Tradycja przekazana przez Jana Długosza przypisuje mu szlacheckie pochodzenie, miał wywodzić się z rodu Różyców (pieczętujących się herbem Poraj), a jego ojcem miał być komes Stefan. Inna tradycja, wynikająca przede wszystkim z pospolicie brzmiącego przezwiska, przypisuje mu chłopski rodowód. Współcześni historycy odrzucają oba przekazy, aczkolwiek istnieje zgodność co do tego, że Kadłubek wywodził się z rycerstwa (z rodu Łabędziów lub Lisów).
Pierwsze nauki pobierał w katedralnej szkole krakowskiej pod kierunkiem Amileusza. Wspierał kolegiatę w Kielcach i katedrę w Krakowie. Szczególnie troszczył się o klasztory cysterskie w Jędrzejowie, Sulejowie i Koprzywnicy i bożogrobców w Miechowie, zwiększając ich uposażenie.
W latach 1167-1185 studiował nauki wyzwolone i prawo w Paryżu lub Bolonii. Nie ma pewności, czy ukończył swoją naukę tytułem magistra, czy też określenie Mistrz (łacińskie magister), towarzyszące jego imieniu jest związane z przypisywaną mu funkcją opiekuna szkoły katedralnej na Wawelu.
W 1215 roku był jednym z ojców soborowych na IV Soborze Laterańskim
Po „Bolesława Krzywoustego” Pietrasa sięgnęłam przeczytawszy „Polskę Piastów” Jasienicy, a w zasadzie rozdziału „Jedność bez korony”. A sięgnęłam dlatego, gdyż ww. autor jest bardzo stronniczy w ocenie rządów młodszego syna Władysława Hermana (być może Jasienica był tak zafascynowany twórczością Galla Anonima, że nie zważając na to, iż Krzywousty był sponsorem średniowiecznego kronikarza, bezsprzecznie wszystkie jego „prawdy” przyjął). Ja chciałam jednak poznać tę „najprawdziwszą” prawdę lub przynajmniej inny punkt widzenia; może „nawet” przedstawienie nam tegoż władcy w złym świetle.
Czego się doczekałam, a raczej może doczytałam? Na pewno nie negatywnego przedstawienia władcy. Znalazłam jednak to, czego chciałam, mianowicie ukazania zarówno jego wad, jak i zalet.
O czym książka, tego raczej streszczać tutaj nie będę, tytuł mówi sam za siebie. Może jednak coś o stylu i specyficznych skłonnościach autora.
To, że Pietras czuje wielką sympatię do Bolesława Krzywoustego, jest pewne. To czuć i w zasadzie nie mam o to pretensji do autora, sama uważam tego władcę za jednego z lepszych. Pan Pietras jednak jest bardzo negatywnie nastawiony do Galla Anonima. Można powiedzieć, ze książkę między innymi napisał po to, by „wyżyć się” na tymże „kronikarzu”, jak Anonima nazywa. Temu jednak nie ma się także co dziwować. Autor, nie wiedzieć czemu, jest za to zafascynowany twórczością czeskiego kronikarza (jak widzimy, już bez cudzysłowu), Kosmasa. Tego uważa za wzór do naśladowania na wieki. Rozpływa się nad jego ironicznym spojrzeniem na wydarzenia czasów przez niego opisywanych. Ja, niestety, w przytoczonych przez Pietrasa cytatach ironii doszukać się nie mogę... Może przez to, że aż tak dobrze nie orientuję się w średnich wiekach, przez co żartów z tej epoki nie rozumiem. Nie wiem.
