Napisz jakie mogą być skutki badań, rozwoju medycyny i biologii w XXI wieku. (opowiadanie)
Nathalie77
Angelika wyszła z domu z dziwnym niepokojem w sercu. Jejku. Po co się przejmujesz,przecież nawet jeśli coś Ci się stanie to i tak Ci pomogą-myślała. Szła do swojej koleżanki. Gdy wsiadła do metra, za szybą nie widziała nic oprócz jasnej plamy która pozostała z lampek. Metro dojechało już na miejsce, więc wysiadła i zaczęła przyglądać się osobą na stacji. Nigdzie nie było Jessiki. Tylko paru bezdomnych żebrało choć o małą ilość pieniędzy. Czekała na nią pół godziny, aż w końcu zniecierpliwiona poszła do jej domu. Pewnie znowu zapomniała... Jessika mieszkała na nowoczesnym osiedlu. Jej rodzice byli prawnikami, więc całe dnie przesiadywali w biurze. Gdy były młodsze jej przyjaciółce bardzo przeszkadzało to, że jej rodzice prawie nie przebywają w domu. Jednak teraz jej to odpowiadało, nikt jej nie wypominał, że powinna się lepiej uczyć, że znowu ma mały bałagan w swoim pokoju lub że jej chłopak nie wydaje im się wystarczająco zdolny. Miała święty spokój. Czasami Angelika jej tego zazdrościła. Jednak teraz Jessika miała mlodszą siostrę, małe nieustannie płaczące coś, które nigdy nie potrafiło przespać chociaż jednej nocy w ciszy. Razem z młodszą siostra do domu Jessiki wprowadziła się nieustannie zrzędząca niania, przez co dziewczyny zamiast oglądać swoje ulubione filmy, musiały wysłuchiwać prawie że nieustającego płaczu który przeplatał się z ciągłym marudzeniem. Angelika była bardzo zdziwiona, gdy doszła do domu Jessiki. Rodzice jej koleżanki byli w domu. Gdy zadzwoniła do drzwi , przyjaciółka otworzyła jej pospiesznie. Była ubrana w płaszcz i wychodziła gdzieś razem ze swoimi rodzicami. W jej oczach było widać przerażenie -Co się stało?-spytała Angelika Na to pytanie jej przyjaciółka gwałtownie wybuchnęła płaczem.Angelika ją przytuliła.Gdy się uspokoiła spytała się swoich rodziców, czy może z nią pojechać przyjaciółka. Zgodzili się więc wsiadły pospiesznie do najnowszego BMW rodziców Jessiki. -Lola jest chora. Musimy z nią jechać do kliniki. Niania zostawiła ją na chwilę kiedy mała zleciała na podłogę i straciła przytomność. Klinika Staword była najlepsza w ich mieście. Angelika nie lubiła takich miejsc. Białość przypominająca jej jakieś laboratorium szalonego naukowca. Świadomość, że gdzieś tam hodują narządy które w każdej chwili można było wszczepić ludziom którzy tego potrzebowali. Możliwość tego, że któryś z lekarzy mógł zle dobrać materiał genetyczny w którymś z narządów i potem wszczepić go jakiejś osobie, która mogłaby tego nie przeżyć. Brrr... Mama Jessiki szybko podeszła do któregoś z lekarzy, po czym zabrali małą Lolę na wykonywanie jakiś zabiegów o których dziewczyny nie miały zielonego pojęcia. Co prawda medycyna w ostatnich latach bardzo się rozwinęła, mogła uratować każdego człowieka, jednak lekarze nie potrafili cofnąć działania niektórych silnych leków. Nadal nie umieli cofnąć niektórych nieuniknionych procesów biologicznych. -Nie martwcie się-powiedział ojciec Jessiki-Na pewno wszysTko będzie dobrze. Po czym lekarze zabrali Lolę do jednego z tych białych, wielkich sali, pełnych dziwnych przyrządów...
Jejku. Po co się przejmujesz,przecież nawet jeśli
coś Ci się stanie to i tak Ci pomogą-myślała.
Szła do swojej koleżanki. Gdy wsiadła do metra, za szybą nie widziała nic oprócz jasnej plamy która pozostała z lampek. Metro dojechało już na miejsce, więc wysiadła i zaczęła przyglądać się osobą na stacji. Nigdzie nie było Jessiki. Tylko paru bezdomnych żebrało choć o małą ilość pieniędzy. Czekała na nią pół godziny, aż w końcu zniecierpliwiona poszła do jej domu.
Pewnie znowu zapomniała...
Jessika mieszkała na nowoczesnym osiedlu. Jej rodzice byli prawnikami, więc całe dnie przesiadywali w biurze. Gdy były młodsze jej przyjaciółce bardzo przeszkadzało to, że jej rodzice prawie nie przebywają w domu. Jednak teraz jej to odpowiadało, nikt jej nie wypominał, że powinna się lepiej uczyć, że znowu ma mały bałagan w swoim pokoju lub że jej chłopak nie wydaje im się wystarczająco zdolny. Miała święty spokój. Czasami Angelika jej tego zazdrościła. Jednak teraz Jessika miała mlodszą siostrę, małe nieustannie płaczące coś, które nigdy nie potrafiło przespać chociaż jednej nocy w ciszy. Razem z młodszą siostra do domu Jessiki wprowadziła się nieustannie zrzędząca niania, przez co dziewczyny zamiast oglądać swoje ulubione filmy, musiały wysłuchiwać prawie że nieustającego płaczu który przeplatał się z ciągłym marudzeniem.
Angelika była bardzo zdziwiona, gdy doszła do domu Jessiki. Rodzice jej koleżanki byli w domu. Gdy zadzwoniła do drzwi , przyjaciółka otworzyła jej pospiesznie. Była ubrana w płaszcz i wychodziła gdzieś razem ze swoimi rodzicami. W jej oczach było widać przerażenie
-Co się stało?-spytała Angelika
Na to pytanie jej przyjaciółka gwałtownie wybuchnęła płaczem.Angelika ją przytuliła.Gdy się uspokoiła spytała się swoich rodziców, czy może z nią pojechać przyjaciółka. Zgodzili się więc wsiadły pospiesznie do najnowszego BMW rodziców Jessiki.
-Lola jest chora. Musimy z nią jechać do kliniki. Niania zostawiła ją na chwilę kiedy mała zleciała na podłogę i straciła przytomność.
Klinika Staword była najlepsza w ich mieście. Angelika nie lubiła takich miejsc. Białość przypominająca jej jakieś laboratorium szalonego naukowca. Świadomość, że gdzieś tam hodują narządy które w każdej chwili można było wszczepić ludziom którzy tego potrzebowali. Możliwość tego, że któryś z lekarzy mógł zle dobrać materiał genetyczny w którymś z narządów i potem wszczepić go jakiejś osobie, która mogłaby tego nie przeżyć. Brrr... Mama Jessiki szybko podeszła do któregoś z lekarzy, po czym zabrali małą Lolę na wykonywanie jakiś zabiegów o których dziewczyny nie miały zielonego pojęcia. Co prawda medycyna w ostatnich latach bardzo się rozwinęła, mogła uratować każdego człowieka, jednak lekarze nie potrafili cofnąć działania niektórych silnych leków. Nadal nie umieli cofnąć niektórych nieuniknionych procesów biologicznych.
-Nie martwcie się-powiedział ojciec Jessiki-Na pewno wszysTko będzie dobrze.
Po czym lekarze zabrali Lolę do jednego z tych białych, wielkich sali, pełnych dziwnych przyrządów...