Marysia pierwszy raz jedzie pociągiem. Nie może nic zepsuć, bo i tak rodzice dali jej dużą szansę na samodzielność, w wieku 14 lat jechała sama pociągiem. Ucieszyła się, ponieważ rodzice mieli do niej ograniczone zaufanie, a zdali się na coś takiego. Po kupieniu biletów, rodzice odprowadzili ją na peron. Pociąg już stał, więc szybko wbiegła, krótko żegnając rodziców. Pociąg był zapelniony, więc musiała stać. Po około trzydziestu minutach Marysia zauważyła konduktora, który właśnie wchodził do jej przedziału. Bez wahania otworzyła torbę i wyjęła bilet. Konduktor sprawdził i poszedł dalej, po czym babcia podbiega do niego i szlocha, że zgubił się jej bilet i nie ma pieniędzy na następny. Marii zrobiło się żal starszej pani i zaczęła szukać w torbie pieniędzy na dodatkowe atrakcje. Starczy na bilet- pomyślała, po czym podeszła do babci rozmawiającej z konduktorem.
-Dz...dzień dobry, proszę pani. Chciałabym pani pomóc, mam zbędne pieniądze, które starczą na bilet. Mogę się obejść bez nich i zrobić dobry uczynek. -Ale ja nie mogę... dziecko, ja w ogóle nie mam pieniędzy, nawet na oddanie.
-Nie szkodzi- powiedziała, po czym wręczyła jej pieniądze na bilet.
Babcia podziękowała jej serdecznie, po czym pokuśtykała w stronę konduktora i kupiła bilet. Gdy już Marysia dojechała, czekała tam na nią babcia. Dziwne... przecież wysiadła stację wcześniej- pomyślała. -Witaj, muszę ci oddać te pieniądze, jechałam jako opiekunka do dzieci i dostałam zaliczkę. Pomyślałam o tobie. Proszę oto ona. Po czym wręczyła jej pieniądze za bilet i udała się na dworzec autobusowy. Zadowolona z siebie Marysia wyszła z dworca w kierunku cioci, do której jechała. Proszę :)
Pewnego dnia jechał autobusem Janek. Wsiadał na pierwszym przystanku, więc było mało ludzi. Jednak im więcej razy pojazd się zatrzymywał, tym więcej było osób w autobusie. Zrobił się straszny tłok.
Chłopiec miał w uszach słuchawki, z których leciały słowa piosenek. Nie słyszał, czy ktoś coś do niego mówi, czy też nie. Widział, że jest duży tłok i starsze osoby nie mają gdzie usiąść, ale pomyślał, że to nie jego problem, bo on był tu wcześniej i nie będzie nikomu ustępował swojego miejsca.Po chwili poczuł, że ktoś dotyka go w ramię. Szybko się obrócił i zobaczył jakąś kobietę, która powiedziała do niego:
-Chłopcze. Masz młode nogi, więc mógłbyś ustąpić miejsca tej starszej pani.-Wsazała na starszą, schorowaną panią.
-Ja tu byłem pierwszy! A poza tym nogi mnie bolą, po ponad siedmiu godzinach spędzonych w szkole!-oburzył się Janek.
-Ale uwierz mi, że z pewnością tą panią o wiele bardziej bolą nogi.
-Trudno. Jej pech, że tak późno wsiadła.-zakończył rozmowę chłopiec.
Nie założył jednak już słuchawek z muzyką i słyszał, że dwie kobniety rozmawiają o jego "beszczelnym" zachowaniu. Nagle autobus bardzo ostro zachamował i starsza pani upadła na podłogę wydawając z siebie okrzyk bólu. Ktoś z grona, które jechało pojazdem zadzwonił po pogotowie i okazało się, że starsza pani złamała rękę i nogę w wyniku groźnego upadku. Janek czuł się winny temu zdarzeniu i od tego czasu zawsze ustępował miejsca osobom starszym.
Morał tego opowiadania jest taki, aby zawsze ustępować straszym osobom. Nie tylko miejsca w autobusie, ale też w innych sytuacjach, bo przecież my też byśmy nie chccieli, aby nas tak traktowano.
