Na zewnątrz padał śnieg. Jendak w domu Borejków nigdy nie było zimno. I tu nie chodzi o zwykłą temperaturę, ale raczej o atmosferę domową. Dzisiaj była sobota i wszystkie cztery siostry wraz z rodzicami siedziały w kuchni. Konsumowali obiad, a konkretniej rosół i naleśniki z serem. Ruda Ida jak zwykle zaczęła marudzić.
-Dlaczego nie jestem wysoką szatynką o niebieskich oczach?-zapytała ze smutkiem.
-Bo urodziłaś się rudym kościotrupem.-odburknęła Gabrysia. Ida ze złości kopnęła ją pod stołem.
-Ja ci dam! Mamo Gaba mnie obraża!
-Gaba nie obrażaj- westchnęła Mila Borejko.
-Dziewczynki przetsańcie!- zdenerwował się ojciec.- czy w tym domu można zjeść w spokoju obiad???
-Dżdżownice są smaczne- powiedziała najmłodsza Pulpecja. Reszta rodziny zrobiła przezażoną minę.
-A z kąd to wiesz? Próbowałaś? Zapytała mama.
-Nie- odrzekła pięciolatka- ale taki Pan w telewizji tak mówił.
-Telewizja kłąmie!-wykrzyknęła Gabrysia- zamiast gapić się w ekran posłuchała byś jak tata książki na głos czyta.
-Dosyć tego!-zdenerwował się ojciec- jeżeli jeszcze ktoś w przeciągu piętnastu minut wypowie choć jedno słowo to daję tydzień zakazu na słodycze!- groźba ta bardzo przemówiła do wszystkich sióstr. Gabrysia wstała od stołu i poszła do swojego pokoju. Nagle dało się słyszeć potworny krzyk. Dziewczyna wstała z łóżka jak oparzona. Pobiegła do kuchni. Na środku stała płacząca Ida. Gabrysia oparła się o framugę drzwi.
-Co się stało?-zapytała.
-Otóż Ida-zaczął ojciec- ukradła mi dziesięć złotych. Wyobrażasz to sobie! Dopiero teraz się przyznała! Ty wiesz dziecko, że my oszczędzamy, prawda?- Ida nie podniosła głowy.
-Wiem...ale ja...to była taka okazja...po za tym...ja te pieniądze...no...nie chciałam ukrać...ja je znalazłam w twoich spodniach tato...
-I co dalej?-pytała ciekawa Gabrysia.
-Twoja siostra kupiła od koleżanki zielone rajstopy. Rozumiesz? Rajstopy! Ja odkładam każdy grosz, a Ida sobie wydaje dziesięć złotych jak gdyby nigdy nic!
-Tato!- jęknęła przerażona Ida- ja ci je oddam...przepraszam!
-Ciekawe jak...-zapytał ojciec.
-Sprzedam butelki...i...stare książki...- ojciec nagle zerwał się z krzesła.
-Książki?! O co to to nie! Ty chcesz dzieła i skarby kultury oddać w obce ręce? Po moim trupie! Masz iść do tej koleżanki, oddać rajstopy i żądać zwrotu pieniedzi.
-Ale...
-Żadnego ale! Wykonać!- Ida pobiegła do pokoju i się w nim zamknęła. Reszta dnia przeminęła rodzinie w miarę spokojnie. Niestety oprócz Idy która trzy godziny ubolewała nad swym losem.
Mam nadzieję, że starczy. Zawsze możesz coś sobie dopisać.
Opierałam się na książce "Kwiat Kalafiora". Opowiadanie sama wymyśliłam.
"Jeden dzień z życia Borejków"
Na zewnątrz padał śnieg. Jendak w domu Borejków nigdy nie było zimno. I tu nie chodzi o zwykłą temperaturę, ale raczej o atmosferę domową. Dzisiaj była sobota i wszystkie cztery siostry wraz z rodzicami siedziały w kuchni. Konsumowali obiad, a konkretniej rosół i naleśniki z serem. Ruda Ida jak zwykle zaczęła marudzić.
-Dlaczego nie jestem wysoką szatynką o niebieskich oczach?-zapytała ze smutkiem.
-Bo urodziłaś się rudym kościotrupem.-odburknęła Gabrysia. Ida ze złości kopnęła ją pod stołem.
-Ja ci dam! Mamo Gaba mnie obraża!
-Gaba nie obrażaj- westchnęła Mila Borejko.
-Dziewczynki przetsańcie!- zdenerwował się ojciec.- czy w tym domu można zjeść w spokoju obiad???
-Dżdżownice są smaczne- powiedziała najmłodsza Pulpecja. Reszta rodziny zrobiła przezażoną minę.
-A z kąd to wiesz? Próbowałaś? Zapytała mama.
-Nie- odrzekła pięciolatka- ale taki Pan w telewizji tak mówił.
-Telewizja kłąmie!-wykrzyknęła Gabrysia- zamiast gapić się w ekran posłuchała byś jak tata książki na głos czyta.
-Dosyć tego!-zdenerwował się ojciec- jeżeli jeszcze ktoś w przeciągu piętnastu minut wypowie choć jedno słowo to daję tydzień zakazu na słodycze!- groźba ta bardzo przemówiła do wszystkich sióstr. Gabrysia wstała od stołu i poszła do swojego pokoju. Nagle dało się słyszeć potworny krzyk. Dziewczyna wstała z łóżka jak oparzona. Pobiegła do kuchni. Na środku stała płacząca Ida. Gabrysia oparła się o framugę drzwi.
-Co się stało?-zapytała.
-Otóż Ida-zaczął ojciec- ukradła mi dziesięć złotych. Wyobrażasz to sobie! Dopiero teraz się przyznała! Ty wiesz dziecko, że my oszczędzamy, prawda?- Ida nie podniosła głowy.
-Wiem...ale ja...to była taka okazja...po za tym...ja te pieniądze...no...nie chciałam ukrać...ja je znalazłam w twoich spodniach tato...
-I co dalej?-pytała ciekawa Gabrysia.
-Twoja siostra kupiła od koleżanki zielone rajstopy. Rozumiesz? Rajstopy! Ja odkładam każdy grosz, a Ida sobie wydaje dziesięć złotych jak gdyby nigdy nic!
-Tato!- jęknęła przerażona Ida- ja ci je oddam...przepraszam!
-Ciekawe jak...-zapytał ojciec.
-Sprzedam butelki...i...stare książki...- ojciec nagle zerwał się z krzesła.
-Książki?! O co to to nie! Ty chcesz dzieła i skarby kultury oddać w obce ręce? Po moim trupie! Masz iść do tej koleżanki, oddać rajstopy i żądać zwrotu pieniedzi.
-Ale...
-Żadnego ale! Wykonać!- Ida pobiegła do pokoju i się w nim zamknęła. Reszta dnia przeminęła rodzinie w miarę spokojnie. Niestety oprócz Idy która trzy godziny ubolewała nad swym losem.
Mam nadzieję, że starczy. Zawsze możesz coś sobie dopisać.
Opierałam się na książce "Kwiat Kalafiora". Opowiadanie sama wymyśliłam.
Pozdr.