Napisz opowiadanie, dość długie na temat "odniosłem zwyc. nad swoją słabością... Daje naj i bardzo prosze mam to na jutro!!! 3 akapity
IQmaster
"Odniosłem zwycięstwo nad swoją słabością". Ta wycieczka to nie był najlepszy pomysł! Zaraz, może zacznę wszystko od początku. Nazywam się [Twoje imię] i chodzę do [Twoja klasa] gimnazjum. Uwielbiam sport- dosłownie każdy! No, może poza wspinaczką, mam straszny lęk wysokości! Nie mówiłem nikomu o tym. Przez wszystkie lata szkoły radziłem sobie świetnie na lekcjach wf-u. Oceny celujące za siatkówkę, za dwutakt, za rzut piłką lekarską, rok w rok to samo. Wiedziałem, że szczęście nie trwa wiecznie. Nauczyciel obwieścił nam, że za dokładnie dwa dni pójdziemy do pobliskiego parku wspinaczkowego, gdzie odbędzie się zaliczenie- należy "pokonać" ściankę o wysokości 50 metrów w 3 minuty! Inaczej, tak zwany "but". Myślałem, że dostanę zawału- nauczyciele uważają mnie za sportowy autorytet. Cóż to będzie za wstyd, gdy dostanę swoją pierwszą jedynkę! Moje towarzystwo jest dość wybredne w tej kwestii. No nic, wróciłem do domu, symulowałem ból brzucha. Wszystko, prócz wspinaczki- nawet biegunka! Tylko, co by tu zjeść? Rodzice jednak nie dali się nabrać. Może nie kończyli studiów, ale techniki perswazji mają w małym palcu! Wyciągnęli ze mnie, co mi leży na sercu. Okazało się, że ten lęk odziedziczyłem po mamie- nazwała to fachowo "akrofobią". Powiedziała, że wszystko będzie dobrze, jeżeli w czasie wspinaczki nie oderwę nogi od ściany- wtedy będę czuł grunt. Jak powiedziała, tak zrobiłem... prawie. Dwa dni minęły, jak z bicza strzelił. Krótki spacer do parku, przebieram się i stoję pod tym strachem... najpierw wspinała się Asia- ocena dobra, Alicja- dostateczny, Filip- celujący, Kasia- bardzo dobry. Gdy będę gorszy od dziewczyny chyba się pochlastam. Nadeszła moja kolej. Opiekun grupy zabezpieczył mnie tymi wszystkimi linkami (mnie kojarzyło się to ze stryczkiem) i zaczęła się męka. Pierwsze 20 metrów pokonałem bez większych trudności. Następne 10- też niczego sobie. I wtedy popełniłem błąd- kamień był śliski i straciłem grunt. Zacząłem krzyczeć ile sił w gardle i chciałem, żeby to piekło się skończyło. Gdy gardło zaczęło mnie boleć otworzyłem oczy- pokonałem trasę! Nie wiem jak, nie wiem gdzie, ale miałem najlepszy czas. Pokonałem swoją słabość, pewnie złożyło się na to wiele czynników, ale ja uważam, że to dzięki krzykowi. Zrozumiałem, że w obliczu strachu, człowiek mobilizuje się ze wszystkich sił. Strach to nic złego, ale trzeba mieć siłę, aby go przezwyciężyć.
Ta wycieczka to nie był najlepszy pomysł! Zaraz, może zacznę wszystko od początku. Nazywam się [Twoje imię] i chodzę do [Twoja klasa] gimnazjum. Uwielbiam sport- dosłownie każdy! No, może poza wspinaczką, mam straszny lęk wysokości! Nie mówiłem nikomu o tym. Przez wszystkie lata szkoły radziłem sobie świetnie na lekcjach wf-u. Oceny celujące za siatkówkę, za dwutakt, za rzut piłką lekarską, rok w rok to samo. Wiedziałem, że szczęście nie trwa wiecznie.
Nauczyciel obwieścił nam, że za dokładnie dwa dni pójdziemy do pobliskiego parku wspinaczkowego, gdzie odbędzie się zaliczenie- należy "pokonać" ściankę o wysokości 50 metrów w 3 minuty! Inaczej, tak zwany "but". Myślałem, że dostanę zawału- nauczyciele uważają mnie za sportowy autorytet. Cóż to będzie za wstyd, gdy dostanę swoją pierwszą jedynkę! Moje towarzystwo jest dość wybredne w tej kwestii. No nic, wróciłem do domu, symulowałem ból brzucha. Wszystko, prócz wspinaczki- nawet biegunka! Tylko, co by tu zjeść? Rodzice jednak nie dali się nabrać. Może nie kończyli studiów, ale techniki perswazji mają w małym palcu! Wyciągnęli ze mnie, co mi leży na sercu. Okazało się, że ten lęk odziedziczyłem po mamie- nazwała to fachowo "akrofobią". Powiedziała, że wszystko będzie dobrze, jeżeli w czasie wspinaczki nie oderwę nogi od ściany- wtedy będę czuł grunt. Jak powiedziała, tak zrobiłem... prawie. Dwa dni minęły, jak z bicza strzelił. Krótki spacer do parku, przebieram się i stoję pod tym strachem... najpierw wspinała się Asia- ocena dobra, Alicja- dostateczny, Filip- celujący, Kasia- bardzo dobry. Gdy będę gorszy od dziewczyny chyba się pochlastam. Nadeszła moja kolej. Opiekun grupy zabezpieczył mnie tymi wszystkimi linkami (mnie kojarzyło się to ze stryczkiem) i zaczęła się męka. Pierwsze 20 metrów pokonałem bez większych trudności. Następne 10- też niczego sobie. I wtedy popełniłem błąd- kamień był śliski i straciłem grunt. Zacząłem krzyczeć ile sił w gardle i chciałem, żeby to piekło się skończyło. Gdy gardło zaczęło mnie boleć otworzyłem oczy- pokonałem trasę!
Nie wiem jak, nie wiem gdzie, ale miałem najlepszy czas. Pokonałem swoją słabość, pewnie złożyło się na to wiele czynników, ale ja uważam, że to dzięki krzykowi. Zrozumiałem, że w obliczu strachu, człowiek mobilizuje się ze wszystkich sił. Strach to nic złego, ale trzeba mieć siłę, aby go przezwyciężyć.