Napisz opowiadanie na 1 stronę i pół pt"Dziwny Dzień" Może być to zmyślone ale ma być realistyczne . na dzisiaj ! Na polaka .
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Był piękny wakacyjny dzień. Niebo było bezchmurne, wiał ciepły wietrzyk. Pewnego dnia poszedłem nad morze popływać. Na plaży było dużo wczasowiczów szukających ochłody tego gorącego dnia, trudno było znaleźć wolne miejsce do opalania. Po kilku minutach znalazłem kawałek plaży po czym rozłożyłem się z moimi rzeczami i postanowiłem popływać. Fale były dość wysokie co było kolejną rozrywką i ochłodą w tym dniu. Po kilku godzinach, gdy już część ludzi poszła na obiad, pojawiła się ona. Dziewczyna marzenie. Nie mogłem spuścić z niej wzroku. Była piękną brunetką o jakże pięknej i smuklej budowie ciała. Rozłozyła się obok mojego miejsca. Stwierdziałem że
nie skorzystać z możliwości rozmowy z kimś takim to najgorsze z możliwych rozwiązań. Postanowiłem przysiąść się i zagadać, lecz jej uroda odebrała mi myśli. Jak zacząć rozmowę? Na jaki temat? To było okropne. Jednakże postanowiłem wyjść na ręcznik, a może ona zrobi pierwszy krok? Myliłem się. Leżała na swoim ręczniku opalając się. Dostałem jeszcze większego mętliku w głowie. co mogę zrobić, jak zacząć rozmowę, jak ma na imię, z jakiego miasta przyjechała? Te pytania dręczyły mnie najbardziej. Postanowiłem zrobić pierwszy krok. Pierwsze co mi przyszło na myśl to zacząć rozmowę na przykład o pogodzie, albo zapytać się jak ma na imię a może coś się stanie…
-Jak masz na imię, a może anioły nie mają imion?
Gdy spojrzała na mnie, skamieniałem. Jej piękne, niebieskie oczy potrafiły zaczarować niejednego. Gdy odpowiedziała zamurowało mnie. Głos, jaki tylko anioły mają, a może to był właśnie anioł? Odpowiedziała mi na pytanie:
-Nie jestem aniołem, a może szkoda. Na imię mam Paulina.
-Ja jestem Mateusz –odpowiedziałem
-Bardzo mi milo, a z jakiego miasta pochodzisz? –zapytała
-Z Warszawy.
-A to wielka szkoda, ja pochodzę z Krakowa.
Jaki to cios był dla mnie gdy dowiedziałem się ze nie będziemy mogli spotykać się na co dzień, pozostało mi nacieszyć się jej urodą na zapas, ponieważ po chwili zabrała rzeczy i powiedziała:
-Szkoda, że nie jesteśmy z tego samego miasta, a ja niestety już muszę iść, do widzenia.
Po kilku sekundach szoku nieśmiało odpowiedziałem:
-Żegnaj, może jeszcze kiedyś się spotkamy…
Po dłuższym czasie siedzenia i rozpamiętywania tej rozmowy zaczęło się ściemniać i musiałem wracać do domu. Tej nocy nie mogłem spać, myślałem tylko o tej jakże wspanialej chwili jaką, była rozmowa z nią.
Dzisiaj w nocy lunatykował zdarzyło mi się po raz pierwszy lunatykowanie. Nie pamiętam co mi się śniło, ale wiem, że wstałam i siedziałam z jakąś minutę na krześle. Mój starszy brat jeszcze nie spał, więc kiedy zobaczył, że siedzę podszedł do mnie i zaczął mówić. Na dźwięk głosu obudziłam się, powiedziałam mu że nie wiem dlaczego tu siedze. Zaczął się ze mnie śmiać. Nie robiłam sobie nic z tego bo Kuba, jak każdy starszy brat często naśmiewał się ze swojej młodszej siostry. Poszłam do kuchni, napiłam się i się położyłam. Znowu zasnęłam. Przespałam już całą noc, bez lunatykowania. Kiedy wstałam rano Kuba znowu się ze mnie śmiał, a mama z tatą dopytywali się. Mieli tony poważne. Wyjaśniłam im, że nie pamiętam. Powiedzieli mi, że lunatykowałam i to chyba przez dzisiejszą pełnie. Temat się skończył. Zjadłam śniadanie i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się. Przed domem czekały już na mnie koleżanki. Nie powiedziałam im, co wydarzyło się dzisiaj w nocy. Pewnie by się śmiały i rozpowiedziały całej klasie. Kiedy rozmawiały ja czułam się tak jakbym już to słyszała, jakbym przy tym była. Bardzo dobrze wiedziałam kiedy każda z nich coś powie i co takiego. Stwierdziłam to za coś dziwnego. Przeszłam do klasy. Pierwszą lekcją była matematyka. Poznawaliśmy pierwiastki, ale znowu wiedziałam co pani powie, napisze. I ku mojemu zdziwieniu przykłady jakie pani pisała znałam. Byłam pewna, że to nie mogło się powtarzać, bo to była pierwsza lekcja z tego. Po matematyce już się to nie powtórzyło. Kiedy wróciłam do domu opowiedziałam o wszystkim mamie. Nie była w jakimś specjalnym szoku. Powiedziała mi, że to nic nie ma wspólnego z lunatykowaniem. Nazwała to Déjà vu. I wyjaśniła mi, że jest to odczucie, że jakaś sytuacja się już wydarzyła i jesteśmy do tego święcie przekonani. Poprostu dziwnym trafem tak przypadło na jeden dzień. Ten dzień wydał mi się na prawdę dziwny i jestem pewna że nie zapomnę go do końca życia.
dobrze? :)