Gimnazjalista czyli już nie dziecko przecież, bo skończyło szkołę podstawową a co! I jeszcze nie dorosły, no bo... jeszcze nie w liceum. I tyle! W samych oczach zainteresowanego jednak ten kolejny stopień w edukacji jak najbardziej sprzyja dodawaniu przywilejów prawie dorosłych. Na ten temat można polemizować jednak aksjomatem jest iż dzisiejsza młodzież obarczona jest dużą ilością materiałów do przerobienia.
Dzień zaczyna się jak zawsze, dźwięk budzika wyrywa z łóżka szybciej lub wolniej każdego. Zaczyna się rutynowa droga przygotowawcza i doprowadzanie "do siebie". Niektórzy oprócz wypchania plecaków książkami, zeszytami wkładają coś jeszcze. Nie nie miałam tu na myśli stroju na wychowanie fizyczne czy drugiego śniadania. Oto wędrują do damskich torebek słodkie kosmetyczki z pudrami, tuszami do rzęs, błyszczykami i innymi cudami. I tak rozpoczyna się ośmiogodzinna wędrówka po krainach edukacji.
Nauczyciele jako przewodnicy z zaciągniętymi rękawami nad łokcie próbują otworzyć umysły młodych ludzi. Jedni na siłę wpychają w nie tony wiedzy, inni sprytnie próbują łagodną metodą wykonać pranie mózgu. Właściwie chodzi oto, że ich przedmiot jest najważniejszy dlatego codziennie bezstresowo zadają masę zadań. Przecież w ich wieku materiału było jeszcze więcej i jakoś się dawało radę. Najlepsi są na początku roku szkolnego. Przemawiają ile to trzeba się nauczyć bo już za chwilę egzaminy a potem szkoła średnia i proszę studia. No i jak my sobie życie wyobrażamy. Ech i my i oni ciężko pracują. Jednak wychodzi to w konsekwencji na dobre, bardzo dobre.
Po przebrnięciu przez magiel szkolny uczeń wraca do domu. Czasem droga nie jest prosta i krąży jeszcze wokół przyjaciół, kilku chwil relaksu ale zazwyczaj dociera do celu. Gdy już ogrzeje nas ciepło rodzinnego gospodarstwa i posilimy się posiłkiem następuje powrót do umysłowej gimnastyki. I w ruch idą słowniki, lektury, opracowania, bryki, encyklopedie, internet i inne źródła pomocy by jakoś ujarzmić pracę domową. A gdy nastapi upragniony koniec i czasu trochę zostanie zaczyna się odpoczynek. Relaks jest wskazany bo już za kilka godzin wszystko powtórzy się od początku. Takie uroki są życia gimnazjalisty. Ale co tam! Tydzień ma przecież "tylko" pięć dni z obowiązkiem szkolnym i w weekend można długo spać.
Gimnazjalista czyli już nie dziecko przecież, bo skończyło szkołę podstawową a co! I jeszcze nie dorosły, no bo... jeszcze nie w liceum. I tyle! W samych oczach zainteresowanego jednak ten kolejny stopień w edukacji jak najbardziej sprzyja dodawaniu przywilejów prawie dorosłych. Na ten temat można polemizować jednak aksjomatem jest iż dzisiejsza młodzież obarczona jest dużą ilością materiałów do przerobienia.
Dzień zaczyna się jak zawsze, dźwięk budzika wyrywa z łóżka szybciej lub wolniej każdego. Zaczyna się rutynowa droga przygotowawcza i doprowadzanie "do siebie". Niektórzy oprócz wypchania plecaków książkami, zeszytami wkładają coś jeszcze. Nie nie miałam tu na myśli stroju na wychowanie fizyczne czy drugiego śniadania. Oto wędrują do damskich torebek słodkie kosmetyczki z pudrami, tuszami do rzęs, błyszczykami i innymi cudami. I tak rozpoczyna się ośmiogodzinna wędrówka po krainach edukacji.
Nauczyciele jako przewodnicy z zaciągniętymi rękawami nad łokcie próbują otworzyć umysły młodych ludzi. Jedni na siłę wpychają w nie tony wiedzy, inni sprytnie próbują łagodną metodą wykonać pranie mózgu. Właściwie chodzi oto, że ich przedmiot jest najważniejszy dlatego codziennie bezstresowo zadają masę zadań. Przecież w ich wieku materiału było jeszcze więcej i jakoś się dawało radę. Najlepsi są na początku roku szkolnego. Przemawiają ile to trzeba się nauczyć bo już za chwilę egzaminy a potem szkoła średnia i proszę studia. No i jak my sobie życie wyobrażamy. Ech i my i oni ciężko pracują. Jednak wychodzi to w konsekwencji na dobre, bardzo dobre.
Po przebrnięciu przez magiel szkolny uczeń wraca do domu. Czasem droga nie jest prosta i krąży jeszcze wokół przyjaciół, kilku chwil relaksu ale zazwyczaj dociera do celu. Gdy już ogrzeje nas ciepło rodzinnego gospodarstwa i posilimy się posiłkiem następuje powrót do umysłowej gimnastyki. I w ruch idą słowniki, lektury, opracowania, bryki, encyklopedie, internet i inne źródła pomocy by jakoś ujarzmić pracę domową. A gdy nastapi upragniony koniec i czasu trochę zostanie zaczyna się odpoczynek. Relaks jest wskazany bo już za kilka godzin wszystko powtórzy się od początku. Takie uroki są życia gimnazjalisty. Ale co tam! Tydzień ma przecież "tylko" pięć dni z obowiązkiem szkolnym i w weekend można długo spać.