Napisz od 8-10 zdań po po polsku o Robercie Lewandowskim . To ma być po niemiecku ale ja chcem informacje co lubi gdzie mieszka z skąd pochodzi jaki jest . To ma być takie coś jak byś był tym robertem i powiedział kilka zdań o sobie. Szybko Proszę
W 2005 roku, kiedy Robert miał 17 lat, zmarł jego ojciec Krzysztof Lewandowski. To przyspieszyło decyzję o rozpoczęciu profesjonalnej kariery, bo "Lewy" chciał odciążyć mamę Iwonę i pomóc jej w utrzymywaniu domu. W Delcie Warszawa zarabiał w granicach 1,5 tys. zł. Dziś jest milionerem. I cały czas pamięta o ojcu: każdego ważnego gola dedykuje właśnie jemu.
Przed śmiercią Krzysztof Lewandowski, który uprawiał judo, zdążył nauczyć syna kilku technik walki. Dziś Robert przyznaje, że dzięki temu jest sprawniejszy na boisku. Zresztą "Lewy" pochodzi ze sportowej rodziny: mama Iwona i siostra Milena uprawiały siatkówkę.
Miał przygodę w Legii Warszawa, ale nie wspomina jej najlepiej. W trzecioligowych rezerwach strzelił ledwie dwa gole, ale przez większość czasu leczył poważną kontuzję. Kiedy z płaczem, niechciany na Łazienkowskiej wyszedł z siedziby klubu z kartą zawodniczą, czekała na niego mama, która zawiozła go do Znicza Pruszków. Tam znów zaczął strzelać gole, a Legia wkrótce pożałowała, że wypuściła z rąk taką perłę.
W liceum chodził do jednej klasy z Danielem Mąką, dziś piłkarzem Polonii Bytom. Jak przyznaje, podczas klasówek zdarzało im się współpracować.
W szkole najbardziej lubił historię. Szczególnie interesował się II wojną światową. Wspomina, że po lekcjach bawił się z kolegami w wojnę, często nosił przy sobie mały drewniany pistolecik. - Z postaci historycznych najlepiej pamiętam lekcje o generale Władysławie Andersie. Również dlatego, że był patronem mojego liceum - wspomina Robert. Dziś również lubi postrzelać. Na boisku piłką do rywali, a w wolnym czasie... farbą. "Lewy" lubi pobawić się w paintball.
Iwona Lewandowska zdradza, że syn świetnie tańczy. - Kiedy mam zatańczyć, nie sprawia mi to problemów. Ale propozycji z "Tańca z gwiazdami" bym nie przyjął - śmieje się Lewandowski.
Interesuje się Formułą 1. Kiedy występował w niej Robert Kubica, oglądał każdy wyścig i kibicował rodakowi. Teraz na bieżąco śledzi wyniki kolejnych Grand Prix.
Przyjaźni się z reprezentantem Polski w piłce ręcznej Grzegorzem Tkaczykiem. Poznali się przypadkowo, podczas wakacji na Krecie. - Od tamtego czasu utrzymujemy kontakt. On kibicuje mi, a ja jemu - opowiada Lewandowski.
Od początku widziałem w nim wielki potencjał - mówi "Super Expressowi" Zawiślak. - Pamiętam wyjazd do Włoch w 2000 roku. Graliśmy wtedy z drużyną Romy. Jej zawodnicy byli bardzo wyrośnięci. Skopaliby nam tyłki, gdyby nie Bobek - opowiada o Lewandowskim. - Choć był najmniejszy, podbiegł do piłki, przebiegł z nią całe boisko i strzelił im bramkę. Opadły im szczęki. - Pamiętam też mecz, kiedy graliśmy z jakąś słabszą drużyną. Nie wpuściliśmy go wtedy na boisko, żeby dać chłopakom pograć. Wiadomo było, że Robert nie pozwoli im wygrać. Bardzo płakał, był zły. Mówił, że urodził się po to, żeby strzelać gole.
Ale przeszłość "Lewego" ma również ciemne strony. - Robert był naprawdę niezłym urwisem! - wspomina ciepło kierownik Zawiślak, przeglądając zdjęcia dawnej drużyny. - Na obozie w Chorwacji mieliśmy boisko tuż nad morzem. "Lewy" specjalnie kopał piłkę w stronę plaży, żeby móc się wykąpać - opowiada pan Ryszard. - Ale najlepsza historia miała miejsce na obozie w Sochocinie pod Płońskiem w 1998 roku. Chłopcy poszli na wieczorek zapoznawczy ze starszymi zawodniczkami z Varsovii. Ale dziewczyny chyba im się nie spodobały, bo chłopaki zamiast je podrywać... obrzucili jogurtami policyjny radiowóz, który przyjechał skontrolować imprezę - mówi.
- Byliśmy z trenerem Sikorskim bardzo źli, dlatego chcąc ich ukarać, kazaliśmy ich wszystkich... zamknąć w areszcie! Tak, dla nauczki - śmieje się. - Chłopcy spędzili na dołku tylko pół godziny, ale byli porządnie wystraszeni. Poszli nawet przeprosić komendanta, a później szorowali radiowóz. I tak 10-letni Bobek trafił za kratki - opowiada. Na szczęście kariery mu to nie złamało.
