Napisz na podstawie wiadomości z ewangelii i własnych wyobrażeń kartkę z pamiętnika z opisem przeżyć wewnętrznych. Ma to być na temat wielkiego piątku(śmierć Pana Jezusa Na krzyżu)
Dzisiejszy dzień był najgorszym dniem jakikolwiek widziałam. Najpierw biczowali, koronowali Jezusa. Chciałam mu pomóc, ale bałam się. Strasznie się bałam. Następnie kazali mu nieść krzyż, bardzo cięzki. I szliśmy w stronę Golgoty. Jezus przewrócił się po raz pierwszy. Zaczęlam płakać. Tak bardzo miałam ochotę mu pomóc. Gdy widziałam, że Jezus już z ledwością sił idzie poprosiłam Brata- Szymona z CYreny, aby mu pomógł. Ten się zgodził. Gdy weszliśmy na Golgotę przybyli Jezusa do Krzyża. Wtedy on powiedział " Ojcze wybacz im, oni nie wiedzą co czynią" i umarł. Nagle zaczęło grzmić. Maria strasznie płakała. Niektórzy ludzie krzątali się, a inni wracali do domu. Ja stałam ja wyrta patrząc z niedowierzeniem na to co się stało. Serce waliło mi jak młotem. Miałam ochotę pobiec do krzyża i wykrzyczeć: "Boże przepraszam, że CI nie pomogłam, lecz nie mogłam z siebie wydobyć, ani słowa. Przeszedł mnie ogromny strach, a zarazem ból. Już nie wiedziałam co się dzieje. W oczach miałam jego zmęczoną twarz, wtedy gdy szedł na Golgotę. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Był to święty Piotr. Pocieszył mnie. Powiedział, że Jezus wróci. Właściwie to nie wierzyłam mu, bo to nie możliwe, lecz przytaknęłam. Ucałowałam krzyż Jezusa i poszłam do domu.
Drogi pamiętniczku!
Dzisiejszy dzień był najgorszym dniem jakikolwiek widziałam. Najpierw biczowali, koronowali Jezusa. Chciałam mu pomóc, ale bałam się. Strasznie się bałam. Następnie kazali mu nieść krzyż, bardzo cięzki. I szliśmy w stronę Golgoty. Jezus przewrócił się po raz pierwszy. Zaczęlam płakać. Tak bardzo miałam ochotę mu pomóc. Gdy widziałam, że Jezus już z ledwością sił idzie poprosiłam Brata- Szymona z CYreny, aby mu pomógł. Ten się zgodził. Gdy weszliśmy na Golgotę przybyli Jezusa do Krzyża. Wtedy on powiedział " Ojcze wybacz im, oni nie wiedzą co czynią" i umarł.
Nagle zaczęło grzmić. Maria strasznie płakała. Niektórzy ludzie krzątali się, a inni wracali do domu. Ja stałam ja wyrta patrząc z niedowierzeniem na to co się stało. Serce waliło mi jak młotem. Miałam ochotę pobiec do krzyża i wykrzyczeć: "Boże przepraszam, że CI nie pomogłam, lecz nie mogłam z siebie wydobyć, ani słowa. Przeszedł mnie ogromny strach, a zarazem ból. Już nie wiedziałam co się dzieje. W oczach miałam jego zmęczoną twarz, wtedy gdy szedł na Golgotę. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię.
Był to święty Piotr. Pocieszył mnie. Powiedział, że Jezus wróci. Właściwie to nie wierzyłam mu, bo to nie możliwe, lecz przytaknęłam. Ucałowałam krzyż Jezusa i poszłam do domu.