Napisz opowiadanie lub artykuł na temat Życie ludzi po obu stronach Żelaznych kurtyn. PO której stronie życia było twoim zdaniem lepsze. Podaj argumenty na poparcie swego stanowiska.
daje wszytkie moje punkty Na poniedziałek proszę
dziambunia
To są moje refleksje , więc nie wiem czy Ci pomogłam , ale mam nadzieję , że tak.
Recesja, z którą od pewnego czasu musimy się borykać, skutecznie zahamowała realizację poszerzających się postulatów liberalizmu. Już od czasów liceum zastanawiała mnie wizja utrzymania armii w państwie liberalnym. Analizując owe zagadnienie w postaci czysto teoretycznej można było pozwolić sobie na tego typu dywagacje. Powszechnie wiadomym jest, iż znakomita większość, nawet tych bardziej zagorzałych liberałów, kwestię opłacania wojska widziała w obowiązkach państwa, co zresztą musiało wiązać się z konsekwencją płacenia antyliberalnych podatków. Wracając do tematu, pełen ciekawości zdecydowałem się zaczerpnąć opinii eksperta- nauczyciela WOSu. Otóż pierwsza część odpowiedzi była oczywista. Brzmiała ona "to jest bardzo ciekawa sprawa". Dalej już nie było tak wesoło. Jedną z propozycji kół liberalnych było utrzymywanie armii przez różnego rodzaju fundacje. Reakcja była oczywista, moja mina przypominała znany emotikon- -_^ Cóż, nie mieściło mi się w głowie powierzanie obronności pozarządowym datkom, których wcale nie musiałoby być. Co gorsza, donorzy mogliby utworzyć swego rodzaju lobby, które miałoby możliwość pisania scenariusza nie tylko składu, ale użycia armii. Końca czarnych scenariuszy nie było widać. Dopatrywałem się różnego rodzaju puczy i snułem wiele innych katastroficznych wizji rodem ze świata thrillerów politycznych. Na szczęście, jak każdy szał histerii i ten miał swój koniec, niemniej, przyszedł czas na kolejne wydarzenia zarówno w Polsce jak i zagranicą. Profesjonalizacja armii Dzięki temu, nie doświadczy mnie mycie toalet szczoteczką do zębów czy wysłuchiwania dobrych rad typu "Droń, jak się nie zamkniecie, zorganizuję wam oddzielne manewry, że popamiętacie ich do końca życia. Zrozumiano, szeregowy?!". Jednak, całą tę górę zalet należałoby rozważać w skali mikro i makro. Na pierwszy rzut oka, sprawa ma się bardzo optymistycznie z mojego egoistycznego punktu widzenia, ale... jeżeli nie wezmę udziału w procesie "stawania się prawdziwym mężczyzną", nie będę wiedział jak zachować się w sytuacji kryzysowej, udzielić pierwszej pomocy, czy choćby trzymać karabin wycelowany we wroga, a nie w siebie, a to będzie przekładało się na sprawę ogółu społeczeństwa w razie problemów. Zostawiając z dala tę dygresję, uzawodowienie armii wiąże się z drastycznym obniżeniem jej liczebności. Oznacza to, iż liczba terenów, na których prowadzone będą operacje militarne zmniejszy się drastycznie. Do niedawna, w razie poważnych kłopotów możliwe (choć bardzo mało prawdopodobne) byłoby wysłanie żołnierzy zasadniczej służby w celu załatania dziury, natomiast transport kompletnie niewyszkolonych chłopaków jest absolutnie wykluczony. Do czego zmierzam? Wojsko ma określony budżet, który zawsze będzie zbyt mały, by zorganizować odpowiednio wyszkoloną i wyposażoną armię. W związku z tym, państwo musi poszukiwać wsparcia w sferze pomiędzy wojskiem/państwem, a cywilami, odgrywającej nie tylko rolę wypełniania luki. Armie prywatne, firmy ochroniarskie i organizacje paramilitarne To jest to, co kręgi libertariańskie lubią