Napisz o bezdomności to ma byc taka historyjka o chłopaku który był bogaty szczęśliwy ze swoją żoną i nagle wszystko stracił i wylądował na ulicy
bewasia
Stefan prowadził swoją firmę już od kilku lat. Ale teraz z powodu kryzysu musiał szukać nowych źródeł finansowania inwestycji. Polecony przez starego znajomego biznesmen obiecał wyłożyć odpowiednią ilość gotówki w zamian za hipotekę domu. Stefanowi nie podobała się ta wizja, ale jego żona ciągle pragnąca nowych ciuchów, biżuterii i egzotycznych wycieczek optowała za przyjęciem takiej propozycji. Stefan zastanawiał się kilka dni. Nie chciał zawieźć żony, ale nie wyobrażał sobie, żeby zastawiać dom. Nie miał jednak innego wyjścia dwie ostatnie inwestycje developerskie nie zwóciły się w takim stopniu jak zakładał i bank nie chciał już przedłużać kredytu. Kiedy zdecydował się, że przyjmie ofertę żona była zachwycona. Da uczczenia tej decyzji urządziła przyjecie dla rodziny i znajomych. Wszyscy świetnie się bawili. Dzieci miały wiele atrakcji. Wszyscy bawili się wyśmienicie poza Stefanem, który widział rachunki za przyjecie. Był przerażony rozrzutnością swojej ukochanej. Ale bardziej martwiła go perspektywa całkowitego bankructwa. Po kilku miesiącach od podpisania umowy Stefan miał ciężki wypadek samochodowy. Wpadł w śpiączkę. Gdy się wybudził po ośmiu miesiącach lekarze byli zachwyceni i mówili, że to właściwie zakrawa na cud. Stefan domagał sie widzenia z żoną. Dzwonił do niej wiele razy, ale nie odbierała. Wieczorem w ty samym dniu odwiedziła go jego matka. Stara schorowana osoba. Nie widział sie z matka od ponad dwóch lat. Wszystko przez to, że jego żona nienawidziła teściowej. Matka płakała. Mówiła, że ze szczęścia, ale prosiła, żeby po wyjściu ze szpitala przyjechał najpierw do niej. Pomyślał, że jest chora, lub czegoś jej potrzeba. Gdy kilkanaście dni później wyszedł z oddziału wziął taksówkę i pojechał od razu do swojego domu. Jakież było jego zdziwienie gdy automat przy bramie nie zadziałał. Na podjeździe stało nie znane mu auto. Spostrzegł, że w ogrodzie bawią się obce dzieci. Wolał, dzwonił. Poskutkowało to tylko tym, że wezwano policję. Na komendzie zemdlał gdy się okazało, że to już nie jest jego dom. Policjanci wezwali lekarza. Gdy Stefan oprzytomniał, policjanci poinformowali go, że jest wolny, ale musi się stawić na przesłuchanie w tej sprawie. Pojechał potem do matki. Płakała. Na stole leżały zdjęcia jego dzieci, stare, nieaktualne. Poprosił by wyjasniła mu co się stało przez tych kilka mieisęcy. Nie mógł uwierzyć, że żona ot tak po prostu, po jego wypadku dogadała się z tamtym biznesmenem i za jego firmę uzyskała sporą sumę. Dom został sprzedany. A żona z dziećmi wyjechała. Matka płakała. Pytał o adres. Mówiła, że nie wie. Ale po wielu prosbach i naleganiach powiedziała, ze jego ukochana razem z dziećmi wyjechala do Paryża. Zawsze jej się tam podobało i powiedziała, że nie będzie tu gnić czekając na jego cudowne wybudzenie. Stefan nie mógł uwierzyć w to co się stało. Postanowił pojechać do Paryża i odszukać żonę i dzieci. Matka odradzała mu to, ale nie słuchał. Pożyczył od niej pieniądze, nie troszcząc się w ogóle z czego ona będzie żyć. Kupił bilet na pociąg, na inny nie było go stać. Pojechał. W Paryżu szukał jej bezskutecznie kilka miesięcy przymierając głodem. Cudowne wybudzenie ze śpiączki było dla niego piekłem. Wolałby zginąć. Zima okazała się mokra i wyjatkowo głodna. Szczególnie dla tych co śpią w kanałach lub pod mostem. Wiosną podróżował metrem do dzielnic których jeszcze nie sprawdzał. Któregoś dnia uciekając przed policją potknął się i spadł z nasypu. Blizny które pozostały po wypadku w Polsce siniały powoli. Padał ciepły wiosenny deszcz.