Niby zwykły, pogodny dzień. Nie można go zmarnować – trzeba zorganizować jakiś wypad z przyjaciółmi! Ale zaraz – przecież dzisiaj niedziela! Kino o 16! Zupełnie zapomniałam! Nawet nie wiedziałam, że potrafię tak szybko wyszykować się na spotkanie! Zostało mi tylko popędzić na przystanek, bo będzie szybciej jak pojadę… Nie pobiegnę przecież przez trzy osiedla – szczególnie z moją kondycją… Nie ma mowy! - Mamo, wychodzę! – krzyknęłam zbiegając ze schodów. - Świetnie, po drodze wejdź do sklepu i kup jakieś ciasto, bo ciocia Ania przyjdzie na podwieczorek. Byłam wściekła, bo nie miałam czasu na kupno ciasta przed spotkaniem, i jeszcze tak chodzić z tobołkiem po mieście… Ale jak wrócę to cukiernia będzie już zamknięta. No cóż – w końcu ciocia Ania przyjeżdża bardzo rzadko. Tak więc zamiast pobiec w stronę przystanku, musiałam udać się przez parkową aleję w stronę sklepu. Weszłam do cukierni, na wystawie leżał piękny murzynek. Nie zastanawiałam się długo. Ciasto z głowy! Ale gdy chciałam już wyjść ze sklepu zawahałam się. Zniknęło słońce, pojawiły się deszczowe chmury. Zaczęła się burza. Wiedziałam, że to już koniec. Zadzwoniłam do przyjaciół i zaproponowałam, żebyśmy przełożyli spotkanie z powodu pogody. - Ale u nas świeci słońce, wcale nie pada, a temperatura jest wysoka jak w lipcu! – usłyszałam przez telefon. Zdziwiło mnie to, bo przecież to tylko kawałek drogi. Ale ja jestem dzielna – pobiegnę, w końcu nie jestem z cukru! Jak tylko wyszłam na zewnątrz zaczęło od nowa świecić słońce. Pomyślałam, że pójdę na skróty. Skręciłam w małą uliczkę, tam było zimniej. Najbardziej zaskakujące było to, że tam promienie słoneczne również dochodziły. Więc dlaczego tutaj bardziej wieje? Ta sytuacja zaczęła się robić coraz dziwniejsza, przestałam nawet myśleć, że przecież się piekielnie spieszę. Ale nagle usłyszałam cichy, wysoki głos: - Pomóż mi… pomóż… Nie wiedziałam, co się dzieje, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Ale po chwili znów usłyszałam te same słowa. Zatrzymałam się. - Czy ktoś tu jest? Kto to powiedział? – spytałam lekko ściszonym głosem. - Musisz mi pomóc. Jestem Duszą Pana Cogito. - Duszą Pana Cogito? A co ty tu robisz? - Opuściłam jego ciało i wybrałam się w długą i daleką podróż. Ale już po chwili zgubiłam się. Nie wiedziałam, że ten świat jest taki duży i skomplikowany. Teraz chcę wrócić, ale nie umiem… Gdy słuchałam słów wypowiedzianych przez Duszę Pana Cogito na początku wydawało mi się, że śnię. Jak dusza może mówić? Ale po chwili zrozumiałam, że coś trzeba z tym zrobić. Nagle mnie olśniło – ostatnio czytałam mojej młodszej kuzynce pewną książkę. Było tam napisane, że gdy dusza opuści ciało, to i tak do niej wróci – gdy zrozumie swój błąd. Wydało mi się to trochę dziwne, ale nie zaszkodzi spróbować. - Popełniłaś błąd. Nie wolno opuszczać ciała. Dusza nie może! Ale widzę jak cierpisz, więc Ci pomogę. Musisz tylko zacząć żałować swojego występku, a na pewno wrócisz do ciała Pana Cogito. I nagle usłyszałam Tylkom coraz bardziej oddalający się głos: - Dziękuję, dziękuję Ci bardzo… Dusza widocznie już dawno zrozumiała, że popełniła błąd. A ja wysłałam wiadomość przyjaciołom, że nie przyjdę. Po prostu wróciłam do domu i razem w moją mamą, ciocią i kuzynką zjadłam ciasto. Oczywiście nie omieszkałam jeszcze raz przeczytać mojej małej kuzynce opowieści o ciele, które zgubiło swoją duszę. Kto wie, kiedy takie informacje mogą się przydać…
Niby zwykły, pogodny dzień. Nie można go zmarnować – trzeba zorganizować jakiś wypad z przyjaciółmi! Ale zaraz – przecież dzisiaj niedziela! Kino o 16! Zupełnie zapomniałam!
