Otóż Franciszek otrzymał na chrzcie imię Giovanni (czyli nasz Jaś) i dopiero ojciec, bogaty kupiec, zmienił to imię na Francesco (czyli "Francuzik") - jedne źródła podają, że przyczyną tego był fakt, iż interesy skierowały Piotra na zachód i w chwili narodzin syna był właśnie we Francji, inne zaś wspominają, że Pika pochodziła z Prowansji i tęskno jej było do rodzinnego kraju. Która wersja jest prawdziwa - nie wiadomo.
Już od najmłodszych lat Franciszek zdobywał staranne wykształcenie - rachunków, poezji i muzyki pilnie uczył się w szkole parafialnej, zaś religijność przejmował od bardzo pobożnej matki. Dzięki bystremu umysłowi i świetnej pamięci nie miał problemów w szkole.
Młodość
Ojciec początkowo chciał, by Franciszek został kupcem - wszak niedaleko pada jabłko od jabłoni, a i start w zawodzie miałby zapewniony. I rzeczywiście, będąc nastolatkiem, Franciszek praktykował w sklepie ojca - może handlowcem był dobrym, ale miał też wrodzoną łatwość w wydawaniu pieniędzy, co zdecydowanie nie współgrało z jego zawodem. Prędko, nie na darmo i nie za darmo został obwołany królem młodzieży asyskiej, jego rozrzutność uzupełniała się z hojnością, a przymioty moralne sprawiały, że rodzice przymykali oko na takie "książęce" wydatki.
W młodości czytywał Franciszek świetne legendy rycerskie, jakich mnóstwo w średniowieczu - nic więc dziwnego, że po niepowodzeniu w branży handlowej postanowił zająć się sztuką wojenną. Brał udział w wojnie między Asyżem i Perugią (1202 r.), w czasie której trafił do niewoli. Pobyt w więzieniu podziałał na młodzieńca jak zimny prysznic, bo zmienił się wtedy jego pogląd na świat - można powiedzieć nawet, że wydoroślał. Niewola, a także przebyta choroba sprawiły, że rozrzutność przestała być już taka ciekawa, imprezy straciły swój urok, a świat stał się obcy i inny niż dotychczas.
Nawrócenie
Po niedługim pobycie w Asyżu, Franciszek, choć z mniejszym entuzjazmem i raczej za namową kolegów niż z własnej woli, wyruszył na wyprawę wojenną do Apulii, która ma mu przynieść sławę niezwyciężonego rycerza. Nie ujechał jednak daleko, bo już w pobliskim Spoleto miał proroczy sen. Ukazał mu się anioł, który zapytał: "Komu lepiej służyć - słudze czy jego Panu?". Franciszek zrozumiał wtedy, że wielkość, do której dążył, nie jest tożsama z wielkością, którą przeznaczył mu Pan.
Przełomowym momentem w tym życiorysie jest spotkanie z trędowatym. Jadąc ze swoimi sługami konno, późniejszy święty wymijał trędowatego, który zgodnie z ówczesnym prawem dzwonił dzwonkiem i krzyczał "nieczysty!", by zdrowi mieli czas, by się odsunąć na bezpieczną odległość. Franciszek najpierw minął chorego, ale po chwili zawrócił, zsiadł z konia i pocałował go - według jednych źródeł w policzek, według innych - w usta. W tym momencie narodził się nowy Franciszek.
Pierwsze kroki ku świętości
Od tego przełomu Franciszek więcej czasu spędzał na modlitwie, bądź to w swojej pustelni - grocie opodal Asyżu, bądź w nieodległym kościółku świętego Damiana. W czasie modlitwy w tym kościółku usłyszał głos Boga, mówiący: "Idź i napraw mój dom, bo popada w ruinę!".Franciszek zinterpretował to dosłownie, sprzedał wszystko, co miał najcenniejsze i zaczął odnawiać kościółek świętego Damiana, a także pobliski kościół Matki Boskiej Anielskiej w Porcjunkli. Po niedługim czasie przywdział szaty pustelnika i pracował jako opiekun trędowatych w Gubbio.
U niektórych budził wstręt i odrazę, inni - zafascynowani życiem Franciszka - pragnęli poświęcić się Bogu i bliźnim tak jak on. Do jego grupy przyłączali się szacowni obywatele Asyżu - bogaty Bernard z Quintavalle oraz doktor prawa Piotr Catani. Wkrótce liczba towarzyszy Franciszka wzrosła do jedenastu i przyszedł czas na opracowanie reguły nowopowstającej wspólnoty. Niektóre źródła podają, że Franciszek na chybił-trafił otworzył trzy razy Ewangelię i znalazł tam zdania, które stały się regułą franciszkanów. Inni autorzy mówią, że ów fragment Ewangelii Franciszek usłyszał w czasie mszy świętej w Porcjunkuli.
