Napisz list do kolegi w którym opisujesz przygodę podczas pobytu w górach.Może to być historia prawdziwa lub prawdopodobna prosze pomóżcie mi jak będę miał jakieś zadanie inne to dam więcej punktów narazie ma tylko tyle dzieki
Juxine
Cześć Michał! Wybacz że tak długo nie pisałem ale byłem trochę zajęty. Poza nauką spędzam też czas na różnych wycieczkach górskich. O jednej z nich chciałbym ci opowiedzieć. Niedawno razem z moją siostrą Kaśką zapisaliśmy się na pieszą wycieczkę po Beskidach. Wszystko było super, szliśmy podziwiając okolicę, coraz bardziej zapuszczając się w las. Wtedy Kaśka zobaczyła w gęstwinach jakiś ruch. Była święcie przekonana że to kangur, co jest oczywiście totalnie niemożliwe w tych okolicach, mimo to poszedłem za nią. Rzekomy kangur okazał się płochą sarną. Zbeształem siostrę za głupotę a potem próbowaliśmy znaleźć szlak. Oddaliliśmy się od niego znacznie, w dodatku w całym tym zamieszaniu zapomnieliśmy z której strony przyszliśmy. Zgubiliśmy naszą grupę razem z przewodnikiem. Nie pomogło nawoływanie i godzinne błądzenie po lesie. Nastała noc i wiedzieliśmy że w ciemnościach nie uda nam sie odnaleźć schroniska, poza tym nie wiedzieliśmy nawet czy idziemy w dobrym kierunku - nie zabraliśmy kompasu. Czekała nas noc pod gwiazdami. Kaśce ta perspektywa bardzo sie podobała. W ogóle nie zachowywała się jak klasyczna przestraszona dziewczyna w takiej sytuacji. Gdyby nie ona z pewnością bałbym się każdego szelestu i stukotu, ale Kaśka rozśmieszała mnie i gadała całą noc. Łatwiej było zasnąć w tym nieprzyjemnym lesie, gdy siedzieliśmy blisko siebie. Kilka razy obudził mnie jakiś warkot i byłem pewien że to dzik. Nie zasnąłem już do ranka i o świcie wyruszyliśmy w drogę. Schroniska nie znaleźliśmy, za to odszukaliśmy szose i tam złapaliśmy stopa. Po tej przygodzie wiem żeby w góry zawsze zabierac kompas i siostrę ;)
Wybacz że tak długo nie pisałem ale byłem trochę zajęty. Poza nauką spędzam też czas na różnych wycieczkach górskich. O jednej z nich chciałbym ci opowiedzieć.
Niedawno razem z moją siostrą Kaśką zapisaliśmy się na pieszą wycieczkę po Beskidach. Wszystko było super, szliśmy podziwiając okolicę, coraz bardziej zapuszczając się w las. Wtedy Kaśka zobaczyła w gęstwinach jakiś ruch. Była święcie przekonana że to kangur, co jest oczywiście totalnie niemożliwe w tych okolicach, mimo to poszedłem za nią. Rzekomy kangur okazał się płochą sarną. Zbeształem siostrę za głupotę a potem próbowaliśmy znaleźć szlak. Oddaliliśmy się od niego znacznie, w dodatku w całym tym zamieszaniu zapomnieliśmy z której strony przyszliśmy. Zgubiliśmy naszą grupę razem z przewodnikiem. Nie pomogło nawoływanie i godzinne błądzenie po lesie. Nastała noc i wiedzieliśmy że w ciemnościach nie uda nam sie odnaleźć schroniska, poza tym nie wiedzieliśmy nawet czy idziemy w dobrym kierunku - nie zabraliśmy kompasu. Czekała nas noc pod gwiazdami. Kaśce ta perspektywa bardzo sie podobała. W ogóle nie zachowywała się jak klasyczna przestraszona dziewczyna w takiej sytuacji. Gdyby nie ona z pewnością bałbym się każdego szelestu i stukotu, ale Kaśka rozśmieszała mnie i gadała całą noc. Łatwiej było zasnąć w tym nieprzyjemnym lesie, gdy siedzieliśmy blisko siebie. Kilka razy obudził mnie jakiś warkot i byłem pewien że to dzik. Nie zasnąłem już do ranka i o świcie wyruszyliśmy w drogę. Schroniska nie znaleźliśmy, za to odszukaliśmy szose i tam złapaliśmy stopa. Po tej przygodzie wiem żeby w góry zawsze zabierac kompas i siostrę ;)