Fortuna kołem się toczy. Coś mamy, nagle znika, coś się pojawia, potem znowu ucieka, a my nie możemy temu zapobiec, bo nie mamy w sobie tyle siły oraz możliwości zmiany zapisanego nam losu w kartach naszego życia. Jest to beznadziejna sytuacja. Gdy już się cieszymy, że tak!, że to wreszcie to, na co tak długo czekaliśmy, to za jakiś czas to nam znowu ucieka, a my mamy dość tego całego życia. Taką to jest właśnie fortuna, a ona kołem się toczy i gdy na nas wypadnie, to nie róbmy sobie nadziei, że wszystko będzie tak wspaniale, jak jest teraz. Szczęście jest jak bańka mydlana, jest piękna, nie do opisania, lecz szybko znika, pęka, a my nie jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego. W przypadku bańki mydlanej tą rzeczą, która niszczy ją, jest wiatr, a w życiu człowieka? Co jest tym wiatrem? Jest to los, czyli fortuna, którą zapisał nam Bóg, a my nie możemy się mu przeciwstawić. Moim zdaniem określenie, że fortuna kołem się toczy jest w 100% słuszne. Opowiem historię rodzeństwa, którego życie właśnie polega na fortunie, która toczy się kołem. Lemony Snicket napisał książkę pt. "Seria niefortunnych zdarzeń". Jest to bardzo poruszająca seria książek o rodzeństwie, którym życie szykuje wielkie niespodzianki, nieoczekiwane zwroty losu oraz bardzo złe zakończenia początków. Książka opowiada o rodzeństwu Baudelaire: 14-letnia Wioletka o umyśle wynalazcy, 12-letni Klaus - intelektualista i pożeracz książek oraz małe Słoneczko - dziewczynka w wieku niemowlęcym z talentem do gryzienia i przegryzania. To oni przeżywają straszną tragedię. Dotychczasowe życie dzieci było wprost wymarzone. Kochający rodzice, wspaniały dom, bardzo dużo pieniędzy i pięknie malująca się przyszłość. Czego chcieć więcej, ale czekajcie, nie rozmarzajmy się. Tutaj wkracza ta nasza wcześniej wspomniana fortuna i ona wszystko zgarnia. Był ciemny, ponury dzień, ale rodzeństwo Baudelaire z uśmiechem na twarzy wybrało się na spacer na plażę, a rodzice zostali w domu. Nagle przybiegł pan Poe, który był bankierem i bliskim przyjacielem rodziny, ale nie przynosi dobrej wiadomości. Dom Baudelairów spłonął, a w nim byli rodzice. Ich życie runęło wraz z tymi słowami, nie widzieli już przyszłości w tylu barwach co dotąd. Mama i tata byli dla nich wszystkim. Teraz oni zniknęli, a dzieci zostały same, bez dachu nad głową. Rodzice napisali w testamencie, aby po ich śmierci Wioletka po skończeniu pełnoletniości opiekowała się rodzeństwem i przejęła całą ich fortuną, ale do tego były jeszcze 4 lata, dlatego musiał zająć się nimi ktoś z najbliższej rodziny i ktoś, kto mieszka bardzo blisko. Nie było nikogo tak bardzo bliskiego, a jedyny, który mieszkał najbliżej, był nijaki Hrabia Olaf. Dzieci nic o nim nie wiedziały. Pierwszy raz usłyszały jego imię i nazwisko. Ale cóż, rodzice tak wybrali, a oni na pewno chcieli, aby dzieci były szczęśliwe, wiec wuj na pewno będzie dobry. Ogólną opiekę nad nimi miał sprawować pan Poe, więc dzieci szybko przeniosły się do Olafa. I tu zaczyna się cała historia, która opiera się na fortunie i jej sercu z kamienia. Hrabia Olaf był zwykłym łotrem, który traktował dzieci jak rzecz do zarobienia, i czyhał na ich majątek. Pan Poe niczego nie