Napisz opowiadanie które dzieje sie w lesie gdzie bohaterem jest gołąb
SzaraMyszka
Pewnego słonecznego dnia gdy spacerowałam po parku zza dzewa wyleciał piękny biały ptak.Bardzo interesuję sie ptakami więc zaczęłam za nim iść. Rozpoznałam , że to gołąb. Po chwili zatrzymał sie w parku i zaczął jeść chleb , który tam leżał.Zdziwiłam się trochę , bo myślałam , że gołębie jedzą tylko ziarno.Wzięłam aparat do ręki i zrobiłam mu kilka zdjęć. Nagle wział kawałek chleba i zaczął lecieć dalej. Cały czas za nim szłam i po chwili zatrzymał się w lesie. Na drzewie miał gniazdo i swoją gołębicę . Z gniazda dobiegało wesołe kwilenie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam małe gołąbki w gnieździe . Zrobiłam im kilka zdjęć i poszłam do domu. Gdy opowiedziałam to mamie powiedziała , że mogłabym pomóc tym gołębiom . Wstałam z rana , wzięłam troche zboża do woreczka i zaniosłam go do gniazda gołębi. Bardzo zaimponował mi ten gołab , który musiał codziennie dostarczać jedzenie swojej rodzinie.Z zebranych zdjęć zrobiłam pokaz w szkole pani Marta od przyrody bardzo mnie pochwaliła i powiedziała , że bardzo pomogłam tym gołębiom. Od teraz już zawsze pomagałam napotkanym zwierzętom. Do naszego karmnika przylatywały wszystkie ptaki z okolicy.A gołębie , którym pomogłam zawsze miały co jeść.
1 votes Thanks 1
elena2580
Pewnego dnia, kiedy przelatywałem nad pobliskim lasem, usłyszałem przerażający krzyk. Serce we mnie zamarło, bo przecież jestem tylko szarym gołąbkiem. Ale pokonałem swój strach i z duszą na ramieniu zniżyłem lot. Chciałem tylko znad korony drzew zobaczyć co się stało, ale nic nie ujrzałem. Juz chciałem odfrunąć, ale owy przeraźliwy krzyk powtórzył się. Nie dało mi to spokoju i wylądowałem na zimnym głazie. Rozejrzałem się dokoła, ale nic nie wskazywało na to, iż ktoś, kto potrzebuje pomocy znajduje się w tej okolicy. Rozłożylem skrzydła i przycupnęłem na gałęzi starej sosny. I nagle ujrzałęm widok, tak przerażający, że wszystkie pióra na moim karku nastoszyły się. Słyący ze złych czynów jastrząb atakował białą, małą gołębicę. Biedna mała najwidoczniej nie mogła latać, bo cały czas z przerażeniem chowała się między drzewami, a okutny drapieżnik bawił się nią.Nie wiedziałem, co mam robić. Mogłem wyruszyć na pomoc, ale dla nas oboje mogło się to tragicznie skończyć. Mogłem także odlecieć i tym samym skazać gołębicę na niechybną śmierć. W końcu podjąłem decyzję. Nie będę tchórzem, jeśli zginę to jako bohater. Wykorzystując to, że mała skryła się za głazem, na którym wylądowałęm, a jastrząb był jeszcze daleko podleciałem do niej. -Hej, mała. Leć za mną, zgubimy go. - powiedziałem do niej łamanym głosem. Spojrzała na mnie przestraszona. -Nie latam tak szybko, dopadnie mnie.. Dlatego chowam się na ziemi, i jeszcze żyję, a w przestworzach byłabym już obiadem.. Jej oczy zaszły łzami. -Spokojnie, mamy przewagę. Jastrząb chyba nie wie, gdzie się ukryłaś. Na prawdę w to wierzyłem, bo prześladowca rozglądał się uważnie. Jeśli nie zauważy od razu, że wylatujemy, mamy spore szanse za ucieczkę. -Ja nie chcę zginąć... Ja... Nie chcę...- prawie płakała. Tylko tego mi brakowało, rozczulania się! -Cicho!- zganiłem ją. - Leć za mną jak dam ci znak. Gotowa? Kiwnęła dziobem. Ostrożnie wzbiłem się do góry. Na znak, gołębica zrobiła to samo co ja. Lecieliśmy między drzewami, żeby stary łotr nas nie zauważył. Na szczęście udało się. -Dziękuję ci, dziękuję! - Mała była na prawdę wdzięczna. -Dobra, nie ma sprawy. A teraz muszę już lecieć.- Wzbiłem się wyżej, a ona za mną. -Nie możemy lecieć razem? Muszę ci się jakoś odwdzięczyć! -Nie ma o czym mówić. I proszę cie, nie leć za mną. Leć po swoich.- Zrozumniałem, że nie odczepi się tak szybko. -Widzisz, ten jastrząb rozproszył cała moję rodzinę. Zostałam sama. I nie chcę wracać w tamtą srtonę , bo on tam może jeszcze być. Nie mam się gdzie podziać, więc proszę, pozwól mi z tobą lecieć. No trudno, uratowałem ją to teraz muszę się nią zająć. -Tylko żebyś mi nie marudziła!- uśmiechnęłem się ironicznie. -Nie bój się, będę najlepszą towarzyszką!- obiecała. I rzeczywiście, dotrzymała tej obietnicy. Bo była najlepszą kompanką. Byliśmy razem aż do końca. Aż do dnia, w którym z nienacka zaatakował ją ten sam jastrząb. Tym razem nie udało mi się jej uratowac. Widziałem, jak ginie w szponach mardercy. Nigdy jej nie zapomnę. Lubię przesiadywać na głazie, pod krórym spotkaliśmy się po raz pierwszy. To miejsce przypomina mi moją małą, białą gołębicę- najlepszą towarzyszkę.
