Napisz opowiadanie "Mój pobyt na bezludnej wyspie"- z elementami opisu. Gdzieś tak na 3 str. musze to mieć na 11.02. Plisss nie muszi byś to opowiadanie z dialogiem. Najważniejsze żeby było z elementami opisu. Z góry dzięki.
lubiejescxd123
Pewnego słonecznego dnia wraz z moją przyjaciółką Izką wybrałyśmy się na ryby. Mój dziadek pożyczył nam sprzęt no i co najważniejsze łodkę, bez której ani rusz! Spakowałyśmy co najważniejsze i wyruszyłyśmy w drogę. Słońce grzało niesamowicie! Ryby brały jedna za drugą, już prawie na pokładzie się nie mieściły. Aż tu nagle...cisza, nie ma ani jednej rybki. Nie wiedziałam o co chodzi. Nagle tak już koniec rybek?- zapytałam Izkę, a ona tylko się roześmiała,że wszystkie już złowiłysmy. Nie chciało mi się wierzyć. Coś musiało być nie tak, tylko co. Zastanawiałam się i zastanawiałam, aż tu nagle słońce zaczeło zachodzić a nie było nawet 15. - Izka - chodź zawracajmy, pogoda się psuje! - No weź, dopiero co zaczełam się dobrze bawić. A tam jest jedna chmurka, zaraz przejdzie i znów będzie słonecznie! Zobaczysz!- zapewniała mnie przyjaciółka. Jednak, 15 minut mineło i nic, nadal ciemno, nawet jakby ciemniej i wiatr zaczął wiać. Nie wiedziałam o co chodzi, ale znów poprosiłam Izkę o powrót do domu. Odmówiła, nic dziwnego skoro jest uparta i zawsze postawi na swoim. Łódką zaczeło trząść na wszystkie strony, zaczął padać deszcz, pioruny, burza! - Izka, załóż kamizelkę!- założyła z przerażeniem w oczach. Nagle chyba straciłam przytomność, bo nie pamiętałam co robię na wyspie na której nikogo nie ma. Są tu tylko drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa. Izka, Izka - gdzie jesteś! Jesteś tu? - krzyczałam stojąc w miejscu. Nagle zza drzewa wyskoczyła. A tutaj jestem.- roześmiała się, nabrałam Cie co? Mnie to nie śmieszyło a ona była w dobrym nastroju. Nie wiedziałam jak stąd wrócimy, bo nasza łódką była rozbita na kilkaset części, których nie da się złożyć. Już się zbiera noc, bo coraz zimniej i ciemniej i słońca już w ogole nie widać. Poszłyśmy więc w głąb z nadzieją,że kogoś tu znajdziemy i udzieli nam jakiejkolwiek pomocy. Aż tu nagle Izka - patrz, patrz tu są banany! Może zjemy trochę? Byłam bardzo głodna więc nie odmówiła, zaczełyśmy jeść i jeść, aż chyba z siedem zjadłam. No, ale Izka o wiele więcej ode mnie- zresztą jak zawsze. Nagle na drzewie zobaczyłyśmy jakiś domek. Była drabina więc weszłysmy z wahaniem do środka. Nikogo nie było,a domek w środku był przepiękny. Jak domek na drzewie z dzieciństwa, taki jaki sobie wymarzylam. Dwa łóżka, na środku dywan, stolik i dwa krzesła jakby dla nas specjalnie. Postanowiłyśmy przenocować tutaj. Dobranoc- powiedziałam. Tak, tak dobranoc-odpowiedziała Izka i zasnełyśmy. Ja jednak nie mogłam zasnąć, ale w końcu mi się udało. Jednak długo nie pospałam bo obudziło mnie pukanie do drzwi. Puk,puk!- otwierać ktoś się odezwał. Wystraszyłam się, obudziłam Izkę i postanowiłyśmy otworzyć. Otwieramy, patrzymy i aż nie dowierzamy a tu małpa! Tylko mówiła jak my, po ludzku! Opowiedziałyśmy jej jak się tu znalazłyśmy a ona postanowiła nam pomóc. Zaczełyśmy robić łódkę! Aż nagle, Michalinko, Michalino już czas wstać do szkoły!-mówiła mama. Wstałam i zdałam sobie sprawę że to był tylko sen. W szkole opowiedziałam wszystko Izce i obie się śmiałysmy.