najbardziej. Oczywiście, jest różny stopień wnikania państwa w strukturę tych jednostek, my jednak skupmy się na tych bardziej niezależnych. Jakie dodatkowe zalety niosą ze sobą prywatne armie? Otóż, dzisiejsze stosunki dyplomatyczne między krajami są bardzo cienkim lodem i jakiekolwiek drgnięcie może spowodować rozpad całej struktury. Separacja państwa od takiej firmy ochroniarskiej daje możliwość państwu upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Primo, wojsko z racji swego statusu nie będzie mogło w niehumanitarny sposób rozprawiać się z niewygodnymi osobami, na których nie ma jeszcze wystarczających haków. Secundo, państwo, w którym toczy się konflikt nie będzie mogło nic zarzucić państwu prowadzącemu działania, ponieważ w przypadku pomyłki będzie, że "zawiniła" organizacja wspierająca (np. firma najemna), a nie sama armia państwowa. Nasuwa się tutaj casus amerykańskiej firmy ochroniarskiej Blackwater, która otworzyła ogień do ludności cywilnej w jednej z sunnickich wiosek. Konsekwencje były przede wszystkim wyciągane w samej organizacji i jej powiązaniach z rządem USA. Dla porównania, warto wspomnieć o incydencie w Nanghar Khel, gdzie za spust pociągnęli żołnierze armii polskiej, a nie żadnej innej organizacji najemników. Mała różnica, ale brzmi kompletnie inaczej, prawda?
Tworzenie armii zawodowych w państwach miało świadczyć o stopniowym rozbrajaniu potencjału militarnego poszczególnych krajów, niemniej, postępujący liberalizm coraz częściej dopuszcza możliwość angażowania najemników, którzy nie powinni mieć miejsca w tej układance. W dalszej perspektywie mówi się o całkowitym zastąpieniu armii państwowej, co tworzy jeszcze bardziej niebezpieczną sytuację, aniżeli opisane przeze mnie wcześniej armie utrzymujące się z datków fundacji. W końcu, im większa będzie konkurencja, tym więcej rzeczy będzie gotowa zrobić dana firma dla utrzymania się na rynku.
Recesja, z którą od pewnego czasu musimy się borykać, skutecznie zahamowała realizację poszerzających się postulatów liberalizmu. Już od czasów liceum zastanawiała mnie wizja utrzymania armii w państwie liberalnym. Analizując owe zagadnienie w postaci czysto teoretycznej można było pozwolić sobie na tego typu dywagacje. Powszechnie wiadomym jest, iż znakomita większość, nawet tych bardziej zagorzałych liberałów, kwestię opłacania wojska widziała w obowiązkach państwa, co zresztą musiało wiązać się z konsekwencją płacenia antyliberalnych podatków. Wracając do tematu, pełen ciekawości zdecydowałem się zaczerpnąć opinii eksperta- nauczyciela WOSu. Otóż pierwsza część odpowiedzi była oczywista. Brzmiała ona "to jest bardzo ciekawa sprawa". Dalej już nie było tak wesoło. Jedną z propozycji kół liberalnych było utrzymywanie armii przez różnego rodzaju fundacje. Reakcja była oczywista, moja mina przypominała znany emotikon- -_^ Cóż, nie mieściło mi się w głowie powierzanie obronności pozarządowym datkom, których wcale nie musiałoby być. Co gorsza, donorzy mogliby utworzyć swego rodzaju lobby, które miałoby możliwość pisania scenariusza nie tylko składu, ale użycia armii. Końca czarnych scenariuszy nie było widać. Dopatrywałem się różnego rodzaju puczy i snułem wiele innych katastroficznych wizji rodem ze świata thrillerów politycznych. Na szczęście, jak każdy szał histerii i ten miał swój koniec, niemniej, przyszedł czas na kolejne wydarzenia zarówno w Polsce jak i zagranicą.
