Deszczowym rankiem uczniowie wsiedli do pociągu. Długo oczekiwali tej wycieczki, bo nocleg w starym, ponurym zamczysku to niecodzienne zdarzenie. Asia jak zwykle nie wyspała się, a że z Wrocławia jest szmat drogi, to zasnęła w przedziale pociągu. Magda zauważyła, że jej koleżanka śpi bardzo niespokojnie i jest przeraźliwie roztrzęsiona. Po dłuższej obserwacji Magda chwyciła Asię za ramię i zaczęła ją budzić. -Aśka! Aśka! Budź się! -Puść mnie! Zostaw…- krzyczała jeszcze przez sen. -Co się dzieje?! -Aaa, to ty… Nie uwierzysz… Ja… To chciało mnie udusić…- mówiła Asia, nie mogąc jeszcze złapać oddechu. -Co ty opowiadasz?! To tylko sen! Pani Ola pytała o ciebie, gdy spałaś. -Pewnie znowu ktoś się za mnie podał przez telefon. Nie ważne. Gdy dotarli na miejsce, wszyscy z wesołym krzykiem wybiegli z pociągu, a Asia idąc wolnym krokiem cały czas wspominała ten sen. -Co to mogło być? Nic nie rozumiem z tego snu…- mówiła sama do siebie. - Dlaczego ta zjawa próbowała mnie zamordować?! Takie sny nie przychodzą bez powodu. Na razie nikomu o tym nie powiem, bo pomyślą, że zwariowałam… Nadszedł czas kolacji. Wszyscy zasiedli przy wielkim stole w sali balowej. Pani Ola bezustannie przyglądała się zamyślonej Asi. Magda nie mogła się z nią dogadać, w ogóle nie kontaktowała i mówiła niezrozumiałe rzeczy. Nadszedł czas spania. Uczniowie rozeszli się do pokoi, a dziewczynkom przypadł dwuosobowy pokój i bardzo się z tego ucieszyły. Wnętrze ich sypialni było mroczne, ściany z dużych, ciemnoszarych cegieł. Światło wpadało tam przez małe, podłużne okno od wschodniej strony. Przy naprzeciwległych ścianach znajdowały się dwa dębowe łoża z kolumnami. Przyjaciółki zapaliły sobie świece na kinkietach ściennych dla nastroju. Magda szybko zasnęła, a Asię nadal dręczyły te myśli. Gdy na zegarze w głównym korytarzu wybiła północ, echo rozniosło dwanaście donośnych dźwięków, które brzmiały niczym klątwa. Nagle siedzącą na łożu dziewczynkę zaczął otaczać wiatr, lecz inny niż ten jesienny czy deszczowy. Zaczął ją obezwładniać. Płomień świeczek niespokojnie drżał, aż w końcu zaniknął w ciemnościach głuchej nocy. Oświetlona blaskiem księżyca zjawa zbliżała się coraz szybciej śledzona kamiennym wzrokiem Asi. Nie czuła swojego pulsu, krzyczała, lecz coś ją zagłuszało. Tajemnicza postać wnikła w dziewczynkę i zapadła w ciemności. Na drugi dzień Asi nie było. Magda z krzykiem wybiegła z pokoju i zgłosiła to pani Oli. Wycieczka natychmiast wyruszyła do domów, a zjawa od tego czasu codziennie o północy pochłania jakąś osobę, która przebywa w zamku.
Deszczowym rankiem uczniowie wsiedli do pociągu. Długo oczekiwali tej wycieczki, bo nocleg w starym, ponurym zamczysku to niecodzienne zdarzenie.
Asia jak zwykle nie wyspała się, a że z Wrocławia jest szmat drogi, to zasnęła w przedziale pociągu. Magda zauważyła, że jej koleżanka śpi bardzo niespokojnie i jest przeraźliwie roztrzęsiona. Po dłuższej obserwacji Magda chwyciła Asię za ramię i zaczęła ją budzić.
-Aśka! Aśka! Budź się!
-Puść mnie! Zostaw…- krzyczała jeszcze przez sen.
-Co się dzieje?!
-Aaa, to ty… Nie uwierzysz… Ja… To chciało mnie udusić…- mówiła Asia, nie mogąc jeszcze złapać oddechu.
-Co ty opowiadasz?! To tylko sen! Pani Ola pytała o ciebie, gdy spałaś.
-Pewnie znowu ktoś się za mnie podał przez telefon. Nie ważne.
Gdy dotarli na miejsce, wszyscy z wesołym krzykiem wybiegli z pociągu, a Asia idąc wolnym krokiem cały czas wspominała ten sen.
-Co to mogło być? Nic nie rozumiem z tego snu…- mówiła sama do siebie. - Dlaczego ta zjawa próbowała mnie zamordować?! Takie sny nie przychodzą bez powodu. Na razie nikomu o tym nie powiem, bo pomyślą, że zwariowałam…
Nadszedł czas kolacji. Wszyscy zasiedli przy wielkim stole w sali balowej. Pani Ola bezustannie przyglądała się zamyślonej Asi. Magda nie mogła się z nią dogadać, w ogóle nie kontaktowała i mówiła niezrozumiałe rzeczy. Nadszedł czas spania. Uczniowie rozeszli się do pokoi, a dziewczynkom przypadł dwuosobowy pokój i bardzo się z tego ucieszyły. Wnętrze ich sypialni było mroczne, ściany z dużych, ciemnoszarych cegieł. Światło wpadało tam przez małe, podłużne okno od wschodniej strony. Przy naprzeciwległych ścianach znajdowały się dwa dębowe łoża z kolumnami. Przyjaciółki zapaliły sobie świece na kinkietach ściennych dla nastroju. Magda szybko zasnęła, a Asię nadal dręczyły te myśli. Gdy na zegarze w głównym korytarzu wybiła północ, echo rozniosło dwanaście donośnych dźwięków, które brzmiały niczym klątwa. Nagle siedzącą na łożu dziewczynkę zaczął otaczać wiatr, lecz inny niż ten jesienny czy deszczowy. Zaczął ją obezwładniać. Płomień świeczek niespokojnie drżał, aż w końcu zaniknął w ciemnościach głuchej nocy. Oświetlona blaskiem księżyca zjawa zbliżała się coraz szybciej śledzona kamiennym wzrokiem Asi. Nie czuła swojego pulsu, krzyczała, lecz coś ją zagłuszało. Tajemnicza postać wnikła w dziewczynkę i zapadła w ciemności. Na drugi dzień Asi nie było. Magda z krzykiem wybiegła z pokoju i zgłosiła to pani Oli.
Wycieczka natychmiast wyruszyła do domów, a zjawa od tego czasu codziennie o północy pochłania jakąś osobę, która przebywa w zamku.