Nawet nie wiedziałam, że potrafię tak szybko wyszykować się na spotkanie! Zostało mi tylko popędzić na przystanek, bo będzie szybciej jak pojadę… Nie pobiegnę przecież przez trzy osiedla – szczególnie z moją kondycją… Nie ma mowy!
- Mamo, wychodzę! – krzyknęłam zbiegając ze schodów.
- Świetnie, po drodze wejdź do sklepu i kup jakieś ciasto, bo ciocia Ania przyjdzie na podwieczorek.
Byłam wściekła, bo nie miałam czasu na kupno ciasta przed spotkaniem, i jeszcze tak chodzić z tobołkiem po mieście… Ale jak wrócę to cukiernia będzie już zamknięta. No cóż – w końcu ciocia Ania przyjeżdża bardzo rzadko. Tak więc zamiast pobiec w stronę przystanku, musiałam udać się przez parkową aleję w stronę sklepu.
Weszłam do cukierni, na wystawie leżał piękny murzynek. Nie zastanawiałam się długo. Ciasto z głowy! Ale gdy chciałam już wyjść ze sklepu zawahałam się. Zniknęło słońce, pojawiły się deszczowe chmury. Zaczęła się burza. Wiedziałam, że to już koniec. Zadzwoniłam do przyjaciół i zaproponowałam, żebyśmy przełożyli spotkanie z powodu pogody.
- Ale u nas świeci słońce, wcale nie pada, a temperatura jest wysoka jak w lipcu! – usłyszałam przez telefon. Zdziwiło mnie to, bo przecież to tylko kawałek drogi. Ale ja jestem dzielna – pobiegnę, w końcu nie jestem z cukru!
Jak tylko wyszłam na zewnątrz zaczęło od nowa świecić słońce. Pomyślałam, że pójdę na skróty. Skręciłam w małą uliczkę, tam było zimniej. Najbardziej zaskakujące było to, że tam promienie słoneczne również dochodziły. Więc dlaczego tutaj bardziej wieje? Ta sytuacja zaczęła się robić coraz dziwniejsza, przestałam nawet myśleć, że przecież się piekielnie spieszę. Ale nagle usłyszałam cichy, wysoki głos:
- Pomóż mi… pomóż…
Nie wiedziałam, co się dzieje, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Ale po chwili znów usłyszałam te same słowa. Zatrzymałam się.
- Czy ktoś tu jest? Kto to powiedział? – spytałam lekko ściszonym głosem.
- Musisz mi pomóc. Jestem Duszą Pana Cogito.
- Duszą Pana Cogito? A co ty tu robisz?
- Opuściłam jego ciało i wybrałam się w długą i daleką podróż. Ale już po chwili zgubiłam się. Nie wiedziałam, że ten świat jest taki duży i skomplikowany. Teraz chcę wrócić, ale nie umiem…
Gdy słuchałam słów wypowiedzianych przez Duszę Pana Cogito na początku wydawało mi się, że śnię. Jak dusza może mówić? Ale po chwili zrozumiałam, że coś trzeba z tym zrobić. Nagle mnie olśniło – ostatnio czytałam mojej młodszej kuzynce pewną książkę. Było tam napisane, że gdy dusza opuści ciało, to i tak do niej wróci – gdy zrozumie swój błąd.
Wydało mi się to trochę dziwne, ale nie zaszkodzi spróbować.
- Popełniłaś błąd. Nie wolno opuszczać ciała. Dusza nie może! Ale widzę jak cierpisz, więc Ci pomogę. Musisz tylko zacząć żałować swojego występku, a na pewno wrócisz do ciała Pana Cogito.
I nagle usłyszałam Tylkom coraz bardziej oddalający się głos:
- Dziękuję, dziękuję Ci bardzo…
Dusza widocznie już dawno zrozumiała, że popełniła błąd. A ja wysłałam wiadomość przyjaciołom, że nie przyjdę. Po prostu wróciłam do domu i razem w moją mamą, ciocią i kuzynką zjadłam ciasto. Oczywiście nie omieszkałam jeszcze raz przeczytać mojej małej kuzynce opowieści o ciele, które zgubiło swoją duszę. Kto wie, kiedy takie informacje mogą się przydać…