Dumny kierownik będzie trzymać za niego kciuki podczas mistrzostw Euro 2012. Wierzy w zawodnika jak w nikogo innego. - Wiem, że zaciśnie zęby i strzeli Grekom niejedną bramkę. Nie martwię się o niego. I będę mu kibicował przed telewizorem - mówi kierownik.
Arsenal Londyn rozważa ściągnięcie do siebie Roberta Lewandowskiego w miejsce Robina van Persiego
Robert Lewandowski nie przestaje być jednym z najbardziej gorących towarów na rynku transferowym. Po przyczynieniu się do zdobycia mistrzostwa Niemiec przez Borussię Dortmund oraz bramce na EURO 2012, jego wartość znacznie wzrosła. O Roberta Lewandowskiego pytały się już takie wielkie kluby jak Manchester United, Chelsea, Juventus, Milan i Bayern Monachium. Teraz do gry włączył się także Arsenal Londyn.
Co prawda władze Borussii Dortmund kategorycznie twierdzą, że reprezentant Polski nie jest na sprzedaż za żadną cenę, jednak nie przeszkadza to kolejnym klubom interesować się Lewandowskim.
Po tym jak Robin van Persie najprawdopodobniej niebawem odejdzie z Arsenalu, Arsene Wenger szuka jego następcy. Na liście życzeń “Kanonierów” znalazł się Robert Lewandowski. Skauci Arsenalu przyglądali się poczynaniom Lewandowskiego już w zeszłym sezonie i mają o nim bardzo dobre zdanie.
Nie od dawana wiemy, że najlepsi eksperci uważają, iż Robert jest lepszym napastnikiem od Mario Gómeza
Niestety wartość piłkarzy jaką wyznacza najlepszy serwis do tego typu spraw transfermarkt.de tego nie pokazuje. Według tego serwisu boski Mario jest warty aż 42.000.000 euro, a Robert tylko 15.000.000. Jak na nasze Polskie realia to i tak bardzo dużo i jeśli w przyszłym sezonie Borussia z Lewym na czele wygra to co wygrała ostatnio, a dodatkowe zajdzie daleko w Lidze Mistrzów to będzie można się spodziewać niesamowitego skoku wartości Roberta na rynku piłkarskim.
wybierz coś sobie z tego
8 votes Thanks 10
PISWIK123
Robert Lewandowski lebt in München. Er liebt es, Fußball zu spielen.Es hat Bäder lauten. Welches ist der Weltmeister im Karate. Kürzlich nahmen sie Hochzeit.Er liebt es, in den Park zu gehen. Und als seine Frau kocht. Neueste Robert Lewandowski ist die Hoffnung der polnischen Fußball.
W 2005 roku, kiedy Robert miał 17 lat, zmarł jego ojciec Krzysztof Lewandowski. To przyspieszyło decyzję o rozpoczęciu profesjonalnej kariery, bo "Lewy" chciał odciążyć mamę Iwonę i pomóc jej w utrzymywaniu domu. W Delcie Warszawa zarabiał w granicach 1,5 tys. zł. Dziś jest milionerem. I cały czas pamięta o ojcu: każdego ważnego gola dedykuje właśnie jemu.
Przed śmiercią Krzysztof Lewandowski, który uprawiał judo, zdążył nauczyć syna kilku technik walki. Dziś Robert przyznaje, że dzięki temu jest sprawniejszy na boisku. Zresztą "Lewy" pochodzi ze sportowej rodziny: mama Iwona i siostra Milena uprawiały siatkówkę.
Miał przygodę w Legii Warszawa, ale nie wspomina jej najlepiej. W trzecioligowych rezerwach strzelił ledwie dwa gole, ale przez większość czasu leczył poważną kontuzję. Kiedy z płaczem, niechciany na Łazienkowskiej wyszedł z siedziby klubu z kartą zawodniczą, czekała na niego mama, która zawiozła go do Znicza Pruszków. Tam znów zaczął strzelać gole, a Legia wkrótce pożałowała, że wypuściła z rąk taką perłę.
W liceum chodził do jednej klasy z Danielem Mąką, dziś piłkarzem Polonii Bytom. Jak przyznaje, podczas klasówek zdarzało im się współpracować.
W szkole najbardziej lubił historię. Szczególnie interesował się II wojną światową. Wspomina, że po lekcjach bawił się z kolegami w wojnę, często nosił przy sobie mały drewniany pistolecik. - Z postaci historycznych najlepiej pamiętam lekcje o generale Władysławie Andersie. Również dlatego, że był patronem mojego liceum - wspomina Robert. Dziś również lubi postrzelać. Na boisku piłką do rywali, a w wolnym czasie... farbą. "Lewy" lubi pobawić się w paintball.
