Dawno temu,a właściwie to mniej więcej dwa tygodnie wcześniej, miało miejsce wielkie wydarzenie. Otóż w niczego nieświadome ręce dziewczynki o imieniu Maja wpadł niezwykły przedmiot. Ot, zwykły kolorowy pisak z jakiegoś marketu. Cóż prawda była jednak całkowicie inna, ponieważ tusz w nim nigdy się nie kończył i zmieniał kolor na taki, jaki był najbardziej potrzebny właścicielowi. Lecz istniała też jego mroczniejsza strona, otóż jeżeli tusz wylał by się oznaczało by to ogromne kłopoty. Magia zawarta w owym pisadle choć niewielka, namieszała w życiu Majki o wiele za dużo. W poniedziałek jak co tydzień zaczynała się lekcja biologi, zaraz po niej kroczyła dumna królowa nauk a na samym szarym końcu wlokła się plastyka. Jak można było się spodziewać to był ten feralny poniedziałek w którym świat stanął na głowie, i to dosłownie. Uczniowie malowali właśnie martwą naturę gdy nagle koleżanka idąc do Pana że swoim dziełem przypadkowo szturchnęła majkę. To niewinne zderzenie wywołało spore kłopoty.
-Ojej przepraszam! - Pisnęła Kasia-Zaraz ci pomogę to pozbierać-Kiedy dziewczynki skończyły i wróciły do swoich zajęć nadeszła zła passa. Co dziewczynka narysowała linię to albo krzywą, lub zbyt duży ogonek wyszedł gruszce.
Na plastyce jednak się nie skończyło. Podczas drogi do domu dwa razy spadła z roweru zdzierając łokieć wraz z kolanem, wywinęła orła na klatce schodowej a klucze do mieszkania magicznie wyparowały. Pozostało kobietce czekać na tatę, wtedy właśnie zadzwonił jej telefon.Ojcowski głos poinformował córkę o dłuższych godzinach pracy za sprawą projektu.
Maja nie mając gdzie się podziać powędrowała ku drzwiom zaprzyjaźnionej sąsiadki spod 12,pani Halinki. Lecz nawet miętowa herbatka nie była w stanie odogonić pecha. W pewnym momencie pani Halinka zauważyła na ręce dziewczynki granatową plamę zmieniającą kolor-A co ty tu masz?-Gdzie? - O tu koło kciuka, widzisz? - Maja dopiero teraz zauważyła niewielkiego kleksa przez co od razu popędziła po wodę z mydłem.
Pech zniknął jak ręką odjął, klucze znalazły się za doniczką, tata skończył pracę wcześniej nawet mruczek młodszego przyjaciela, Adasia,przestał utykać. Jak się później okazało tusz w pisaku Mai miał właściwośći niekontrolowanego pecha dzięki czemu z drugiej strony feralne produkty zostały wymienione i więcej nie pojawiły się na sklepowych półkach. Co było dalej? Można jedynie powiedzieć iż mimo zlikwidowania kleksa nadal były drobniejsze lub większe problemy, ale to już niestety inna historia.
Odpowiedź:
Dawno temu,a właściwie to mniej więcej dwa tygodnie wcześniej, miało miejsce wielkie wydarzenie. Otóż w niczego nieświadome ręce dziewczynki o imieniu Maja wpadł niezwykły przedmiot. Ot, zwykły kolorowy pisak z jakiegoś marketu. Cóż prawda była jednak całkowicie inna, ponieważ tusz w nim nigdy się nie kończył i zmieniał kolor na taki, jaki był najbardziej potrzebny właścicielowi. Lecz istniała też jego mroczniejsza strona, otóż jeżeli tusz wylał by się oznaczało by to ogromne kłopoty. Magia zawarta w owym pisadle choć niewielka, namieszała w życiu Majki o wiele za dużo. W poniedziałek jak co tydzień zaczynała się lekcja biologi, zaraz po niej kroczyła dumna królowa nauk a na samym szarym końcu wlokła się plastyka. Jak można było się spodziewać to był ten feralny poniedziałek w którym świat stanął na głowie, i to dosłownie. Uczniowie malowali właśnie martwą naturę gdy nagle koleżanka idąc do Pana że swoim dziełem przypadkowo szturchnęła majkę. To niewinne zderzenie wywołało spore kłopoty.
-Ojej przepraszam! - Pisnęła Kasia-Zaraz ci pomogę to pozbierać-Kiedy dziewczynki skończyły i wróciły do swoich zajęć nadeszła zła passa. Co dziewczynka narysowała linię to albo krzywą, lub zbyt duży ogonek wyszedł gruszce.
Na plastyce jednak się nie skończyło. Podczas drogi do domu dwa razy spadła z roweru zdzierając łokieć wraz z kolanem, wywinęła orła na klatce schodowej a klucze do mieszkania magicznie wyparowały. Pozostało kobietce czekać na tatę, wtedy właśnie zadzwonił jej telefon.Ojcowski głos poinformował córkę o dłuższych godzinach pracy za sprawą projektu.
Maja nie mając gdzie się podziać powędrowała ku drzwiom zaprzyjaźnionej sąsiadki spod 12,pani Halinki. Lecz nawet miętowa herbatka nie była w stanie odogonić pecha. W pewnym momencie pani Halinka zauważyła na ręce dziewczynki granatową plamę zmieniającą kolor-A co ty tu masz?-Gdzie? - O tu koło kciuka, widzisz? - Maja dopiero teraz zauważyła niewielkiego kleksa przez co od razu popędziła po wodę z mydłem.
Pech zniknął jak ręką odjął, klucze znalazły się za doniczką, tata skończył pracę wcześniej nawet mruczek młodszego przyjaciela, Adasia,przestał utykać. Jak się później okazało tusz w pisaku Mai miał właściwośći niekontrolowanego pecha dzięki czemu z drugiej strony feralne produkty zostały wymienione i więcej nie pojawiły się na sklepowych półkach. Co było dalej? Można jedynie powiedzieć iż mimo zlikwidowania kleksa nadal były drobniejsze lub większe problemy, ale to już niestety inna historia.