Napisz opowiadanie. Czas akcji to popołudnie a miejsce akcji to ławka w parku. Nie musi być długie ale żeby miała 3 akapity :) Temat dowolny ;)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Tego dnia nie czułem się za dobrze, bolała mnie gława ale w moim życiu ostatnio tyle się stało że musiałem pomyślec. Wolno zmierzalem więc do parku, rozglądając się spokojnie za jakimś wolnym miejscem, jakiejś „przystani wolności” Po paru sekundach znalazłem, jest, skromna, lekko nadłamana, co nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Cieszyłem się, że mój cel był pusty, moja ławka. Czym prędzej udałem się w jej kierunku. Kiedy już do niej dotarłem, usiadłem wygodnie, wyciągnąłem nogi przed siebie niczym król i zamknąłem oczy; zacząłem myśleć o tym, jakim jestem idiotą, gdzie się podziała moja altruistyczna postawa? A może ja oczekuję takiej postawy u innych? nie wiem, nie mam pojęcia, nie życzę sobie takich myśli, myśli, które mnie zabijają, wpychają do piekła gdzie płonące jęzory liżą moją chorą egzystencję. Jestem przecież projektantem swojego życia, a nie umiem zapanować nad własnymi emocjami, nie potrafię zapanować nad własnymi sprawami, czy ja w ogóle coś umiem? Przecież wiem jak posmarować chleb masłem, położyć na nią szynkę czy plasterek sera, wiem nawet jak zrobić sałatkę grecką. Choć w sumie parę miesięcy temu chciałem popełnić samobójstwo, już któreś z kolei, i tu muszę was zmartwić, bo ten wyczyn już mi się nie udał! Mam nadzieję, że to nie wygląda jakbym się nad sobą użalał! Kolejnym pytaniem, nad którym w pocie czoła zacząłem sobie zadawać było, czego ja w ogóle pragnę? Nie mam pojęcia! Czasem chcę spokoju, czasem miłości, a czasem chciałbym w ogóle nie istnieć, taak, nie istnieć, wyciąć życiu numer, ukryć się, zapomnieć o personaliach, i w końcu zapanować nad emocjami, nad którymi prawdopodobnie zapanować się nie da.
Zacząłem obserwować ludzi, nie od dziś wiem, że człowiek nie potrafi się uśmiechać, po prostu go na to nie stać! Na kogo bym nie spojrzał, większość jak jeden mąż idzie z opuszczoną głową, inny zgarbiony i zamyślony, cholera, po prostu nie ma żadnej maski, która by szła nawet z lekkim uśmieszkiem, paranoja prawda? A przecież w życiu spotykamy się z wieloma zabawnymi sytuacjami, choćby samo życie i żart gotowy.
Uśmiech, jeden uśmiech, szukam swymi małymi zielonymi oczkami kogoś, kto pokaże mi, jak bardzo się myliłem, niech swym radosnym uniesieniem rozświetli ten ciemny świata.
W końcu przestałem patrzeć na ludzi, po prostu obróciłem głowę w lewą stronę, choć wbrew nieodpartej pokusie zamknięcia oczu dojrzałem jakiegoś mężczyznę, który szedł w moją stronę - "Boże żeby nie usiadł obok mnie, proszę, usiadłem tu po to, aby odpocząć w samotności, przecież prosiłem Cię o spokój” – pomyślałem w duchu.
- Dzień dobry, czy tu wolne? Mogę usiąść? – Zapytał grzecznie mężczyzna
- Tak, wolne – Odpowiedziałem cicho i kłamliwie
- To dobrze, wie pan, nie będę panu przeszkadzał, bo już pan sobie pewnie myśli, „co ten pijak ode mnie chce”, mam racje? – Z dziwną podejrzliwością spojrzał na mnie wyczekując natychmiastowej odpowiedzi na postawione przez siebie pytanie.
Uśmiechnąłem się lekko i z grzeczności odpowiedziałem:
- Nie?! Dlaczego? Nie przeszkadza mi pan – Znowu skłamałem. Chyba wejdzie mi to w krew.
-To dobrze, że nie będe przszkadzał, ale pijakiem nie jestem, w żadnym wypadku!
I tym wymownym wstępem zakończył swoją wypowiedz pan o siwych i tłustych włosach, ubrany w wytarte dżinsy i jakąś brudną, brązową kurtkę.
W tym paradoksie najzabawniejsze jest to, że spośród tylu wolnych ławek, on musiał usiąść akurat na tej, na której ja się wylegiwałem iście po królewsku. Miałem głęboką nadzieję, że nie będzie to trwało za długo, bo jego zapał przytłaczał mnie jeszcze bardziej, przez co jeszcze bardziej odchodziła mi ochota do życia! Blee, przykre doświadczenie!
- Skąd jesteś – Zapytał pan z wytartymi dżinsami
- Z Polesia – Odpowiedziałem krótko, bo tego dnia nie miałem ochoty na dłuższe rozmowy, a tym bardziej z takimi osobami. Miałem nadzieję, że gość zapyta o godzinę, albo o ogień do papierosa, ale nie, jemu zachciało się rozmów i do tego z nieznajomymi.
- O czym tak dumasz drogi koleszko? Nie wydaje Ci się, że ta Polska idzie na dno? – Zapytał mimo woli, tak od niechcenia, żeby tylko zacząć rozmowę
- Nie wiem – charknąłem, tak po prostu.
- Ja jestem stąd, z Retkini, tu się wychowałem.
- Fajna ulica.
- Widzę, że jesteś młody, co robisz? Uczysz się, pracujesz?
- Uczę się, w prywatnej szkole, na pedagogice – odpowiedziałem.
- Mmm, to jesteś ktoś. Moi synowie też są na studiach, jeden jest już po Akademii Morskiej, a drugi za rok kończy socjologię.
Tak, tylko Ty wypierdku mamuta jesteś takim zakutym łbem, który odstaje od reszty rodziny, czy Ty w ogóle skończyłeś podstawówkę? – tak szybko przeszło mi przez głowę, nawet nie wiem, czemu.
- Zobacz! – Pan pokazał mi swoje brzydkie zrogowiałe dłonie, a palce zgiął w taki sposób żebym musiał oglądać jego brud pod paznokciami. Jezus pomóż. – Wiesz gdzie pracują te ręce?
- Nie mam bladego pojęcia, ale zgaduję, że na budowie.
- Głupi jesteś, zgaduj dalej.
Po tym, co powiedział, nie miałem zamiaru z nim rozmawiać, chciałem wstać i odejść. Co on sobie myślał, że ma kolegę przed sobą?
- Nie wiesz! – Kontynuował swoją głupią zgadywankę, jasne, że nie wiem, bo niby skąd mam wiedzieć? Nie jestem jakimś Czarownikiem z krainy Oz!
- Rafineria, mówi Ci to coś? Irlandia. – odpowiedział z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Niestety, ale nic mi to nie mówi. Odwróciłem głowę w prawą stronę przyglądając się jak młode dziecko grzebie patykiem w martwym gołębiu!
- Nie? To gdzie Ty żyjesz?
- Nie rozumiem pana?! Ja mieszkam w Łodzi, pracuje i uczę się tutaj, nie obchodzi mnie, co się dzieje w Irlandii!
I wtedy pomyślałem, że facio zrozumie, że dotrze do jego małej zakutej głowy, że mnie te brednie nie obchodzą, ale on zaciekle i bez wysiłku kontynuował swoje nudne opowiastki, jaki to on zarobiony, kiedy wyjeżdża na zachód, a kiedy wraca to całą kasę wydaje na gorzałę. Naprawdę jest się, czym zachwalać!