Życie zakonne
Powstały zakon Braci Mniejszych miał swą główną siedzibę w Porcjunkuli, wkrótce jednak Franciszek wyjechał stamtąd, by głosić Słowo Boże w innych krajach. W tym czasie zakonem kierował Piotr Catani. Franciszek podróżował najpierw w kierunku Syrii, a później przez Hiszpanię i Włochy do Maroka. Trafił do Palestyny, gdzie odwiedził miejsca święte, wreszcie dotarł do Egiptu, gdzie stanął przed sułtanem Melek-El- Kamelem, który przyjął go przychylnie i wysłuchał, jednak nie nawrócił się na chrześcijaństwo. W czasach wypraw krzyżowych i wojen religijnych było to pierwsze zetknięcie z Saracenami, które przebiegało i zakończyło się pokojowo.
Po powrocie z podróży w Noc Bożego Narodzenia po raz pierwszy w historii Kościoła zorganizował Pasterkę i żłóbek. Braciom kazał przynieść siano oraz przyprowadzić wołu i osła. Na mszę ściągnęły tłumy ludzi z miasta, a Franciszek wygłosił kazanie o ubogim narodzeniu Dzieciątka Jezus.
Stygmaty i śmierć
Po długich i ciężkich latach działalności apostolskiej, zmęczony i schorowany, zapragnął usunąć się w cień i skupić jeszcze mocniej na swoich przeżyciach mistycznych. W 1224 roku udał się na czterdziestodniowy post na górę La Verna (czyli Alwernia), gdzie 17 września ukazał się mu sam Chrystus ukrzyżowany i wycisnął na jego ciele żywe stygmaty Męki Pańskiej - otwarte i krwawiące rany na dłoniach i stopach, a także rana na boku, z którego na habit sączyła się krew.
Ostatnie dwa lata życia przeżył Franciszek w okropnych męczarniach - oprócz stygmatów cierpiał na chorobę oczu, której nabawił się jeszcze w czasie podróży na wschód. Już niewidomy, w kościele świętego Damiana otrzymuje od Boga obietnicę zbawienia. Rychło po tym umarł w Porcjunkuli (1226 r.) - jego ciało zostało złożone w kościele św. Jerzego. Już dwa lata później został ogłoszony świętym przez papieża Grzegorza IX.
Otóż Franciszek otrzymał na chrzcie imię Giovanni (czyli nasz Jaś) i dopiero ojciec, bogaty kupiec, zmienił to imię na Francesco (czyli "Francuzik") - jedne źródła podają, że przyczyną tego był fakt, iż interesy skierowały Piotra na zachód i w chwili narodzin syna był właśnie we Francji, inne zaś wspominają, że Pika pochodziła z Prowansji i tęskno jej było do rodzinnego kraju. Która wersja jest prawdziwa - nie wiadomo.
Już od najmłodszych lat Franciszek zdobywał staranne wykształcenie - rachunków, poezji i muzyki pilnie uczył się w szkole parafialnej, zaś religijność przejmował od bardzo pobożnej matki. Dzięki bystremu umysłowi i świetnej pamięci nie miał problemów w szkole.
Młodość
Ojciec początkowo chciał, by Franciszek został kupcem - wszak niedaleko pada jabłko od jabłoni, a i start w zawodzie miałby zapewniony. I rzeczywiście, będąc nastolatkiem, Franciszek praktykował w sklepie ojca - może handlowcem był dobrym, ale miał też wrodzoną łatwość w wydawaniu pieniędzy, co zdecydowanie nie współgrało z jego zawodem. Prędko, nie na darmo i nie za darmo został obwołany królem młodzieży asyskiej, jego rozrzutność uzupełniała się z hojnością, a przymioty moralne sprawiały, że rodzice przymykali oko na takie "książęce" wydatki.
W młodości czytywał Franciszek świetne legendy rycerskie, jakich mnóstwo w średniowieczu - nic więc dziwnego, że po niepowodzeniu w branży handlowej postanowił zająć się sztuką wojenną. Brał udział w wojnie między Asyżem i Perugią (1202 r.), w czasie której trafił do niewoli. Pobyt w więzieniu podziałał na młodzieńca jak zimny prysznic, bo zmienił się wtedy jego pogląd na świat - można powiedzieć nawet, że wydoroślał. Niewola, a także przebyta choroba sprawiły, że rozrzutność przestała być już taka ciekawa, imprezy straciły swój urok, a świat stał się obcy i inny niż dotychczas.