zauważał, że sieroty są traktowane jak śmieci, po prostu śmieci, ale gdy wszystko wyszło na jaw, Wioletka, Klaus i Słoneczko otrzymywali nowego opiekuna, a wuj został łapany przez policję, ale zawsze uciekał. Nie da sobie ukraść takich pieniędzy i nie dawał za wygraną. Gonił dzieci po całym świecie, znalazł je w każdym miejscu i zawsze zdołał uciec przed sprawiedliwością. Gdy sieroty Baudelaire znajdywały nowy, wspaniały dom, gdzie ich opiekun był tak wspaniały i kochany, to Hrabia Olaf był tak jak ten wiatr, który niszczy piękną bańkę mydlaną, a w tym przypadku niszczył ich życie. Wuj nie patrzył na to co złego robi, jak to robi, czy niszczy, czy morduje, czy pozbawia szczęścia dzieci, które tak bardzo go potrzebują, bo on musiał zdobyć majątek. Olaf miał zakaz zbliżania się do sierot, a policja go ciągle szukała, ale on umiał się tak przebrać za kogoś innego, zdobyć zaufanie opiekuna rodzeństwa i wejść w ich życie, powoli niszcząc wszystko, całe szczęście, które przez chwilę odczuwali. Sieroty były tak na niego wyczulone, że po krótkim czasie zdemaskowały go, ale nikt nie chciał im wierzyć. Historia sierot Baudelaire krążyła w kółko. Mieli jedenastu opiekunów i każdy z nich dawał się nabrać na gierki Hrabiego Olafa. Czytając te książki, wpadłam w rutynę powtarzających się wydarzeń, ale każde kolejne słowo budziło we mnie tyle chęci do poznania zakończenia tej książki, że nie poddawałam się i dalej czytałam i myślę, że nie zrobiłam źle. Sieroty Baudelaire znalazły zakończenie swoich wydarzeń odkrywając całą zagadkę związaną z Hrabią Olafem, spłonięciem ich domu, śmierci rodziców. Wszystko było zaplanowane, minuta po minucie, aż do chwili, kiedy Hrabia Olaf wszystkiego nie zepsuł. Nie będę zdradzać zakończenia, bo może i to opowiadanie nie tylko będzie miało na celu zrozumienia fortuny, ale także zachęci do przeczytania książki. Opowieść o sierotach Baudelaire jest moim zdaniem bardzo trafnym wyborem, aby przedstawić słuszność twierdzenia, że fortuna kołem się toczy. Dzieci były rzeczą do popisu fortuny, a postrachem fortuny był Hrabia Olaf. Nie dość, że zrujnował im życie, to jeszcze nie pozwalał im go normalnie prowadzić, zawsze stawał im na drodze do szczęścia. Wioletka, Klaus i Słoneczko na pewno nie raz chcieli kopnąć Hrabiego Olafa, żeby więcej nie wracał, ale to było niemożliwe. Może się wydawać, to co mówię paradoksalne, ale ja to rozumiem. Mówię, że sieroty miały wielkiego pecha w życiu, fortuna gościła u nich tylko chwilę, dwie, aż do czasu gdy wrócił Hrabia Olaf i wszystko niszczył, siał zniszczenie jak ten wiatr, a potem niby wszystko szło ku szczęśliwemu zakończeniu, ale znowu coś przeganiało tę fortunę. Kończę swoje rozważania mówiąc, że historia Baudelaire kończy się happy endem i że ta nasza fortuna zagościła u nich na stałe. Ja nie wiem, jak to było z nimi później, czy ich życie się ułożyło, czy nie. Fortuna kołem się toczy i może kiedyś nadejdzie taka chwila, że to koło znajdzie drogę, żeby szybko uciec od sierot Baudelaire i znowu dać pole do popisu dla swojej ciemnej strony. Tego nie da się przewidzieć, ale może one postarają się i wezmą los w swoje ręce, by on już się nie odmienił? Życzę im tego z całego serca.