Po chwili zatrzymał sie w parku i zaczął jeść chleb , który tam leżał.Zdziwiłam się trochę , bo myślałam , że gołębie jedzą tylko ziarno.Wzięłam aparat do ręki i zrobiłam mu kilka zdjęć. Nagle wział kawałek chleba i zaczął lecieć dalej. Cały czas za nim szłam i po chwili zatrzymał się w lesie. Na drzewie miał gniazdo i swoją gołębicę . Z gniazda dobiegało wesołe kwilenie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam małe gołąbki w gnieździe . Zrobiłam im kilka zdjęć i poszłam do domu. Gdy opowiedziałam to mamie powiedziała , że mogłabym pomóc tym gołębiom . Wstałam z rana , wzięłam troche zboża do woreczka i zaniosłam go do gniazda gołębi. Bardzo zaimponował mi ten gołab , który musiał codziennie dostarczać jedzenie swojej rodzinie.Z zebranych zdjęć zrobiłam pokaz w szkole pani Marta od przyrody bardzo mnie pochwaliła i powiedziała , że bardzo pomogłam tym gołębiom.
Od teraz już zawsze pomagałam napotkanym zwierzętom. Do naszego karmnika przylatywały wszystkie ptaki z okolicy.A gołębie , którym pomogłam zawsze miały co jeść.
-Hej, mała. Leć za mną, zgubimy go. - powiedziałem do niej łamanym głosem.
Spojrzała na mnie przestraszona.
-Nie latam tak szybko, dopadnie mnie.. Dlatego chowam się na ziemi, i jeszcze żyję, a w przestworzach byłabym już obiadem..
Jej oczy zaszły łzami.
-Spokojnie, mamy przewagę. Jastrząb chyba nie wie, gdzie się ukryłaś.
Na prawdę w to wierzyłem, bo prześladowca rozglądał się uważnie. Jeśli nie zauważy od razu, że wylatujemy, mamy spore szanse za ucieczkę.
-Ja nie chcę zginąć... Ja... Nie chcę...- prawie płakała.
Tylko tego mi brakowało, rozczulania się!
-Cicho!- zganiłem ją. - Leć za mną jak dam ci znak. Gotowa?
Kiwnęła dziobem.
Ostrożnie wzbiłem się do góry. Na znak, gołębica zrobiła to samo co ja. Lecieliśmy między drzewami, żeby stary łotr nas nie zauważył. Na szczęście udało się.
-Dziękuję ci, dziękuję! - Mała była na prawdę wdzięczna.
-Dobra, nie ma sprawy. A teraz muszę już lecieć.- Wzbiłem się wyżej, a ona za mną.
-Nie możemy lecieć razem? Muszę ci się jakoś odwdzięczyć!
-Nie ma o czym mówić. I proszę cie, nie leć za mną. Leć po swoich.- Zrozumniałem, że nie odczepi się tak szybko.
-Widzisz, ten jastrząb rozproszył cała moję rodzinę. Zostałam sama. I nie chcę wracać w tamtą srtonę , bo on tam może jeszcze być. Nie mam się gdzie podziać, więc proszę, pozwól mi z tobą lecieć.
No trudno, uratowałem ją to teraz muszę się nią zająć.
-Tylko żebyś mi nie marudziła!- uśmiechnęłem się ironicznie.
-Nie bój się, będę najlepszą towarzyszką!- obiecała.
I rzeczywiście, dotrzymała tej obietnicy. Bo była najlepszą kompanką. Byliśmy razem aż do końca. Aż do dnia, w którym z nienacka zaatakował ją ten sam jastrząb. Tym razem nie udało mi się jej uratowac. Widziałem, jak ginie w szponach mardercy.
Nigdy jej nie zapomnę.
Lubię przesiadywać na głazie, pod krórym spotkaliśmy się po raz pierwszy. To miejsce przypomina mi moją małą, białą gołębicę- najlepszą towarzyszkę.
Mam nadzieję, że może byc. :))