Aż tu nagle...cisza, nie ma ani jednej rybki. Nie wiedziałam o co chodzi. Nagle tak już koniec rybek?- zapytałam Izkę, a ona tylko się roześmiała,że wszystkie już złowiłysmy. Nie chciało mi się wierzyć. Coś musiało być nie tak, tylko co. Zastanawiałam się i zastanawiałam, aż tu nagle słońce zaczeło zachodzić a nie było nawet 15.
- Izka - chodź zawracajmy, pogoda się psuje!
- No weź, dopiero co zaczełam się dobrze bawić. A tam jest jedna chmurka, zaraz przejdzie i znów będzie słonecznie! Zobaczysz!- zapewniała mnie przyjaciółka.
Jednak, 15 minut mineło i nic, nadal ciemno, nawet jakby ciemniej i wiatr zaczął wiać. Nie wiedziałam o co chodzi, ale znów poprosiłam Izkę o powrót do domu. Odmówiła, nic dziwnego skoro jest uparta i zawsze postawi na swoim. Łódką zaczeło trząść na wszystkie strony, zaczął padać deszcz, pioruny, burza!
- Izka, załóż kamizelkę!- założyła z przerażeniem w oczach.
Nagle chyba straciłam przytomność, bo nie pamiętałam co robię na wyspie na której nikogo nie ma. Są tu tylko drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa.
Izka, Izka - gdzie jesteś! Jesteś tu? - krzyczałam stojąc w miejscu. Nagle zza drzewa wyskoczyła. A tutaj jestem.- roześmiała się, nabrałam Cie co?
Mnie to nie śmieszyło a ona była w dobrym nastroju. Nie wiedziałam jak stąd wrócimy, bo nasza łódką była rozbita na kilkaset części, których nie da się złożyć. Już się zbiera noc, bo coraz zimniej i ciemniej i słońca już w ogole nie widać. Poszłyśmy więc w głąb z nadzieją,że kogoś tu znajdziemy i udzieli nam jakiejkolwiek pomocy. Aż tu nagle Izka - patrz, patrz tu są banany! Może zjemy trochę? Byłam bardzo głodna więc nie odmówiła, zaczełyśmy jeść i jeść, aż chyba z siedem zjadłam. No, ale Izka o wiele więcej ode mnie- zresztą jak zawsze. Nagle na drzewie zobaczyłyśmy jakiś domek. Była drabina więc weszłysmy z wahaniem do środka. Nikogo nie było,a domek w środku był przepiękny. Jak domek na drzewie z dzieciństwa, taki jaki sobie wymarzylam. Dwa łóżka, na środku dywan, stolik i dwa krzesła jakby dla nas specjalnie. Postanowiłyśmy przenocować tutaj. Dobranoc- powiedziałam. Tak, tak dobranoc-odpowiedziała Izka i zasnełyśmy. Ja jednak nie mogłam zasnąć, ale w końcu mi się udało. Jednak długo nie pospałam bo obudziło mnie pukanie do drzwi. Puk,puk!- otwierać ktoś się odezwał. Wystraszyłam się, obudziłam Izkę i postanowiłyśmy otworzyć. Otwieramy, patrzymy i aż nie dowierzamy a tu małpa! Tylko mówiła jak my, po ludzku! Opowiedziałyśmy jej jak się tu znalazłyśmy a ona postanowiła nam pomóc. Zaczełyśmy robić łódkę! Aż nagle, Michalinko, Michalino już czas wstać do szkoły!-mówiła mama. Wstałam i zdałam sobie sprawę że to był tylko sen. W szkole opowiedziałam wszystko Izce i obie się śmiałysmy.