Fortuna kołem się toczy. Coś mamy, nagle znika, coś się pojawia, potem znowu ucieka, a my nie możemy temu zapobiec, bo nie mamy w sobie tyle siły oraz możliwości zmiany zapisanego nam losu w kartach naszego życia. Jest to beznadziejna sytuacja. Gdy już się cieszymy, że tak!, że to wreszcie to, na co tak długo czekaliśmy, to za jakiś czas to nam znowu ucieka, a my mamy dość tego całego życia. Taką to jest właśnie fortuna, a ona kołem się toczy i gdy na nas wypadnie, to nie róbmy sobie nadziei, że wszystko będzie tak wspaniale, jak jest teraz. Szczęście jest jak bańka mydlana, jest piękna, nie do opisania, lecz szybko znika, pęka, a my nie jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego. W przypadku bańki mydlanej tą rzeczą, która niszczy ją, jest wiatr, a w życiu człowieka? Co jest tym wiatrem? Jest to los, czyli fortuna, którą zapisał nam Bóg, a my nie możemy się mu przeciwstawić. Moim zdaniem określenie, że fortuna kołem się toczy jest w 100% słuszne. Opowiem historię rodzeństwa, którego życie właśnie polega na fortunie, która toczy się kołem.
Lemony Snicket napisał książkę pt. "Seria niefortunnych zdarzeń". Jest to bardzo poruszająca seria książek o rodzeństwie, którym życie szykuje wielkie niespodzianki, nieoczekiwane zwroty losu oraz bardzo złe zakończenia początków.
Książka opowiada o rodzeństwu Baudelaire: 14-letnia Wioletka o umyśle wynalazcy, 12-letni Klaus - intelektualista i pożeracz książek oraz małe Słoneczko - dziewczynka w wieku niemowlęcym z talentem do gryzienia i przegryzania. To oni przeżywają straszną tragedię. Dotychczasowe życie dzieci było wprost wymarzone. Kochający rodzice, wspaniały dom, bardzo dużo pieniędzy i pięknie malująca się przyszłość. Czego chcieć więcej, ale czekajcie, nie rozmarzajmy się. Tutaj wkracza ta nasza wcześniej wspomniana fortuna i ona wszystko zgarnia.
Był ciemny, ponury dzień, ale rodzeństwo Baudelaire z uśmiechem na twarzy wybrało się na spacer na plażę, a rodzice zostali w domu. Nagle przybiegł pan Poe, który był bankierem i bliskim przyjacielem rodziny, ale nie przynosi dobrej wiadomości. Dom Baudelairów spłonął, a w nim byli rodzice. Ich życie runęło wraz z tymi słowami, nie widzieli już przyszłości w tylu barwach co dotąd. Mama i tata byli dla nich wszystkim. Teraz oni zniknęli, a dzieci zostały same, bez dachu nad głową. Rodzice napisali w testamencie, aby po ich śmierci Wioletka po skończeniu pełnoletniości opiekowała się rodzeństwem i przejęła całą ich fortuną, ale do tego były jeszcze 4 lata, dlatego musiał zająć się nimi ktoś z najbliższej rodziny i ktoś, kto mieszka bardzo blisko. Nie było nikogo tak bardzo bliskiego, a jedyny, który mieszkał najbliżej, był nijaki Hrabia Olaf. Dzieci nic o nim nie wiedziały. Pierwszy raz usłyszały jego imię i nazwisko. Ale cóż, rodzice tak wybrali, a oni na pewno chcieli, aby dzieci były szczęśliwe, wiec wuj na pewno będzie dobry. Ogólną opiekę nad nimi miał sprawować pan Poe, więc dzieci szybko przeniosły się do Olafa. I tu zaczyna się cała historia, która opiera się na fortunie i jej sercu z kamienia.