Marysia pierwszy raz jedzie pociągiem. Nie może nic zepsuć, bo i tak rodzice dali jej dużą szansę na samodzielność, w wieku 14 lat jechała sama pociągiem. Ucieszyła się, ponieważ rodzice mieli do niej ograniczone zaufanie, a zdali się na coś takiego.
Po kupieniu biletów, rodzice odprowadzili ją na peron. Pociąg już stał, więc szybko wbiegła, krótko żegnając rodziców. Pociąg był zapelniony, więc musiała stać.
Po około trzydziestu minutach Marysia zauważyła konduktora, który właśnie wchodził do jej przedziału. Bez wahania otworzyła torbę i wyjęła bilet. Konduktor sprawdził i poszedł dalej, po czym babcia podbiega do niego i szlocha, że zgubił się jej bilet i nie ma pieniędzy na następny. Marii zrobiło się żal starszej pani i zaczęła szukać w torbie pieniędzy na dodatkowe atrakcje. Starczy na bilet- pomyślała, po czym podeszła do babci rozmawiającej z konduktorem.
-Dz...dzień dobry, proszę pani. Chciałabym pani pomóc, mam zbędne pieniądze, które starczą na bilet. Mogę się obejść bez nich i zrobić dobry uczynek.
-Ale ja nie mogę... dziecko, ja w ogóle nie mam pieniędzy, nawet na oddanie.
-Nie szkodzi- powiedziała, po czym wręczyła jej pieniądze na bilet.
Babcia podziękowała jej serdecznie, po czym pokuśtykała w stronę konduktora i kupiła bilet. Gdy już Marysia dojechała, czekała tam na nią babcia.
Dziwne... przecież wysiadła stację wcześniej- pomyślała.
-Witaj, muszę ci oddać te pieniądze, jechałam jako opiekunka do dzieci i dostałam zaliczkę. Pomyślałam o tobie. Proszę oto ona. Po czym wręczyła jej pieniądze za bilet i udała się na dworzec autobusowy. Zadowolona z siebie Marysia wyszła z dworca w kierunku cioci, do której jechała. Proszę :)
Pewnego dnia jechał autobusem Janek. Wsiadał na pierwszym przystanku, więc było mało ludzi. Jednak im więcej razy pojazd się zatrzymywał, tym więcej było osób w autobusie. Zrobił się straszny tłok.
Chłopiec miał w uszach słuchawki, z których leciały słowa piosenek. Nie słyszał, czy ktoś coś do niego mówi, czy też nie. Widział, że jest duży tłok i starsze osoby nie mają gdzie usiąść, ale pomyślał, że to nie jego problem, bo on był tu wcześniej i nie będzie nikomu ustępował swojego miejsca.Po chwili poczuł, że ktoś dotyka go w ramię. Szybko się obrócił i zobaczył jakąś kobietę, która powiedziała do niego:
-Chłopcze. Masz młode nogi, więc mógłbyś ustąpić miejsca tej starszej pani.-Wsazała na starszą, schorowaną panią.
-Ja tu byłem pierwszy! A poza tym nogi mnie bolą, po ponad siedmiu godzinach spędzonych w szkole!-oburzył się Janek.
-Ale uwierz mi, że z pewnością tą panią o wiele bardziej bolą nogi.
-Trudno. Jej pech, że tak późno wsiadła.-zakończył rozmowę chłopiec.
Nie założył jednak już słuchawek z muzyką i słyszał, że dwie kobniety rozmawiają o jego "beszczelnym" zachowaniu. Nagle autobus bardzo ostro zachamował i starsza pani upadła na podłogę wydawając z siebie okrzyk bólu. Ktoś z grona, które jechało pojazdem zadzwonił po pogotowie i okazało się, że starsza pani złamała rękę i nogę w wyniku groźnego upadku. Janek czuł się winny temu zdarzeniu i od tego czasu zawsze ustępował miejsca osobom starszym.
Morał tego opowiadania jest taki, aby zawsze ustępować straszym osobom. Nie tylko miejsca w autobusie, ale też w innych sytuacjach, bo przecież my też byśmy nie chccieli, aby nas tak traktowano.
:)