Napisz opowiadanie na podstawie wiersza "pan od przyrody" Zbigniewa Herberta
zuzka12222
Opowiadanie na podstawie wiersza Z.Herberta „Pan od przyrody”
Wyszłam zmęczona z sali. Już po godzinie wykładu byłam wyczerpana, a moi uczniowie znudzeni. Kiedyś wydawało mi się, że to takie proste i łatwe-stać przed pięćdziesięcioma studentami i dwie godziny mówić na temat symbiozy, ekosystemu, czy pierwotniaków. Niestety, dziecięce myśli często nas zawodzą . Wyszłam z uczelni. Zamyślona oglądałam jedną z wystaw sklepowych, gdy nagle usłyszałam: - Dzień dobry pani profesor. – Dopiero po chwili zauważyłam Piotra Nowaka, studenta z trzeciego roku. -Och, Dzień dobry. - Czy mógłbym pani coś powiedzieć? - Ależ oczywiście, słucham. - Myślę, że nasze lekcje są zbyt monotonne. Nie chcę tu pani profesor urazić, ale sama teoria nam nie wystarczy do tego, aby całkowicie poznać świat przyrody, zrozumieć do końca o co w tym wszystkim chodzi. Mam nadzieję, że pani tym nie obraziłem, ale trzy lata chciałem to powiedzieć. Teraz przepraszam, ale śpieszę się do domu. Do widzenia. - Do zobaczenia w przyszłym tygodniu...- odpowiedziałam i zamiast skręcić w uliczkę prowadzącą do mojego domu, poszłam do miłej kawiarenki, którą odwiedzałam już w latach szkolnych. Od tego czasu bardzo tu się zmieniło. W miejscu, gdzie kiedyś wisiały urocze zdjęcia dzieci, dziś pojawił się telewizor plazmowy. Na drewnianym parapecie, gdzie cyrklami i długopisami wypisywaliśmy nasze myśli, inicjały sympatii, dziś pojawił się marmurowy kamień, a na nim ładne storczyki. Białe ściany dziś są beżowe, w czerwone urocze wzorki, a w niektórych miejscach wiszą lustra. Jednak podłogi, stoliki, krzesła, a nawet okna zostały te same. To wszystko tworzy niepowtarzalny klimat. Usiadłam w miejscu, gdzie kiedyś zawsze po lekcjach siadałam z koleżankami i kolegami ze szkoły. Pijąc czerwoną oranżadę obgadywaliśmy nauczycieli i śmialiśmy się przy tym przekrzykując siebie nawzajem. Pomyślałam o tym, co powiedział mi dziś Nowak i właśnie wtedy przypomniał mi się pan od przyrody ze szkoły podstawowej. - Lewańska Martyna! Do odpowiedzi proszę. – mawiał. Z rumieńcami na twarzy niemalże biegłam do jego biurka. Opowiadałam co robiliśmy na ostatniej lekcji, czego dowiedzieliśmy się z wykonywanego doświadczenia i trochę mieszając słowa podawałam mu definicje, które najtrudniej było mi zapamiętać. Czekałam na każdą lekcję myśląc o tym, jakie zwierzątko lub roślinkę przyniesie na następne zajęcia pan Soćko.. Był dla mnie idealnym nauczycielem, wzorem do naśladowania. Jego historie, które czasami opowiadał, zawsze pokazywały nam, że należy być dobrym człowiekiem. Gdy coś zbroiliśmy, nigdy na nas nie krzyczał. Za wszelką cenę próbował nam pokazać złe strony tego, co zrobiliśmy. Tłumaczył nam, że przezywając słabszych kolegów ranimy ich, był wtedy smutny. Dlatego staraliśmy się nie robić niczego złego. Nie chcieliśmy do zawieść. Pewnego dnia przyszedł do szkoły jakiś blady. Uśmiechał się, ale widać było, że coś jest nie tak. Dalej ciekawie prowadził lekcje, ale znikła ta jego energia. coraz częściej widać było zmęczenie. Zdarzało się, że nie przychodził do szkoły. Najpierw były to jednodniowe nieobecności, potem dłuższe. Jednak zawsze, gdy wracał starał się ukrywać złe samopoczucie. Pewnego dnia, gdy rozmawialiśmy o wirusach zemdlał. Przyjechała po niego karetka. Wszyscy przerażeni patrzyliśmy jak wynoszą go ze szkoły. Po szkole chodziliśmy do szpitala, bezskutecznie próbując wyciągnąć od lekarzy wiadomość o stanie jego zdrowia. Wszyscy w szkole chodzili zamyśleni, u nauczycieli też było widać przygnębienie. Pamiętam dokładnie, to był poniedziałek... Siedząc na schodach przed wejściem do szkoły, podeszła do nas pani dyrektor. Próbowała ukryć łzy, nie udało jej się. Płacząc powiedziała nam, że pan od przyrody zmarł.
12 votes Thanks 16
Zgłoś nadużycie!
