzyczałam, gdy dostałam z liścia w twarz. Zobaczyłam nade mną mną zmartwioną twarz przyjaciela i szumiące liście. Zemdlałam, jak się to stało? nie wiem...on też nie chce wiedzieć, ani powiedzieć. Czy to może ta tajemnicza postac?