Nawrócenie
Po niedługim pobycie w Asyżu, Franciszek, choć z mniejszym entuzjazmem i raczej za namową kolegów niż z własnej woli, wyruszył na wyprawę wojenną do Apulii, która ma mu przynieść sławę niezwyciężonego rycerza. Nie ujechał jednak daleko, bo już w pobliskim Spoleto miał proroczy sen. Ukazał mu się anioł, który zapytał: "Komu lepiej służyć - słudze czy jego Panu?". Franciszek zrozumiał wtedy, że wielkość, do której dążył, nie jest tożsama z wielkością, którą przeznaczył mu Pan.
Przełomowym momentem w tym życiorysie jest spotkanie z trędowatym. Jadąc ze swoimi sługami konno, późniejszy święty wymijał trędowatego, który zgodnie z ówczesnym prawem dzwonił dzwonkiem i krzyczał "nieczysty!", by zdrowi mieli czas, by się odsunąć na bezpieczną odległość. Franciszek najpierw minął chorego, ale po chwili zawrócił, zsiadł z konia i pocałował go - według jednych źródeł w policzek, według innych - w usta. W tym momencie narodził się nowy Franciszek.
Pierwsze kroki ku świętości
Od tego przełomu Franciszek więcej czasu spędzał na modlitwie, bądź to w swojej pustelni - grocie opodal Asyżu, bądź w nieodległym kościółku świętego Damiana. W czasie modlitwy w tym kościółku usłyszał głos Boga, mówiący: "Idź i napraw mój dom, bo popada w ruinę!".Franciszek zinterpretował to dosłownie, sprzedał wszystko, co miał najcenniejsze i zaczął odnawiać kościółek świętego Damiana, a także pobliski kościół Matki Boskiej Anielskiej w Porcjunkli. Po niedługim czasie przywdział szaty pustelnika i pracował jako opiekun trędowatych w Gubbio.
U niektórych budził wstręt i odrazę, inni - zafascynowani życiem Franciszka - pragnęli poświęcić się Bogu i bliźnim tak jak on. Do jego grupy przyłączali się szacowni obywatele Asyżu - bogaty Bernard z Quintavalle oraz doktor prawa Piotr Catani. Wkrótce liczba towarzyszy Franciszka wzrosła do jedenastu i przyszedł czas na opracowanie reguły nowopowstającej wspólnoty. Niektóre źródła podają, że Franciszek na chybił-trafił otworzył trzy razy Ewangelię i znalazł tam zdania, które stały się regułą franciszkanów. Inni autorzy mówią, że ów fragment Ewangelii Franciszek usłyszał w czasie mszy świętej w Porcjunkuli.
Życie zakonne
Powstały zakon Braci Mniejszych miał swą główną siedzibę w Porcjunkuli, wkrótce jednak Franciszek wyjechał stamtąd, by głosić Słowo Boże w innych krajach. W tym czasie zakonem kierował Piotr Catani. Franciszek podróżował najpierw w kierunku Syrii, a później przez Hiszpanię i Włochy do Maroka. Trafił do Palestyny, gdzie odwiedził miejsca święte, wreszcie dotarł do Egiptu, gdzie stanął przed sułtanem Melek-El- Kamelem, który przyjął go przychylnie i wysłuchał, jednak nie nawrócił się na chrześcijaństwo. W czasach wypraw krzyżowych i wojen religijnych było to pierwsze zetknięcie z Saracenami, które przebiegało i zakończyło się pokojowo.
Po powrocie z podróży w Noc Bożego Narodzenia po raz pierwszy w historii Kościoła zorganizował Pasterkę i żłóbek. Braciom kazał przynieść siano oraz przyprowadzić wołu i osła. Na mszę ściągnęły tłumy ludzi z miasta, a Franciszek wygłosił kazanie o ubogim narodzeniu Dzieciątka Jezus.
Stygmaty i śmierć
Po długich i ciężkich latach działalności apostolskiej, zmęczony i schorowany, zapragnął usunąć się w cień i skupić jeszcze mocniej na swoich przeżyciach mistycznych. W 1224 roku udał się na czterdziestodniowy post na górę La Verna (czyli Alwernia), gdzie 17 września ukazał się mu sam Chrystus ukrzyżowany i wycisnął na jego ciele żywe stygmaty Męki Pańskiej - otwarte i krwawiące rany na dłoniach i stopach, a także rana na boku, z którego na habit sączyła się krew.
Ostatnie dwa lata życia przeżył Franciszek w okropnych męczarniach - oprócz stygmatów cierpiał na chorobę oczu, której nabawił się jeszcze w czasie podróży na wschód. Już niewidomy, w kościele świętego Damiana otrzymuje od Boga obietnicę zbawienia. Rychło po tym umarł w Porcjunkuli (1226 r.) - jego ciało zostało złożone w kościele św. Jerzego. Już dwa lata później został ogłoszony świętym przez papieża Grzegorza IX.