Na początku tego listu serdecznie Was pozdrawiam! Bardzo za Wami tęsknię. U mnie wszystko w porządku. Jestem zdrowy, podróż mijała spokojnie.
Wczoraj wróciłem z bardzo długiego rejsu statkiem! Trwał on trzy tygodnie. Na początku trochę się bałem, jednak moja chciwa na przygody natura nie pozwoliła mi odmówić takiego przeżycia. Spakowałem się od razu i ruszyłem do portu. Wsiadłem na pokład statku no i ruszyłem w drogę. Gdy zaczęliśmy odpływać na otwartą wodę poczułem lęk. Jednak nie było już odwrotu. Nie miałem wyjścia. Już musiałem popłynąć. Rozpakowałem więc potrzebne rzeczy w mojej kajucie i wyszedłem na pokład. Jechałem pierwszą klasą, więc miałem bardzo komfortową kajutę. Cztery duże pokoje plus łazienka. No, bardzo wygodnie, trzeba przyznać. Zacząłem wypatrywać czegoś, czegokolwiek innego niż woda, jednak na horyzoncie żadnego statku, żadnej mewy, żadnej chmurki, wyspy, czegokolwiek. Sama woda. Zasmucił mnie ten widok, ponieważ, jak już mnie znacie, nie znoszę monotonii. Poszedłem do restauracji. Zamówiłem sobie obiad, ponieważ, nawet nie zauważyłem, kiedy zrobiło się całkowicie ciemno. Wyszedłem znów na pokład i doczekałem się wreszcie światełka na horyzoncie. Zaśmiałem się w głos, choć nawet nie wiedziałem, co się za tym kryło. Okazało się, że to tylkolatarnia morska, którą mijaliśmy po drodze. Poszedłem spać. Siódmego dnia rejsu stało się coś dziwnego. Dostałem rano informację o tym, żeby się nie ruszać ze swoich kajut. Nie posłuchałem. Wyszedłem na zewnątrz i... powaliło mnie na kolana. Byliśmy bowiem wtedy do połowy zatopieni w wodzie. Po mnie, pomyślałem, mam czego chciałem. Spadłem do wody, ale szybko wdrapałem się spowrotem na górę. Szybko nadpłynął drugi statek, zabrał nas i spokojnie dopłynęliśmy do Ameryki Północnej.
Bardzo się cięszę, że wyszedłem z tego cały i zdrowy. Już za tydzień wracam!
Piszę do Was ten list, by opisać wrażenia z podróży statkiem płynącym do Wielkiej Brytanii. Wypłynęliśmy z polskiej przystani w Calais we Francji. Trasa do tego portu była nużąca. Gdy dojechaliśmy do brzegów Francji, podziwialiśmy piękną pogodę. Morze we Francji jest bardzo ciepłe.
Następnie weszliśmy na pokład statku "Voyageur" i zaczeła się podróż morska, która trwała ok. 1 h.Morze Północne jest przepiękne. Można było zobaczyć miejsce wydobywania ropy naftowej.Zobaczyłemtam również mikronacje Sealand z czasów II wojny światowej.Dużo dowiedziałem się o Ktaterze Silverpit. . Przewodnik wszystko na m opowiedział.Tym sposobem dobiliśmy do portu w angielskim Margate. Stamtąd zabrał nas autobus do Londynu. Pótorej godziny trwał przejazd, ale było warto. Obecnie jestem w hotelu w Londynie. Do zobaczenia!
Drodzy rodzice!
Na początku tego listu serdecznie Was pozdrawiam! Bardzo za Wami tęsknię. U mnie wszystko w porządku. Jestem zdrowy, podróż mijała spokojnie.
Wczoraj wróciłem z bardzo długiego rejsu statkiem! Trwał on trzy tygodnie. Na początku trochę się bałem, jednak moja chciwa na przygody natura nie pozwoliła mi odmówić takiego przeżycia. Spakowałem się od razu i ruszyłem do portu. Wsiadłem na pokład statku no i ruszyłem w drogę. Gdy zaczęliśmy odpływać na otwartą wodę poczułem lęk. Jednak nie było już odwrotu. Nie miałem wyjścia. Już musiałem popłynąć. Rozpakowałem więc potrzebne rzeczy w mojej kajucie i wyszedłem na pokład. Jechałem pierwszą klasą, więc miałem bardzo komfortową kajutę. Cztery duże pokoje plus łazienka. No, bardzo wygodnie, trzeba przyznać. Zacząłem wypatrywać czegoś, czegokolwiek innego niż woda, jednak na horyzoncie żadnego statku, żadnej mewy, żadnej chmurki, wyspy, czegokolwiek. Sama woda. Zasmucił mnie ten widok, ponieważ, jak już mnie znacie, nie znoszę monotonii. Poszedłem do restauracji. Zamówiłem sobie obiad, ponieważ, nawet nie zauważyłem, kiedy zrobiło się całkowicie ciemno. Wyszedłem znów na pokład i doczekałem się wreszcie światełka na horyzoncie. Zaśmiałem się w głos, choć nawet nie wiedziałem, co się za tym kryło. Okazało się, że to tylkolatarnia morska, którą mijaliśmy po drodze. Poszedłem spać. Siódmego dnia rejsu stało się coś dziwnego. Dostałem rano informację o tym, żeby się nie ruszać ze swoich kajut. Nie posłuchałem. Wyszedłem na zewnątrz i... powaliło mnie na kolana. Byliśmy bowiem wtedy do połowy zatopieni w wodzie. Po mnie, pomyślałem, mam czego chciałem. Spadłem do wody, ale szybko wdrapałem się spowrotem na górę. Szybko nadpłynął drugi statek, zabrał nas i spokojnie dopłynęliśmy do Ameryki Północnej.
Bardzo się cięszę, że wyszedłem z tego cały i zdrowy. Już za tydzień wracam!
Kocham Was- Kamil.
Drodzy Rodzicę!
Piszę do Was ten list, by opisać wrażenia z podróży statkiem płynącym do Wielkiej Brytanii. Wypłynęliśmy z polskiej przystani w Calais we Francji. Trasa do tego portu była nużąca. Gdy dojechaliśmy do brzegów Francji, podziwialiśmy piękną pogodę. Morze we Francji jest bardzo ciepłe.
Następnie weszliśmy na pokład statku "Voyageur" i zaczeła się podróż morska, która trwała ok. 1 h.Morze Północne jest przepiękne. Można było zobaczyć miejsce wydobywania ropy naftowej.Zobaczyłemtam również mikronacje Sealand z czasów II wojny światowej.Dużo dowiedziałem się o Ktaterze Silverpit. . Przewodnik wszystko na m opowiedział.Tym sposobem dobiliśmy do portu w angielskim Margate. Stamtąd zabrał nas autobus do Londynu. Pótorej godziny trwał przejazd, ale było warto. Obecnie jestem w hotelu w Londynie. Do zobaczenia!
Kochający syn
Jan Kowalski