Pewnego poranka czerwony kapturek poszedł na grzyby.Pomyślał że da ich troche swojej babci która leżała w swoim domku po drugiej stronie lasu.Gdy już uzbierała cały koszyczek zauważyła że zapadł zmrok.Przestraszyła się tym faktem i zaczęła szukać drogi powrotnej aż tu nagle zobaczyła jakieś czerwone oczy ! Zaczeła uciekać między drzewami,krzakami.Zbliżające oczy były bardzo blisko ! I nie widząc drogi wpadła w rów który był pułapką.Nikt już jej od tamtego czasu nie widział. KONIEC xD
Czytałem książkę, było cicho i spokojnie. Słychać było jedynie szum wiatru i szelest liści spadających z drzew. Po chwili wiatr zaczął się wzmagać a z nieba zaczęły padać krople deszczu. Nagle zrobiło się ciemno i duszno. Niewiadomo skąd nadciągnęły chmury a z oddali dobiegły delikatne ?pomruki?, Ulica stała się cała błyszcząca jak lustro wody o zachodzie słońca. Drzewa które dotychczas były nieruchome ,znienacka zaczęły się kołysać. Najpierw delikatnie, potem coraz mocniej, aż wydawało się, że ich pnie nie wytrzymają naporu wzmagającego się wiatru. Liście początkowo podrygujące w lekkich podmuchach wiatru, rozpoczęły zwariowany taniec. A deszcz, który na początku siąpił monotonnie przeszedł nagle w ulewę, która bębniła wściekle po błyskawicznie wyludniających się ulicach. Poboczami zaczęły płynąc strumienie wody porywając spadające liście. Miało się wrażenie, że za chwilę cała ulica zamieni się we rwący, górski potok. Ludzie, przechadzający się dotychczas leniwym krokiem, biegali nerwowo we wszystkich kierunkach szukając schronienia, nie zważając na powstające niczym jeziora kałuże. Na ciemniejącym niebie, jak cięcia mieczem, widoczne były białe błyskawice. Początkowy, delikatny pomruk przerodził się w potężne grzmoty ,jakby stado słoni przebiegło po drodze. Całość przedstawiała piękny i fascynujący widok, który jednocześnie przeraża swoją potęgą.
Pewnego poranka czerwony kapturek poszedł na grzyby.Pomyślał że da ich troche swojej babci która leżała w swoim domku po drugiej stronie lasu.Gdy już uzbierała cały koszyczek zauważyła że zapadł zmrok.Przestraszyła się tym faktem i zaczęła szukać drogi powrotnej aż tu nagle zobaczyła jakieś czerwone oczy ! Zaczeła uciekać między drzewami,krzakami.Zbliżające oczy były bardzo blisko ! I nie widząc drogi wpadła w rów który był pułapką.Nikt już jej od tamtego czasu nie widział. KONIEC xD
Czytałem książkę, było cicho i spokojnie. Słychać było jedynie szum wiatru i szelest liści spadających z drzew. Po chwili wiatr zaczął się wzmagać a z nieba zaczęły padać krople deszczu. Nagle zrobiło się ciemno i duszno. Niewiadomo skąd nadciągnęły chmury a z oddali dobiegły delikatne ?pomruki?, Ulica stała się cała błyszcząca jak lustro wody o zachodzie słońca.
Drzewa które dotychczas były nieruchome ,znienacka zaczęły się kołysać. Najpierw delikatnie, potem coraz mocniej, aż wydawało się, że ich pnie nie wytrzymają naporu wzmagającego się wiatru. Liście początkowo podrygujące w lekkich podmuchach wiatru, rozpoczęły zwariowany taniec. A deszcz, który na początku siąpił monotonnie przeszedł nagle w ulewę, która bębniła wściekle po błyskawicznie wyludniających się ulicach. Poboczami zaczęły płynąc strumienie wody porywając spadające liście. Miało się wrażenie, że za chwilę cała ulica zamieni się we rwący, górski potok.
Ludzie, przechadzający się dotychczas leniwym krokiem, biegali nerwowo we wszystkich kierunkach szukając schronienia, nie zważając na powstające niczym jeziora kałuże.
Na ciemniejącym niebie, jak cięcia mieczem, widoczne były białe błyskawice. Początkowy, delikatny pomruk przerodził się w potężne grzmoty ,jakby stado słoni przebiegło po drodze.
Całość przedstawiała piękny i fascynujący widok, który jednocześnie przeraża swoją potęgą.