Napisz opowiadanie do pamiętnika (jako Bilbo ) o dowolnej przygodzie
ciasteczkowawiciaDrogi pamiętniku po przebudzeniu z ulgą odkryłem, że krasnoludy zjadły śniadanie i wyruszyły w drogę. Z radością zabrałem się za sprzątanie, kiedy w domku pojawił się Gandalf. Czarodziej pokazał mi list, z którego treści wynikało, że krasnoludy oczekują na mnie w gospodzie o godzinie jedenastej. W piśmie zapisano również wysokość zapłaty, jaką otrzymam za wykonanie swojego zadania. Ponieważ do godziny jedenastej pozostało tylko dziesięć minut . wybiegłem z domu bez czapki i pieniędzy. Zdążyłem w samą porę. Krasnoludy szykowały się właśnie do wymarszu.
Wyruszyliśmy w drogę, gdy tylko dołączył do nas Gandalf. Zatrzymywaliśmy się tylko na posiłki i utrzymywaliśmy duże tempo marszu, co wyraźnie mnie męczyło. Wkrótce opuściliśmy znane mi tereny i wkroczyliśmy na ziemie, gdzie krajobraz stawał się coraz ciemniejszy i mglisty. Kiedy szykowaliśmy się do rozbicia obozu zorientowaliśmy się, że Gandalf zniknął. Deszczowa pogoda i chłód nie pozwalały nam na rozpalenie ogniska, a na domiar złego kuc, który niósł ich zapasy, spłoszył się i uciekł. Spostrzegliśmy wówczas światło za gęstymi koronami drzew. Krasnoludy jednogłośnie uznały, że ja powinienem pójść na zwiady. Byłem przerażony, poruszałem się bezszelestnie, dlatego podkradłem się niezauważony w stronę światła. Okazało się, że był to blask ogniska, wokół którego siedziała trójka trolli. Ich przywódca miał na imięWilliam. Stworzenia kłóciły się o to, że codziennie jedzą baraninę. Wpadłem na pomysł, że ukradne sakiewkę wystającą z kieszeni Williama. Niestety olbrzym zorientował się w tym i schwytał mnie na gorącym uczynku.
Wyruszyliśmy w drogę, gdy tylko dołączył do nas Gandalf. Zatrzymywaliśmy się tylko na posiłki i utrzymywaliśmy duże tempo marszu, co wyraźnie mnie męczyło. Wkrótce opuściliśmy znane mi tereny i wkroczyliśmy na ziemie, gdzie krajobraz stawał się coraz ciemniejszy i mglisty. Kiedy szykowaliśmy się do rozbicia obozu zorientowaliśmy się, że Gandalf zniknął. Deszczowa pogoda i chłód nie pozwalały nam na rozpalenie ogniska, a na domiar złego kuc, który niósł ich zapasy, spłoszył się i uciekł. Spostrzegliśmy wówczas światło za gęstymi koronami drzew. Krasnoludy jednogłośnie uznały, że ja powinienem pójść na zwiady. Byłem przerażony, poruszałem się bezszelestnie, dlatego podkradłem się niezauważony w stronę światła. Okazało się, że był to blask ogniska, wokół którego siedziała trójka trolli. Ich przywódca miał na imięWilliam. Stworzenia kłóciły się o to, że codziennie jedzą baraninę. Wpadłem na pomysł, że ukradne sakiewkę wystającą z kieszeni Williama. Niestety olbrzym zorientował się w tym i schwytał mnie na gorącym uczynku.