Parę tygodni temu siedziałam nad rzeką i ze znudzenia rzucałam kamieniami do rzeki. Siedziałam tak godzinę gdy nagle usłyszałam dziwne dźwięki. Wstałam na równe nogi i cicho podchodziłam w stronę wydawanych dźwięków. Usłyszałam jak ktoś ucieka zza krzaków. Zajrzałam za dany krzak i zauważyłam biednego,wygłodzonego i rannego kotka przywiązanego sznurkiem do gałęzi. Zrobiło mi się go żal więc odwiązałam sznur, wzięłam kotka i podeszłam z nim do rzeki. W kieszeni miałam chusteczki więc wyjęłam je,obmyłam wodą z rzeki ranę i chwilowo opatrzyłam chusteczką. Gdy zabezpieczyłam już ranę wzięłam zwierzątko na ręce i zaniosłam do domu. Tam dokładnie opatrzyłam ranę,umyłam kotka,nakarmiłam i napoiłam. Później czekałam na mamę by opowiedzieć jej o wszystkim i poprosić aby pojechała ze mną do weterynarza by fachowo obejrzał zwierzę. Gdy już przyjechała opowiedziałam całą historię mamie i zgodziła się pojechać do weterynarza. Lekarz powiedział że sądząc po wyglądzie kota był bardzo zaniedbywany. Co do chorej łapki nie było to aż tak poważne. Weterynarz zapytał się mnie czy jestem w stanie opiekować się tym kotkiem bo on potrzebuje kogoś takiego kto będzie go kochał. Spojrzałam pytająco na mamę a ona powiedziała że muszę wiedzieć że odpowiedzialność za tego kota spocznie na mnie. Podskoczyłam i powiedziałam że biorę na siebie całą odpowiedzialność. Po wypisaniu przez lekarza recepty pojechaliśmy do domu. Zostawiłam kota pod opieką mamy i pojechałam po akcesoria potrzebne dla niego. Przyjechałam za 2 godz. i zaczęłam zadomowiać kotka. Postanowiłam że nazwę go Maurycy. Przygotowałam kąt dla Maurycego i pozwoliłam mu zbadać teren. Ja usiadłam na łóżko i pomyślałam że nie zostawię tak tego że ludzie tak traktują zwierzęta! Wyszłam z domu pod pretekstem że muszę dokupić jeszcze jedną karmę dla Maurycego. Tak naprawdę szłam pod to samo miejsce z nadzieją że Ci ludzie jeszcze tam będą. Usiadłam nad rzeką i nie pomyliłam się! Ci ludzie znowu tam byli. Było to dwóch mężczyzn dobrze zbudowanych. Wiedząc że nie mam z nimi szans odeszłam trochę od tego miejsca,wyjęłam komórkę i ze ściszonym głosem zadzwoniłam po policję. Opowiedziałam całą historię i poprosiłam żeby przyjechali,ponieważ Ci ludzie znęcają się nad zwierzętami. Przyjechali błyskawicznie i poprosili mnie o wskazanie miejsca gdzie znajdują się ci ludzie. Zaprowadziłam ich pod to miejsce a oni nadal tam byli. Policja ukarała ich za znęcanie się nad zwierzętami,a mnie nagrodzili odznakom za odwagę i odpowiedzialność. Gdy opowiedziałam wszystko mamie na początku zmartwiła się że tak ryzykowałam,ale była też ze mnie dumna że jestem taka odważna i nie ma wątpliwości co do tego że odpowiednie zajmę się Maurycym.
Parę tygodni temu siedziałam nad rzeką i ze znudzenia rzucałam kamieniami do rzeki. Siedziałam tak godzinę gdy nagle usłyszałam dziwne dźwięki. Wstałam na równe nogi i cicho podchodziłam w stronę wydawanych dźwięków. Usłyszałam jak ktoś ucieka zza krzaków. Zajrzałam za dany krzak i zauważyłam biednego,wygłodzonego i rannego kotka przywiązanego sznurkiem do gałęzi. Zrobiło mi się go żal więc odwiązałam sznur, wzięłam kotka i podeszłam z nim do rzeki. W kieszeni miałam chusteczki więc wyjęłam je,obmyłam wodą z rzeki ranę i chwilowo opatrzyłam chusteczką. Gdy zabezpieczyłam już ranę wzięłam zwierzątko na ręce i zaniosłam do domu. Tam dokładnie opatrzyłam ranę,umyłam kotka,nakarmiłam i napoiłam. Później czekałam na mamę by opowiedzieć jej o wszystkim i poprosić aby pojechała ze mną do weterynarza by fachowo obejrzał zwierzę. Gdy już przyjechała opowiedziałam całą historię mamie i zgodziła się pojechać do weterynarza. Lekarz powiedział że sądząc po wyglądzie kota był bardzo zaniedbywany. Co do chorej łapki nie było to aż tak poważne. Weterynarz zapytał się mnie czy jestem w stanie opiekować się tym kotkiem bo on potrzebuje kogoś takiego kto będzie go kochał. Spojrzałam pytająco na mamę a ona powiedziała że muszę wiedzieć że odpowiedzialność za tego kota spocznie na mnie. Podskoczyłam i powiedziałam że biorę na siebie całą odpowiedzialność. Po wypisaniu przez lekarza recepty pojechaliśmy do domu. Zostawiłam kota pod opieką mamy i pojechałam po akcesoria potrzebne dla niego. Przyjechałam za 2 godz. i zaczęłam zadomowiać kotka. Postanowiłam że nazwę go Maurycy. Przygotowałam kąt dla Maurycego i pozwoliłam mu zbadać teren. Ja usiadłam na łóżko i pomyślałam że nie zostawię tak tego że ludzie tak traktują zwierzęta! Wyszłam z domu pod pretekstem że muszę dokupić jeszcze jedną karmę dla Maurycego. Tak naprawdę szłam pod to samo miejsce z nadzieją że Ci ludzie jeszcze tam będą. Usiadłam nad rzeką i nie pomyliłam się! Ci ludzie znowu tam byli. Było to dwóch mężczyzn dobrze zbudowanych. Wiedząc że nie mam z nimi szans odeszłam trochę od tego miejsca,wyjęłam komórkę i ze ściszonym głosem zadzwoniłam po policję. Opowiedziałam całą historię i poprosiłam żeby przyjechali,ponieważ Ci ludzie znęcają się nad zwierzętami. Przyjechali błyskawicznie i poprosili mnie o wskazanie miejsca gdzie znajdują się ci ludzie. Zaprowadziłam ich pod to miejsce a oni nadal tam byli. Policja ukarała ich za znęcanie się nad zwierzętami,a mnie nagrodzili odznakom za odwagę i odpowiedzialność. Gdy opowiedziałam wszystko mamie na początku zmartwiła się że tak ryzykowałam,ale była też ze mnie dumna że jestem taka odważna i nie ma wątpliwości co do tego że odpowiednie zajmę się Maurycym.
Troche późno, ale mam nadzieje, że pomogłam ;))