Zanim napiszę, że książka napisana logicznie, prostym, acz ciekawym językiem, z lekką nutką ironii, ogólnie ciekawa i „wporzo” - dodam jeszcze jakieś ale. Mianowicie uważam, że autor za dużo chciałby nam wytłumaczyć na zbyt małej liczbie stron. Ma wiedzę, to fakt, jednak momentami nie potrafi jej przekazać. Szczególnie jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie i mentalność ludzi średniowiecznych. Mimo to „Bolesława Krzywoustego” czyta się przyjemnie. Polecam.
wincenty kadłubek
Tradycja przekazana przez Jana Długosza przypisuje mu szlacheckie pochodzenie, miał wywodzić się z rodu Różyców (pieczętujących się herbem Poraj), a jego ojcem miał być komes Stefan. Inna tradycja, wynikająca przede wszystkim z pospolicie brzmiącego przezwiska, przypisuje mu chłopski rodowód. Współcześni historycy odrzucają oba przekazy, aczkolwiek istnieje zgodność co do tego, że Kadłubek wywodził się z rycerstwa (z rodu Łabędziów lub Lisów).
Pierwsze nauki pobierał w katedralnej szkole krakowskiej pod kierunkiem Amileusza. Wspierał kolegiatę w Kielcach i katedrę w Krakowie. Szczególnie troszczył się o klasztory cysterskie w Jędrzejowie, Sulejowie i Koprzywnicy i bożogrobców w Miechowie, zwiększając ich uposażenie.
W latach 1167-1185 studiował nauki wyzwolone i prawo w Paryżu lub Bolonii. Nie ma pewności, czy ukończył swoją naukę tytułem magistra, czy też określenie Mistrz (łacińskie magister), towarzyszące jego imieniu jest związane z przypisywaną mu funkcją opiekuna szkoły katedralnej na Wawelu.
W 1215 roku był jednym z ojców soborowych na IV Soborze Laterańskim
Po „Bolesława Krzywoustego” Pietrasa sięgnęłam przeczytawszy „Polskę Piastów” Jasienicy, a w zasadzie rozdziału „Jedność bez korony”. A sięgnęłam dlatego, gdyż ww. autor jest bardzo stronniczy w ocenie rządów młodszego syna Władysława Hermana (być może Jasienica był tak zafascynowany twórczością Galla Anonima, że nie zważając na to, iż Krzywousty był sponsorem średniowiecznego kronikarza, bezsprzecznie wszystkie jego „prawdy” przyjął). Ja chciałam jednak poznać tę „najprawdziwszą” prawdę lub przynajmniej inny punkt widzenia; może „nawet” przedstawienie nam tegoż władcy w złym świetle.
Czego się doczekałam, a raczej może doczytałam? Na pewno nie negatywnego przedstawienia władcy. Znalazłam jednak to, czego chciałam, mianowicie ukazania zarówno jego wad, jak i zalet.
O czym książka, tego raczej streszczać tutaj nie będę, tytuł mówi sam za siebie. Może jednak coś o stylu i specyficznych skłonnościach autora.
To, że Pietras czuje wielką sympatię do Bolesława Krzywoustego, jest pewne. To czuć i w zasadzie nie mam o to pretensji do autora, sama uważam tego władcę za jednego z lepszych. Pan Pietras jednak jest bardzo negatywnie nastawiony do Galla Anonima. Można powiedzieć, ze książkę między innymi napisał po to, by „wyżyć się” na tymże „kronikarzu”, jak Anonima nazywa. Temu jednak nie ma się także co dziwować. Autor, nie wiedzieć czemu, jest za to zafascynowany twórczością czeskiego kronikarza (jak widzimy, już bez cudzysłowu), Kosmasa. Tego uważa za wzór do naśladowania na wieki. Rozpływa się nad jego ironicznym spojrzeniem na wydarzenia czasów przez niego opisywanych. Ja, niestety, w przytoczonych przez Pietrasa cytatach ironii doszukać się nie mogę... Może przez to, że aż tak dobrze nie orientuję się w średnich wiekach, przez co żartów z tej epoki nie rozumiem. Nie wiem.
Zanim napiszę, że książka napisana logicznie, prostym, acz ciekawym językiem, z lekką nutką ironii, ogólnie ciekawa i „wporzo” - dodam jeszcze jakieś ale. Mianowicie uważam, że autor za dużo chciałby nam wytłumaczyć na zbyt małej liczbie stron. Ma wiedzę, to fakt, jednak momentami nie potrafi jej przekazać. Szczególnie jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie i mentalność ludzi średniowiecznych. Mimo to „Bolesława Krzywoustego” czyta się przyjemnie. Polecam.