Stary, poczciwy Santiago jak co dzień chciał wypłynąc na morze. Czekał jednak na swojego przyjaciela, który jak na złość nie pojawiał się.
Zasmucony rybak nie mógł sobie znaleźć miejsca. Cały czas patrzył na zegarek, jednak chłopca nie było widać na horyzoncie. Mężczyzna zaczynał się niepokoić. Wydawało mu się to nieprawdopodobne. W koncu, znudzony czekaniem, postanowił wypłynąć samotnie. Chciał jednak napić się przed tym herbaty. Zaparzył, więc wodę i rozkoszował się ciepłym, przyjemnym smakiem rozchodzącym sie po organizmie. Niespodziewanie ujrzał zmęczonego chłopca, który stał przed nim zdyszany. Starzec uśmiechnał się dobrodusznie, klepiąc miejsce obok siebie.
-Przybiegłem jak najszybciej - odparł.
-Widzę. Nie spóźniłeś się, mój mały. To ja wstałem zbyt wcześnie - odpowiedział.
-Naprawdę? - Rozpromienił się.
-Oczywiście.
Zaśmiali się obydwoje i powędrowali w stronę łodzi. Ich kolejna podróż miała się dopiero zacząć.
Stary, poczciwy Santiago jak co dzień chciał wypłynąc na morze. Czekał jednak na swojego przyjaciela, który jak na złość nie pojawiał się.
Zasmucony rybak nie mógł sobie znaleźć miejsca. Cały czas patrzył na zegarek, jednak chłopca nie było widać na horyzoncie. Mężczyzna zaczynał się niepokoić. Wydawało mu się to nieprawdopodobne. W koncu, znudzony czekaniem, postanowił wypłynąć samotnie. Chciał jednak napić się przed tym herbaty. Zaparzył, więc wodę i rozkoszował się ciepłym, przyjemnym smakiem rozchodzącym sie po organizmie. Niespodziewanie ujrzał zmęczonego chłopca, który stał przed nim zdyszany. Starzec uśmiechnał się dobrodusznie, klepiąc miejsce obok siebie.
-Przybiegłem jak najszybciej - odparł.
-Widzę. Nie spóźniłeś się, mój mały. To ja wstałem zbyt wcześnie - odpowiedział.
-Naprawdę? - Rozpromienił się.
-Oczywiście.
Zaśmiali się obydwoje i powędrowali w stronę łodzi. Ich kolejna podróż miała się dopiero zacząć.