Napisz kartke z pamiętnika pana Piotra lub żony modnej to utwór ,,żona modna" Ignacego Krasickiego
CzarnaBlondynka
Był 25 kwietnia ranek czas przygotowań na bal maskowy. Chciałam wyglądać jak najlepiej ze wszystkich niewiast. Wybierałam sie od świtu aż do wieczora. Wraz z siostra wyruszyłyśmy kareta na bal. Tam gospodarz wygłosił wstępną przemowę, a później rozpoczęła sie zabawa. Choć był to bal maskowy praktyczne każdego poznałam. Usiadłam przy stoliku, lecz zaraz znalazł sie u mojego boku kawaler i poprosił mnie do tańca. Nie śmiałam odmówić. Podczas tańca zauważyłam, że pewien waćpan przygląda się mi sie bardzo uważnie. Panicz ten nie spuszczał ze mnie wzroku przez cały wieczór. Denerwowało mnie to, ponieważ nie znałam go, lecz było to także w jakiś sposób fascynujące. W pewnym momencie zrobiło mi sie duszno i wyszłam odetchnąć na świeże powietrze. Było dosyć chłodno w pewnej chwili usłyszałam kroki za sobą obróciłam sie i zobaczyłam za sobą panicza, który mi sie tak baczne przyglądał się. Podszedł do mnie. -Witam jejmość. Podoba się pani bal?- Przywitał sie grzecznie. -Witam pana. Owszem bawię się dobrze, lecz było by lepiej gdyby kawaler tak sie mi nie przyglądał.-Wypowiedziałam te słowa ciekawa jego reakcji. -Hmm...Przyglądam się tak niewiaściee, ponieważ urzekła mnie panienka swym wyglądem - uśmiechnął sie przy tym tak, że moje serce zaczęło bić szybciej. -Niech tak panicz lepiej za bardzo nie schlebia. Przepraszam, lecz chłodno sie zrobiło wiec musze kawalera opuścić i udać sie do środka. -Ja się porostu prawdę suwie panienka idzie, bo się rozchoruje.Dozobaczenia. -Dowidzenia- odpowiedzaiałm i odeszłam. Różne myśli zaprzątały mi głowę. Chcialm usiąść i przemyśleć wszystko, co sie wydarzyło się sie na zewnątrz. Nie dało się kawalerowie nie dawali mi spokoju każden chciał zatańczyć. Pięć tańców przetańczyłam i zjawił się panicz z ogrodu. Podszedł do mnie poprosił mojego partnera z którym tańczyłam i podarował mi kwity. Były to czerwone róże.Niestey musiałm moja siostra juz po mnie przyszła i powiedziałam ze musimy jechać. Tego właśnie dnia poznała Piotra. Był to cudowny dzień dla mnie.
Usiadłam przy stoliku, lecz zaraz znalazł sie u mojego boku kawaler i poprosił mnie do tańca. Nie śmiałam odmówić. Podczas tańca zauważyłam, że pewien waćpan przygląda się mi sie bardzo uważnie. Panicz ten nie spuszczał ze mnie wzroku przez cały wieczór. Denerwowało mnie to, ponieważ nie znałam go, lecz było to także w jakiś sposób fascynujące. W pewnym momencie zrobiło mi sie duszno i wyszłam odetchnąć na świeże powietrze. Było dosyć chłodno w pewnej chwili usłyszałam kroki za sobą obróciłam sie i zobaczyłam za sobą panicza, który mi sie tak baczne przyglądał się.
Podszedł do mnie.
-Witam jejmość. Podoba się pani bal?- Przywitał sie grzecznie.
-Witam pana. Owszem bawię się dobrze, lecz było by lepiej gdyby kawaler tak sie mi nie przyglądał.-Wypowiedziałam te słowa ciekawa jego reakcji.
-Hmm...Przyglądam się tak niewiaściee, ponieważ urzekła mnie panienka swym wyglądem - uśmiechnął sie przy tym tak, że moje serce zaczęło bić szybciej.
-Niech tak panicz lepiej za bardzo nie schlebia. Przepraszam, lecz chłodno sie zrobiło wiec musze kawalera opuścić i udać sie do środka.
-Ja się porostu prawdę suwie panienka idzie, bo się rozchoruje.Dozobaczenia.
-Dowidzenia- odpowiedzaiałm i odeszłam.
Różne myśli zaprzątały mi głowę. Chcialm usiąść i przemyśleć wszystko, co sie wydarzyło się sie na zewnątrz. Nie dało się kawalerowie nie dawali mi spokoju każden chciał zatańczyć.
Pięć tańców przetańczyłam i zjawił się panicz z ogrodu. Podszedł do mnie poprosił mojego partnera z którym tańczyłam i podarował mi kwity. Były to czerwone róże.Niestey musiałm moja siostra juz po mnie przyszła i powiedziałam ze musimy jechać.
Tego właśnie dnia poznała Piotra. Był to cudowny dzień dla mnie.