Iwona Lewandowska zdradza, że syn świetnie tańczy. - Kiedy mam zatańczyć, nie sprawia mi to problemów. Ale propozycji z "Tańca z gwiazdami" bym nie przyjął - śmieje się Lewandowski.
Interesuje się Formułą 1. Kiedy występował w niej Robert Kubica, oglądał każdy wyścig i kibicował rodakowi. Teraz na bieżąco śledzi wyniki kolejnych Grand Prix.
Przyjaźni się z reprezentantem Polski w piłce ręcznej Grzegorzem Tkaczykiem. Poznali się przypadkowo, podczas wakacji na Krecie. - Od tamtego czasu utrzymujemy kontakt. On kibicuje mi, a ja jemu - opowiada Lewandowski.
Od początku widziałem w nim wielki potencjał - mówi "Super Expressowi" Zawiślak. - Pamiętam wyjazd do Włoch w 2000 roku. Graliśmy wtedy z drużyną Romy. Jej zawodnicy byli bardzo wyrośnięci. Skopaliby nam tyłki, gdyby nie Bobek - opowiada o Lewandowskim. - Choć był najmniejszy, podbiegł do piłki, przebiegł z nią całe boisko i strzelił im bramkę. Opadły im szczęki. - Pamiętam też mecz, kiedy graliśmy z jakąś słabszą drużyną. Nie wpuściliśmy go wtedy na boisko, żeby dać chłopakom pograć. Wiadomo było, że Robert nie pozwoli im wygrać. Bardzo płakał, był zły. Mówił, że urodził się po to, żeby strzelać gole.
Ale przeszłość "Lewego" ma również ciemne strony. - Robert był naprawdę niezłym urwisem! - wspomina ciepło kierownik Zawiślak, przeglądając zdjęcia dawnej drużyny. - Na obozie w Chorwacji mieliśmy boisko tuż nad morzem. "Lewy" specjalnie kopał piłkę w stronę plaży, żeby móc się wykąpać - opowiada pan Ryszard. - Ale najlepsza historia miała miejsce na obozie w Sochocinie pod Płońskiem w 1998 roku. Chłopcy poszli na wieczorek zapoznawczy ze starszymi zawodniczkami z Varsovii. Ale dziewczyny chyba im się nie spodobały, bo chłopaki zamiast je podrywać... obrzucili jogurtami policyjny radiowóz, który przyjechał skontrolować imprezę - mówi.
- Byliśmy z trenerem Sikorskim bardzo źli, dlatego chcąc ich ukarać, kazaliśmy ich wszystkich... zamknąć w areszcie! Tak, dla nauczki - śmieje się. - Chłopcy spędzili na dołku tylko pół godziny, ale byli porządnie wystraszeni. Poszli nawet przeprosić komendanta, a później szorowali radiowóz. I tak 10-letni Bobek trafił za kratki - opowiada. Na szczęście kariery mu to nie złamało.
Dumny kierownik będzie trzymać za niego kciuki podczas mistrzostw Euro 2012. Wierzy w zawodnika jak w nikogo innego. - Wiem, że zaciśnie zęby i strzeli Grekom niejedną bramkę. Nie martwię się o niego. I będę mu kibicował przed telewizorem - mówi kierownik.
Arsenal Londyn rozważa ściągnięcie do siebie Roberta Lewandowskiego w miejsce Robina van Persiego
Robert Lewandowski nie przestaje być jednym z najbardziej gorących towarów na rynku transferowym. Po przyczynieniu się do zdobycia mistrzostwa Niemiec przez Borussię Dortmund oraz bramce na EURO 2012, jego wartość znacznie wzrosła. O Roberta Lewandowskiego pytały się już takie wielkie kluby jak Manchester United, Chelsea, Juventus, Milan i Bayern Monachium. Teraz do gry włączył się także Arsenal Londyn.
Co prawda władze Borussii Dortmund kategorycznie twierdzą, że reprezentant Polski nie jest na sprzedaż za żadną cenę, jednak nie przeszkadza to kolejnym klubom interesować się Lewandowskim.
Po tym jak Robin van Persie najprawdopodobniej niebawem odejdzie z Arsenalu, Arsene Wenger szuka jego następcy. Na liście życzeń “Kanonierów” znalazł się Robert Lewandowski. Skauci Arsenalu przyglądali się poczynaniom Lewandowskiego już w zeszłym sezonie i mają o nim bardzo dobre zdanie.
Nie od dawana wiemy, że najlepsi eksperci uważają, iż Robert jest lepszym napastnikiem od Mario Gómeza
Niestety wartość piłkarzy jaką wyznacza najlepszy serwis do tego typu spraw transfermarkt.de tego nie pokazuje. Według tego serwisu boski Mario jest warty aż 42.000.000 euro, a Robert tylko 15.000.000. Jak na nasze Polskie realia to i tak bardzo dużo i jeśli w przyszłym sezonie Borussia z Lewym na czele wygra to co wygrała ostatnio, a dodatkowe zajdzie daleko w Lidze Mistrzów to będzie można się spodziewać niesamowitego skoku wartości Roberta na rynku piłkarskim.
wybierz coś sobie z tego