Bohaterem wiersza jest nauczyciel przyrody.Był on wysokim,nienagannie ubranym czlowiekiem.To właśnie dzięki niemu uczniowie poznawali świat przyrody.Pokazywał im bezwarunkowe odruchy żab,nauczył odróżniac ziarna roślin.Pokazał beztroskie i radosne dzieciństwo.I wtedy nastała wojna.W drugim jej roku ,,zabili pana od przyrody łobuzy od historii,,.Ale pan od przyrody tak naprawdę nie zginął.Teraz ,,chodzi po długich promieniach,,i nie przreywa swoich przyrodoznawczych poszukiwan.W oczach swoich uczniow nadal pozostał nieśmiertelny,bo każdy element przyrody utożsamiany jest z nauczycielem. To był wspaniały człowiek,pedagog.Każdy chciałby miec takiego nauczyciela,który potrafił ,,zarazic,, swoich uczniow miłością do przyrody.
„Pan od przyrody”
Wyszłam zmęczona z sali. Już po godzinie wykładu byłam wyczerpana, a moi uczniowie znudzeni. Kiedyś wydawało mi się, że to takie proste i łatwe-stać przed pięćdziesięcioma studentami i dwie godziny mówić na temat symbiozy, ekosystemu, czy pierwotniaków. Niestety, dziecięce myśli często nas zawodzą . Wyszłam z uczelni.
Zamyślona oglądałam jedną z wystaw sklepowych, gdy nagle usłyszałam:
- Dzień dobry pani profesor. – Dopiero po chwili zauważyłam Piotra Nowaka, studenta z trzeciego roku.
-Och, Dzień dobry.
- Czy mógłbym pani coś powiedzieć?
- Ależ oczywiście, słucham.
- Myślę, że nasze lekcje są zbyt monotonne. Nie chcę tu pani profesor urazić, ale sama teoria nam nie wystarczy do tego, aby całkowicie poznać świat przyrody, zrozumieć do końca o co w tym wszystkim chodzi. Mam nadzieję, że pani tym nie obraziłem, ale trzy lata chciałem to powiedzieć. Teraz przepraszam, ale śpieszę się do domu. Do widzenia.
- Do zobaczenia w przyszłym tygodniu...- odpowiedziałam i zamiast skręcić w uliczkę prowadzącą do mojego domu, poszłam do miłej kawiarenki, którą odwiedzałam już w latach szkolnych.
Od tego czasu bardzo tu się zmieniło. W miejscu, gdzie kiedyś wisiały urocze zdjęcia dzieci, dziś pojawił się telewizor plazmowy. Na drewnianym parapecie, gdzie cyrklami i długopisami wypisywaliśmy nasze myśli, inicjały sympatii, dziś pojawił się marmurowy kamień, a na nim ładne storczyki. Białe ściany dziś są beżowe, w czerwone urocze wzorki, a w niektórych miejscach wiszą lustra. Jednak podłogi, stoliki, krzesła, a nawet okna zostały te same. To wszystko tworzy niepowtarzalny klimat. Usiadłam w miejscu, gdzie kiedyś zawsze po lekcjach siadałam z koleżankami i kolegami ze szkoły. Pijąc czerwoną oranżadę obgadywaliśmy nauczycieli i śmialiśmy się przy tym przekrzykując siebie nawzajem. Pomyślałam o tym, co powiedział mi dziś Nowak i właśnie wtedy przypomniał mi się pan od przyrody ze szkoły podstawowej.
- Lewańska Martyna! Do odpowiedzi proszę. – mawiał.
Z rumieńcami na twarzy niemalże biegłam do jego biurka. Opowiadałam co robiliśmy na ostatniej lekcji, czego dowiedzieliśmy się z wykonywanego doświadczenia i trochę mieszając słowa podawałam mu definicje, które najtrudniej było mi zapamiętać. Czekałam na każdą lekcję myśląc o tym, jakie zwierzątko lub roślinkę przyniesie na następne zajęcia pan Soćko.. Był dla mnie idealnym nauczycielem, wzorem do naśladowania. Jego historie, które czasami opowiadał, zawsze pokazywały nam, że należy być dobrym człowiekiem. Gdy coś zbroiliśmy, nigdy na nas nie krzyczał. Za wszelką cenę próbował nam pokazać złe strony tego, co zrobiliśmy. Tłumaczył nam, że przezywając słabszych kolegów ranimy ich, był wtedy smutny. Dlatego staraliśmy się nie robić niczego złego. Nie chcieliśmy do zawieść.
Pewnego dnia przyszedł do szkoły jakiś blady. Uśmiechał się, ale widać było, że coś jest nie tak. Dalej ciekawie prowadził lekcje, ale znikła ta jego energia. coraz częściej widać było zmęczenie. Zdarzało się, że nie przychodził do szkoły. Najpierw były to jednodniowe nieobecności, potem dłuższe. Jednak zawsze, gdy wracał starał się ukrywać złe samopoczucie. Pewnego dnia, gdy rozmawialiśmy o wirusach zemdlał. Przyjechała po niego karetka. Wszyscy przerażeni patrzyliśmy jak wynoszą go ze szkoły. Po szkole chodziliśmy do szpitala, bezskutecznie próbując wyciągnąć od lekarzy wiadomość o stanie jego zdrowia. Wszyscy w szkole chodzili zamyśleni, u nauczycieli też było widać przygnębienie. Pamiętam dokładnie, to był poniedziałek... Siedząc na schodach przed wejściem do szkoły, podeszła do nas pani dyrektor. Próbowała ukryć łzy, nie udało jej się. Płacząc powiedziała nam, że pan od przyrody zmarł.
To był wspaniały człowiek,pedagog.Każdy chciałby miec takiego nauczyciela,który potrafił ,,zarazic,, swoich uczniow miłością do przyrody.