Historia ta zdarzyła się w czasach, kiedy podziemne chodniki rozświetlano oliwnymi lampkami, drewniane wózki z urobkiem ciągnęły konie, a górnikom wypłacano pieniądze po każdej skończonej szychcie.
Wtedy to do jednej z bytomskich kopalń trafił trzynastoletni chłopiec. Pochodził on z bardzo biednej rodziny, gdzie po śmierci ojca, matka nie mogła sama wyżywić siedmioro młodszego rodzeństwa. Znajomy sztygar długo wzbraniał się przed przyjęciem do pracy tego mizernego dzieciaka, ale w końcu uległ prośbom całej rodziny. Postawił jednak przy tym warunek, że jeżeli w przeciągu tygodnia chłopiec nie urobi tyle węgla ile jego dorośli kamraci, to będzie musiał odejść z kopalni. Kiedy pod koniec trzeciego dnia sztygar wypłacił mu jedynie połowę tego co zarobili inni, chłopiec usiadł na bryle węgla i gorzko zapłakał. Nagle, nie wiadomo skąd pojawił sił przed nim siwy starzec i ciepłym głosem zapytał o powód zmartwienia. Przez łzy chłopiec szczerze opowiedział nieznajomemu o swojej rodzinie i umowie ze sztygarem.
- Pomogę ci, jeżeli zachowasz nasze spotkanie w tajemnicy i uczciwie podzielisz się ze mną wspólnie zarobionymi pieniędzmi, usłyszał w odpowiedzi. Chłopiec z radością przystał na propozycję nieznajomego. Przez kolejne cztery dni, kiedy nikt nie widział, starzec razem z nim rąbał węgiel. A czynił to z taka łatwością i werwą, jakby był krzepkim dwudziestolatkiem. Pod koniec każdej z szycht sztygar z coraz większym zdziwieniem obserwował poczynania chłopca, ale bez słowa wypłacał mu co do grosza należne pieniądze. Siódmego dnia, a było to w przededniu Świąt Bożego Narodzenia, obwieścił chłopcu radosną nowinę: o przyjęciu do pracy na stałe. Gdy odgłosy kroków sztygara ginęły już w oddali podszybia, przed młodzieńcem ponownie zjawił się nieznajomy starzec i rzekł:
- Ty masz pracę, a ja przyszedłem po moją część zapłaty!
- Zostawię sobie tylko tyle pieniędzy ile sam wypracowałem. Cała reszta należy do ciebie, dobry panie - odparł uradowany chłopiec. - Zatrzymaj je wszystkie dla siebie i pamiętaj! Bądź w życiu zawsze tak uczciwy jak teraz, a szczęście nigdy cię nie opuści - zaśmiał się Skarbnik i zniknął w mroku podziemi.
Historia ta zdarzyła się w czasach, kiedy podziemne chodniki rozświetlano oliwnymi lampkami, drewniane wózki z urobkiem ciągnęły konie, a górnikom wypłacano pieniądze po każdej skończonej szychcie.
Wtedy to do jednej z bytomskich kopalń trafił trzynastoletni chłopiec. Pochodził on z bardzo biednej rodziny, gdzie po śmierci ojca, matka nie mogła sama wyżywić siedmioro młodszego rodzeństwa. Znajomy sztygar długo wzbraniał się przed przyjęciem do pracy tego mizernego dzieciaka, ale w końcu uległ prośbom całej rodziny. Postawił jednak przy tym warunek, że jeżeli w przeciągu tygodnia chłopiec nie urobi tyle węgla ile jego dorośli kamraci, to będzie musiał odejść z kopalni. Kiedy pod koniec trzeciego dnia sztygar wypłacił mu jedynie połowę tego co zarobili inni, chłopiec usiadł na bryle węgla i gorzko zapłakał. Nagle, nie wiadomo skąd pojawił sił przed nim siwy starzec i ciepłym głosem zapytał o powód zmartwienia. Przez łzy chłopiec szczerze opowiedział nieznajomemu o swojej rodzinie i umowie ze sztygarem.
- Pomogę ci, jeżeli zachowasz nasze spotkanie w tajemnicy i uczciwie podzielisz się ze mną wspólnie zarobionymi pieniędzmi, usłyszał w odpowiedzi. Chłopiec z radością przystał na propozycję nieznajomego. Przez kolejne cztery dni, kiedy nikt nie widział, starzec razem z nim rąbał węgiel. A czynił to z taka łatwością i werwą, jakby był krzepkim dwudziestolatkiem. Pod koniec każdej z szycht sztygar z coraz większym zdziwieniem obserwował poczynania chłopca, ale bez słowa wypłacał mu co do grosza należne pieniądze. Siódmego dnia, a było to w przededniu Świąt Bożego Narodzenia, obwieścił chłopcu radosną nowinę: o przyjęciu do pracy na stałe. Gdy odgłosy kroków sztygara ginęły już w oddali podszybia, przed młodzieńcem ponownie zjawił się nieznajomy starzec i rzekł:
- Ty masz pracę, a ja przyszedłem po moją część zapłaty!
- Zostawię sobie tylko tyle pieniędzy ile sam wypracowałem. Cała reszta należy do ciebie, dobry panie - odparł uradowany chłopiec. - Zatrzymaj je wszystkie dla siebie i pamiętaj! Bądź w życiu zawsze tak uczciwy jak teraz, a szczęście nigdy cię nie opuści - zaśmiał się Skarbnik i zniknął w mroku podziemi.