Napisz opowiadanie detektywistyczne którego Akcja toczy się w Boże Narodzenie Dziękuję i życzę Wesołych Świąt
Xclakon
Był to chłodny grudniowy poranek. Rudowłosa dziewczynka o rudych włosach spiętych w warkocze wyszła na dwór. Nie pokonala dzisięciu kroków, już się prawię poślizgnęła. Ale nie o tym będziemy mówić, a ni o oczywistych rzeczach, które naturalnie dzieją się zimą. Skupimy się na tym, co możnaby było zobaczyć za płotem domu rudowłósej dziewczynki. Był to agent, a nazywał się... Nikt ni wie jak się nazywał, gdyż nikt nigdy nie wiedział o jego istnieniu. Poruszał się tylko po tafli lodu, gdyż miał do tego dopasowane spcjalne buty. Pojawiał się niezauważany tylko w Boże Narodzenie. A jego atrybutem była lupa, która wychwytywała nawet mały paproszek. Nagle... Bęc! poślizgnął się. Nigdy mu się to nie zdarzyło, zawsze ufał swoim butom jak Bogu. - Psia Kość!- przeklnął otrzepując śnieg z płaszcza. Poprawił beret i wstał pewny siebie.Nie wiedział o małej dziewczynce. -Kim pan jest?- spytała zdziwiona. - eee... jestem..- próbował coś wydusić z siebie zdziwiony agent, zakrywając czarną rękwiczką twarz- Straciłem pamięć - Aha. To niech pan pokaże swoją twarz, a ja panu powiem. --Ale ni mogę. -Dlaczego? - Bo jestem agentem. E, NIe! No już doszczętnie straciłem pamiec. ...
0 votes Thanks 0
LeonProfessional
Znalazłem się pośród tłumu, leżałem na ziemi, byłem sam. Wstałem zadziwiony, dlaczego tu jestem? - Zadawałem sobie takie pytanie. To było strasznie dziwne. Postanowiłem się rozejrzeć po mieście. Wszędzie były ozdoby, prezenty, dekoracje, lampki, co znaczyło, że....To BOŻE NARODZENIE. Nie wiedziałem kim jestem, to było strasznie denerwujące, chociaż chwila. O, mam dowód. Nazywam się Leon Conterbutti, mieszkam....A dobra, nie wdawajmy się w szczegóły idę do domu.. Chwilę pózniej, w domu Co to jest?Co to ma być, sam się dziwiłem, wszędzie choinka, prezenty, zastawiony stół...A już chyba kojarzę, mam żonę i dwójkę dzieci. Dobra, ale gdzie oni są. Chwila, list, zobaczę co w nim jest: Miły mój Leonie! Ty parszywy Leonie, oszukałeś mnie i oddałeś mnie FBI, więc teraz pożałujesz, nie spędzisz super Wigilii z rodziną. Są oni w mojej dawnej kryjówce. Chcesz ich dostać to przynieś mi opłatek to " wreszcie się pogodzimy" a i nie zapomnij o prezencie MK Nie no, dlaczego ja, mam częściową amnezję i teraz jeszcze takie co? Co za żenada! Gdzie te bronie, a już tu. Dobra idę, nie będę czekał aż ten parszywy MK załatwi mi rodzinę. 2 godziny pózniej -Leon - Czego cholera? - Poczekaj nie możesz tam wejść sam! - A czemu niby? - Ślepy jesteś? Nie widzisz ilu ich jest? - A idz się przejść - Są święta, daj spokój - Dobra Louis, to co robimy? - Mam zapas broni, wkraczamy - Tyle zachodu o nic - Idz, szybko Pokonaliśmy ich szybko, używaliśmy granatów, granatników, pistoletów maszynowych, była to ciężka bitwa mówię wam. Ale zdążyliśmy z rodziną na wigilię i po drodze rozwiązaliśmy sprawę zaginionych kluczy. Nawet zdążyłem kupić prezenty:)
Bęc!
poślizgnął się. Nigdy mu się to nie zdarzyło, zawsze ufał swoim butom jak Bogu.
- Psia Kość!- przeklnął otrzepując śnieg z płaszcza. Poprawił beret i wstał pewny siebie.Nie wiedział o małej dziewczynce.
-Kim pan jest?- spytała zdziwiona.
- eee... jestem..- próbował coś wydusić z siebie zdziwiony agent, zakrywając czarną rękwiczką twarz- Straciłem pamięć
- Aha. To niech pan pokaże swoją twarz, a ja panu powiem.
--Ale ni mogę.
-Dlaczego?
- Bo jestem agentem. E, NIe! No już doszczętnie straciłem pamiec.
...
Chwilę pózniej, w domu
Co to jest?Co to ma być, sam się dziwiłem, wszędzie choinka, prezenty, zastawiony stół...A już chyba kojarzę, mam żonę i dwójkę dzieci. Dobra, ale gdzie oni są. Chwila, list, zobaczę co w nim jest:
Miły mój Leonie!
Ty parszywy Leonie, oszukałeś mnie i oddałeś mnie FBI, więc teraz pożałujesz, nie spędzisz super Wigilii z rodziną. Są oni w mojej dawnej kryjówce. Chcesz ich dostać to przynieś mi opłatek to " wreszcie się pogodzimy" a i nie zapomnij o prezencie
MK
Nie no, dlaczego ja, mam częściową amnezję i teraz jeszcze takie co? Co za żenada! Gdzie te bronie, a już tu. Dobra idę, nie będę czekał aż ten parszywy MK załatwi mi rodzinę.
2 godziny pózniej
-Leon
- Czego cholera?
- Poczekaj nie możesz tam wejść sam!
- A czemu niby?
- Ślepy jesteś? Nie widzisz ilu ich jest?
- A idz się przejść
- Są święta, daj spokój
- Dobra Louis, to co robimy?
- Mam zapas broni, wkraczamy
- Tyle zachodu o nic
- Idz, szybko
Pokonaliśmy ich szybko, używaliśmy granatów, granatników, pistoletów maszynowych, była to ciężka bitwa mówię wam. Ale zdążyliśmy z rodziną na wigilię i po drodze rozwiązaliśmy sprawę zaginionych kluczy. Nawet zdążyłem kupić prezenty:)