gorczycazuzia
Słoneczny majowy dzień, taki jaki powinien być każdy. Spokojna ulica Nowego Portu. Odgłos dzwonka dochodzącego z terenu IV Liceum Ogólnokształcącego. Po krótkim czasie wielki ruch, liczne grupki licealistów podążające do domu. Odgłos śmiechów, spowodowanych opowiadanymi dowcipami, okrzyki, gwizdy, urywki coraz to innych dialogów. Tak jest tu każdego dnia. Nagle pisk opon, głuche uderzenie, przerażone krzyki i odgłos płaczu. Co się stało? Z czerwonego samochodu wysiada mężczyzna w średnim wieku; łapie się za głowę. -Wybiegła tak szybko ... nawet nie zdążyłem zahamować ... Ludzie widzieliście! Nie mogłem nic zrobić! To nie moja wina! Takie nieszczęście! -To dziewczyna z drugiej klasy liceum. Ja ją znam! woła jeden z uczniów. -Marta! O Boże! Moja koleżanka z klasy. - mówi roztrzęsiona dziewczyna. Wokół samochodu zebrała się duża grupka gapiów. Ciągłe odgłosy rozmów: "Co za tragedia!" Ktoś z telefonu komórkowego wzywa pogotowie. Nikt nie wie co robić. Po chwili nadjeżdza karetka. Lekarz szybkim krokiem podchodzi do poszkodowanej.
-Wybiegła tak szybko ... nawet nie zdążyłem zahamować ...
Ludzie widzieliście! Nie mogłem nic zrobić! To nie moja wina! Takie nieszczęście!
-To dziewczyna z drugiej klasy liceum. Ja ją znam! woła jeden z uczniów.
-Marta! O Boże! Moja koleżanka z klasy. - mówi roztrzęsiona dziewczyna.
Wokół samochodu zebrała się duża grupka gapiów. Ciągłe odgłosy rozmów: "Co za tragedia!" Ktoś z telefonu komórkowego wzywa pogotowie. Nikt nie wie co robić. Po chwili nadjeżdza karetka. Lekarz szybkim krokiem podchodzi do poszkodowanej.
mam nadzieje że pomogłam :D