Napisz opowiadanie "bezludna wyspa" do planu wydarzeń: 1.awaria samolotu. 2.pobyt na bezludnej wyspie. a)poszukiwanie pożywienia. b)budowa schronienia. c)rozpalenie ogniska. d)zwiedzanie wyspy. 3.ratunek i powrót do domu.
jaityle Zdarzenie to miało miejsce dokładnie 23 sierpnia około godziny dziesiątej. Wykonywałem właśnie swój pierwszy samodzielny lot samolotem po tym jak udało mi się uzyskać licencje zawodowego pilota. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem, pogoda była wspaniała, świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Gdy tak leciałem, nagle zdarzyła się rzecz której doprawdy się nie spodziewałem, choć jako pilot powinienem był być przygotowany na każdą ewentualność. Nagle lampka kontrolna w moim samolocie zaczęła migać na czerwono co oznaczało że silnik przestał poprawnie działać. Zrozumiałem, że jeśli nie uda mi się natychmiast wylądować to zginę. Jednak od dłuższej chwili leciałem nad rozległym bezmiarem wód, a lądu nigdzie nie mogłem dostrzec. ... Zacząłem już tracić kontrolę nad maszyną i właśnie wtedy zdarzył się prawdziwy cud. Zobaczyłem przed sobą nieznana mi wyspę, na której udało mi się awaryjnie lądować. Tak naprawdę nie wiedziałem gdzie jestem Wyspa na której się znajdowałem nie była zaznaczona na żadnej mapie, była zapewne na to zbyt mała. Samolot został bardzo poważnie uszkodzony dlatego wiedziałem juz, ze nie będę mógł go ponownie uruchomić. Były już godzina popołudniowa, dlatego też poczułem ze jestem bardzo głodny. Ponieważ przy sobie miałem tylko dwa cukierki i gumę do żucia, postanowiłem udać się na poszukiwanie pożywienia w głąb wyspy. Po wielu trudach udało mi się znaleźć kilka pysznych owoców. Gdy wróciłem na miejsce pozostawienia samolotu zaczął juz zapadać zmrok. szybko udałem się wiec na poszukiwanie materiałów odpowiednich do budowy szałasu. udało mi się wybudować prymitywne schronienie, w którym miałem spędzić noc, a być może także następne dni. Było zimno, a w dodatku obawiałem się czy na wyspie nie ma przypadkiem jakiś niebezpiecznych zwierząt, dlatego postanowiłem rozpalić ognisko. Niestety nie miałem przy sobie zapałek ale jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy to należałem do harcerstwa pamiętałem w jaki sposób można rozpalić ogień bez ich użycia. Nawet nie wiedziałem kiedy wyczerpany zasnąłem. Rankiem kiedy się obudziłem natychmiast udałem się na zwiedzanie wysp. Była ona niewielka i właściwie nie znajdowało się na niej nic ciekawego. Zastanawiałem się właśnie w jaki sposób przeżyję kolejne dni gdy nagle usłyszałem nad sobą odgłos silnika samolotu który wkrótce wylądował na wyspie. Załogę stanowili moi koledzy, którym udało się mnie odnaleźć dzięki nadajnikowi z mojego samolotu. Tego samego dnia mogłem już odpocząć w należyty sposób u siebie w domu. Noc spędzona na bezludnej wyspie była naprawdę niezwykłym przeżyciem, wolałbym jednak aby ta sytuacja juz nigdy się nie powtórzyła.
Zdarzenie to miało miejsce dokładnie 23 sierpnia około godziny dziesiątej. Wykonywałem właśnie swój pierwszy samodzielny lot samolotem po tym jak udało mi się uzyskać licencje zawodowego pilota. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem, pogoda była wspaniała, świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Gdy tak leciałem, nagle zdarzyła się rzecz której doprawdy się nie spodziewałem, choć jako pilot powinienem był być przygotowany na każdą ewentualność. Nagle lampka kontrolna w moim samolocie zaczęła migać na czerwono co oznaczało że silnik przestał poprawnie działać. Zrozumiałem, że jeśli nie uda mi się natychmiast wylądować to zginę. Jednak od dłuższej chwili leciałem nad rozległym bezmiarem wód, a lądu nigdzie nie mogłem dostrzec.
... Zacząłem już tracić kontrolę nad maszyną i właśnie wtedy zdarzył się prawdziwy cud. Zobaczyłem przed sobą nieznana mi wyspę, na której udało mi się awaryjnie lądować. Tak naprawdę nie wiedziałem gdzie jestem Wyspa na której się znajdowałem nie była zaznaczona na żadnej mapie, była zapewne na to zbyt mała. Samolot został bardzo poważnie uszkodzony dlatego wiedziałem juz, ze nie będę mógł go ponownie uruchomić. Były już godzina popołudniowa, dlatego też poczułem ze jestem bardzo głodny. Ponieważ przy sobie miałem tylko dwa cukierki i gumę do żucia, postanowiłem udać się na poszukiwanie pożywienia w głąb wyspy. Po wielu trudach udało mi się znaleźć kilka pysznych owoców.
Gdy wróciłem na miejsce pozostawienia samolotu zaczął juz zapadać zmrok. szybko udałem się wiec na poszukiwanie materiałów odpowiednich do budowy szałasu. udało mi się wybudować prymitywne schronienie, w którym miałem spędzić noc, a być może także następne dni.
Było zimno, a w dodatku obawiałem się czy na wyspie nie ma przypadkiem jakiś niebezpiecznych zwierząt, dlatego postanowiłem rozpalić ognisko. Niestety nie miałem przy sobie zapałek ale jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy to należałem do harcerstwa pamiętałem w jaki sposób można rozpalić ogień bez ich użycia. Nawet nie wiedziałem kiedy wyczerpany zasnąłem. Rankiem kiedy się obudziłem natychmiast udałem się na zwiedzanie wysp. Była ona niewielka i właściwie nie znajdowało się na niej nic ciekawego. Zastanawiałem się właśnie w jaki sposób przeżyję kolejne dni gdy nagle usłyszałem nad sobą odgłos silnika samolotu który wkrótce wylądował na wyspie. Załogę stanowili moi koledzy, którym udało się mnie odnaleźć dzięki nadajnikowi z mojego samolotu. Tego samego dnia mogłem już odpocząć w należyty sposób u siebie w domu.
Noc spędzona na bezludnej wyspie była naprawdę niezwykłym przeżyciem, wolałbym jednak aby ta sytuacja juz nigdy się nie powtórzyła.