Napisz krotkie opowiadanie w ktorym wykorzystasz jak najwiecej zwiazkow frazeologicznych pochodzacych z mitologii.Zapisz tez tytul opowiadania.
Zgłoś nadużycie!Tego dnia wstałam bladym świtem. Jak zwykle ruszyłam z kopyta do łazienki. Po czym nie mając czasu nie zjadłam śniadania i wyszłam do szkoły. Na pierwszej lekcji miałam klasówkę. Ze strachu dostałam gęsiej skórki i rozbolał mnie brzuch. Ach, no tak brzuch, paluszek i główka to szkolna wymówka. Ale to nie były żarty. Obawiałam się,że nie dostanę pozytywnej oceny i nie otrzymam promocji do następnej klany. Sprawdzian poszedł mi jak z płatka. Wszystkie moje obawy były nie potrzebne. Kolejną lekcją była plastyka, na której było cicho, jak makiem zasiał. A każdy pracował nad swoją pracą. Każdy na inny sposób odczytywał swoją pracę. Każda praca uznana była za arcydzieło. Na przerwie, jak zwykle głośno jak w ulu. Po pauzie czas na geografię, na której siedziałam w ławce pod oknem i patrząc w okno bujałam w obłokach. Od razu powiem otwarcie ,iż na dzisiejsza lekcji nudziłam się jak mops, po co mam łżeć jak pies. Na następnej godzinie mieliśmy w-f. Na lekcjach tego przedmiotu czuję się jak ryba w wodzie. Gdyby inne były takie łatwe... Do końca dnia szkolnego zostały się tylko jeszcze dwie godziny lekcyjne: historia i i j. polski. Historia, pomimo mojego zapału, raczej słomianego zapału, upływała w żółwim tempie, w którym dostałam uwagę i jeszcze niedostateczny, uwagę za myślenie o niebieskich migdałach, a uwagę za to,iż nie wiedziałam co jest grane. Na polskim mieliśmy dzisiaj jak zwykle w poniedziałki gramatykę. Powoli, powoli zleciała i ta godzina lekcyjna, która była ostatnią. Po powrocie do domu najpierw posprzątałam, a później zajęłam się nauką, bo przecież bez pracy nie ma kołaczy. I tak zleciał mi kolejny, nudny dzień.
Na pierwszej lekcji miałam klasówkę. Ze strachu dostałam gęsiej skórki i rozbolał mnie brzuch. Ach, no tak brzuch, paluszek i główka to szkolna wymówka. Ale to nie były żarty. Obawiałam się,że nie dostanę pozytywnej oceny i nie otrzymam promocji do następnej klany. Sprawdzian poszedł mi jak z płatka. Wszystkie moje obawy były nie potrzebne. Kolejną lekcją była plastyka, na której było cicho, jak makiem zasiał. A każdy pracował nad swoją pracą. Każdy na inny sposób odczytywał swoją pracę. Każda praca uznana była za arcydzieło. Na przerwie, jak zwykle głośno jak w ulu. Po pauzie czas na geografię, na której siedziałam w ławce pod oknem i patrząc w okno bujałam w obłokach. Od razu powiem otwarcie ,iż na dzisiejsza lekcji nudziłam się jak mops, po co mam łżeć jak pies. Na następnej godzinie mieliśmy w-f. Na lekcjach tego przedmiotu czuję się jak ryba w wodzie. Gdyby inne były takie łatwe... Do końca dnia szkolnego zostały się tylko jeszcze dwie godziny lekcyjne: historia i i j. polski. Historia, pomimo mojego zapału, raczej słomianego zapału, upływała w żółwim tempie, w którym dostałam uwagę i jeszcze niedostateczny, uwagę za myślenie o niebieskich migdałach, a uwagę za to,iż nie wiedziałam co jest grane. Na polskim mieliśmy dzisiaj jak zwykle w poniedziałki gramatykę. Powoli, powoli zleciała i ta godzina lekcyjna, która była ostatnią.
Po powrocie do domu najpierw posprzątałam, a później zajęłam się nauką, bo przecież bez pracy nie ma kołaczy. I tak zleciał mi kolejny, nudny dzień.