Profesjonalizacja armii
Dzięki temu, nie doświadczy mnie mycie toalet szczoteczką do zębów czy wysłuchiwania dobrych rad typu "Droń, jak się nie zamkniecie, zorganizuję wam oddzielne manewry, że popamiętacie ich do końca życia. Zrozumiano, szeregowy?!". Jednak, całą tę górę zalet należałoby rozważać w skali mikro i makro. Na pierwszy rzut oka, sprawa ma się bardzo optymistycznie z mojego egoistycznego punktu widzenia, ale... jeżeli nie wezmę udziału w procesie "stawania się prawdziwym mężczyzną", nie będę wiedział jak zachować się w sytuacji kryzysowej, udzielić pierwszej pomocy, czy choćby trzymać karabin wycelowany we wroga, a nie w siebie, a to będzie przekładało się na sprawę ogółu społeczeństwa w razie problemów. Zostawiając z dala tę dygresję, uzawodowienie armii wiąże się z drastycznym obniżeniem jej liczebności. Oznacza to, iż liczba terenów, na których prowadzone będą operacje militarne zmniejszy się drastycznie. Do niedawna, w razie poważnych kłopotów możliwe (choć bardzo mało prawdopodobne) byłoby wysłanie żołnierzy zasadniczej służby w celu załatania dziury, natomiast transport kompletnie niewyszkolonych chłopaków jest absolutnie wykluczony. Do czego zmierzam? Wojsko ma określony budżet, który zawsze będzie zbyt mały, by zorganizować odpowiednio wyszkoloną i wyposażoną armię. W związku z tym, państwo musi poszukiwać wsparcia w sferze pomiędzy wojskiem/państwem, a cywilami, odgrywającej nie tylko rolę wypełniania luki.
Armie prywatne, firmy ochroniarskie i organizacje paramilitarne
To jest to, co kręgi libertariańskie lubią najbardziej. Oczywiście, jest różny stopień wnikania państwa w strukturę tych jednostek, my jednak skupmy się na tych bardziej niezależnych. Jakie dodatkowe zalety niosą ze sobą prywatne armie? Otóż, dzisiejsze stosunki dyplomatyczne między krajami są bardzo cienkim lodem i jakiekolwiek drgnięcie może spowodować rozpad całej struktury. Separacja państwa od takiej firmy ochroniarskiej daje możliwość państwu upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Primo, wojsko z racji swego statusu nie będzie mogło w niehumanitarny sposób rozprawiać się z niewygodnymi osobami, na których nie ma jeszcze wystarczających haków. Secundo, państwo, w którym toczy się konflikt nie będzie mogło nic zarzucić państwu prowadzącemu działania, ponieważ w przypadku pomyłki będzie, że "zawiniła" organizacja wspierająca (np. firma najemna), a nie sama armia państwowa. Nasuwa się tutaj casus amerykańskiej firmy ochroniarskiej Blackwater, która otworzyła ogień do ludności cywilnej w jednej z sunnickich wiosek. Konsekwencje były przede wszystkim wyciągane w samej organizacji i jej powiązaniach z rządem USA. Dla porównania, warto wspomnieć o incydencie w Nanghar Khel, gdzie za spust pociągnęli żołnierze armii polskiej, a nie żadnej innej organizacji najemników. Mała różnica, ale brzmi kompletnie inaczej, prawda?
Tworzenie armii zawodowych w państwach miało świadczyć o stopniowym rozbrajaniu potencjału militarnego poszczególnych krajów, niemniej, postępujący liberalizm coraz częściej dopuszcza możliwość angażowania najemników, którzy nie powinni mieć miejsca w tej układance. W dalszej perspektywie mówi się o całkowitym zastąpieniu armii państwowej, co tworzy jeszcze bardziej niebezpieczną sytuację, aniżeli opisane przeze mnie wcześniej armie utrzymujące się z datków fundacji. W końcu, im większa będzie konkurencja, tym więcej rzeczy będzie gotowa zrobić dana firma dla utrzymania się na rynku.