Hrabia Olaf był zwykłym łotrem, który traktował dzieci jak rzecz do zarobienia, i czyhał na ich majątek. Pan Poe niczego nie zauważał, że sieroty są traktowane jak śmieci, po prostu śmieci, ale gdy wszystko wyszło na jaw, Wioletka, Klaus i Słoneczko otrzymywali nowego opiekuna, a wuj został łapany przez policję, ale zawsze uciekał. Nie da sobie ukraść takich pieniędzy i nie dawał za wygraną. Gonił dzieci po całym świecie, znalazł je w każdym miejscu i zawsze zdołał uciec przed sprawiedliwością. Gdy sieroty Baudelaire znajdywały nowy, wspaniały dom, gdzie ich opiekun był tak wspaniały i kochany, to Hrabia Olaf był tak jak ten wiatr, który niszczy piękną bańkę mydlaną, a w tym przypadku niszczył ich życie. Wuj nie patrzył na to co złego robi, jak to robi, czy niszczy, czy morduje, czy pozbawia szczęścia dzieci, które tak bardzo go potrzebują, bo on musiał zdobyć majątek. Olaf miał zakaz zbliżania się do sierot, a policja go ciągle szukała, ale on umiał się tak przebrać za kogoś innego, zdobyć zaufanie opiekuna rodzeństwa i wejść w ich życie, powoli niszcząc wszystko, całe szczęście, które przez chwilę odczuwali. Sieroty były tak na niego wyczulone, że po krótkim czasie zdemaskowały go, ale nikt nie chciał im wierzyć.
Historia sierot Baudelaire krążyła w kółko. Mieli jedenastu opiekunów i każdy z nich dawał się nabrać na gierki Hrabiego Olafa. Czytając te książki, wpadłam w rutynę powtarzających się wydarzeń, ale każde kolejne słowo budziło we mnie tyle chęci do poznania zakończenia tej książki, że nie poddawałam się i dalej czytałam i myślę, że nie zrobiłam źle. Sieroty Baudelaire znalazły zakończenie swoich wydarzeń odkrywając całą zagadkę związaną z Hrabią Olafem, spłonięciem ich domu, śmierci rodziców. Wszystko było zaplanowane, minuta po minucie, aż do chwili, kiedy Hrabia Olaf wszystkiego nie zepsuł. Nie będę zdradzać zakończenia, bo może i to opowiadanie nie tylko będzie miało na celu zrozumienia fortuny, ale także zachęci do przeczytania książki.
Opowieść o sierotach Baudelaire jest moim zdaniem bardzo trafnym wyborem, aby przedstawić słuszność twierdzenia, że fortuna kołem się toczy. Dzieci były rzeczą do popisu fortuny, a postrachem fortuny był Hrabia Olaf. Nie dość, że zrujnował im życie, to jeszcze nie pozwalał im go normalnie prowadzić, zawsze stawał im na drodze do szczęścia. Wioletka, Klaus i Słoneczko na pewno nie raz chcieli kopnąć Hrabiego Olafa, żeby więcej nie wracał, ale to było niemożliwe. Może się wydawać, to co mówię paradoksalne, ale ja to rozumiem. Mówię, że sieroty miały wielkiego pecha w życiu, fortuna gościła u nich tylko chwilę, dwie, aż do czasu gdy wrócił Hrabia Olaf i wszystko niszczył, siał zniszczenie jak ten wiatr, a potem niby wszystko szło ku szczęśliwemu zakończeniu, ale znowu coś przeganiało tę fortunę. Kończę swoje rozważania mówiąc, że historia Baudelaire kończy się happy endem i że ta nasza fortuna zagościła u nich na stałe. Ja nie wiem, jak to było z nimi później, czy ich życie się ułożyło, czy nie.
Fortuna kołem się toczy i może kiedyś nadejdzie taka chwila, że to koło znajdzie drogę, żeby szybko uciec od sierot Baudelaire i znowu dać pole do popisu dla swojej ciemnej strony. Tego nie da się przewidzieć, ale może one postarają się i wezmą los w swoje ręce, by on już się nie odmienił? Życzę im tego z całego serca.