Andrzej spojrzal przez okno. Wlasnie wstal i jak codzien poszedl do kuchni zeby zrobic sobie mocna kawe. Przypomnial sobie wczorajszy dzien. Najpierw wywalili go z praktyk w kancelarii prawnej, a potem zerwala z nim dziewczyna. Nie byl to najszczesliwszy dzien w jego zyciu. Z westchnieniem odwrocil sie od okna by zalac kawe. Co go dzisiaj czeka. A tak, rozmowa z ojcem. Pan Zbigniew na pewno nie bedzie zadowolony ze jego jedyny syn znowu go zawiodl. Juz wyobrazil sobie jego mine. Tak, slynna mina niezadowolenia. Znal ja juz na pamiec. Kazdy szczegol. Zrezygnowany poszedl sie ubrac.
Zbigniew Drzewiecki nerwowo przechadzal sie po salonie.
- Nie rozumiem jak mogli cie znowu wywalic- powiedzial z wyraznym zdenerwowaniem. Nerwowo zaciskal piesci, to byla oznaka ze jest bliski wybuchu.
Pani Drzewiecka wniosla herbate.
- Zbyszku, nie denerwuj sie tak- probowala uspokojc meza.
- Jak mam sie nie denerwowac Hanno!- krzyknal.- Naszego syna juz poraz trzeci wywalili z praktyk. Co on soba w ogole reprezentuje? Przynosi tylko hanbe naszej rodzinie.
Tego bylo juz za wiele. Andrzej podniosl sie z kanapy.
- Nie musisz mi na kazdym kroku przypominac tego, ze nie jestm idealny! To ze nie jestem taki jak ty, wcale nie oznacza, ze jestem gorszy!- zawolal jeszcze trzaskajac za soba drzwiami. Byl wsciekly, ale wiedzial, ze ojciec ma troche racji.
- I co teraz zrobisz?- zapytala Edyta, przyjaciolka Andrzeja.
- Nie wiem, nie chce mi sie teraz o tym myslec- westchnal.
- Andrzej...- Edyta juz od dawna zbierala sie na odwage, zeby wyznac swojemu przyjacielowi co tak naprawde do niego czuje. W jej glowie klebilo sie mnostwo mysli. Teraz byl jej czas. Andrzej byl wolny.. Ale dziewczyna bala sie, ze to co mu powie zakonczy ich przyjazn.
- No co jest?
- Wiesz... juz dawno chcialam ci cos powiedziec. Cos waznego, bo.. to dotyczy nas...
- Tu jestes dziecko, wszedzie cie szukalem!- ojciec Andrzeja wparowal z impetem do kawiarni Memo.- Mam dla ciebie wspaniale wiesci!
Edyta westchnela i odsunela sie, by zrobic miejsce starszemu panu. Andrzej z niechecia spojrzal na ojca. Nie zapomnial jeszcze tego co wydarzylo sie dzisiaj rano.
- O co chodzi?- zapytal.
- Zalatwilem ci nowe praktyki. W kancelarii u mojego kolegi.
- O to super.
- Nie widze zebys byl usatysfakcjonowany.
- Boze, tato! Czy ty nie rozumiesz tego, ze ja nie chce zostac parwnikiem? To sa twoje marzenia. Nie moje.
- O czym ty mowisz dziecko- pan Zbigniew nerwowo rozgladnal sie po kawiarni.
- Wlasnie o tym. I... Zrozum to wreszcie. Chodz Edyta, idziemy.
- Ale...- Edyta nerwowo spojrzala na ojca Andrzeja.
- Nie mamy tu juz czego szukac- stanowczo odparl Andrzej. Wzial ja za reke i wyszedl z lokalu.
Zbigniew Drzewiecki usiadl w fotelu w salonie. Nie mogl uwierzyc w to, co mowi jego wlasny syn. Nagle poczul, ze jest mu strasznie goraco. "Co sie ze mna dzieje",pomyslal. Zakrecilo mu sie w glowie i nie mogl zlapac oddechu. "Hanna, gdzie jest Hanna", ale nie byl w stanie wydobyc z siebie glosu. W drzwiach zgrzytnal zamek. Hanna weszla do domu.
- Zbyszku? Wrocilam- zawolala od progu, ale nie uslyszala odpowiedzi. Weszla do salonu. Zbyszek lezal na podlodze nieprzytomny. Hanna nie myslac wiele zadzwonila na pogotowie.
- Co z nim?- Andrzej i Edyta wlasnie weszli na sale szpitalna.
- Zawal- Hanna byla zaplakana.
- To moja wina- Andrzej mial poczucie winy.
- To nie jest wina nikogo- wtracil sie lekarz, ktory wlasnie wszedl na sale.- Zawal spowodowal nadmierny stres i zapracowanie. Pani Haniu- tu zwrocil sie do pani Drzewieckiej.- Pacjent zostanie jeszcze u nas kilka dni, tak dla pewnosci, ze juz nic mu nie grozi.- Hanna lekko skinela glowa.- Panie Andrzeju, czy moge pana i pana przyjaciolke prosic o wyjscie z sali, poniewaz musimy przeprowadzic kilka badan.
Na szpitalnym korytarzu Andrzej opowiedzial Edycie o swoich przeczuciach.
- Wiesz, ja mysle, ze on to powiedzial tylko dlatego, zeby nie robic mi przykrosci. To byla moja wina. Ojciec zawsze chcial dla mnie jak najlepiej a ja co? Wszystko zepsulem. Tak sie ciesze, ze jestes tu ze mna...- nawet nie zdawal sobie sprawy z tego, jak bardzo Edyta czekala na te slowa.
Pan Drzewiecki wrocil do domu pod koniec tygodnia. W niedziele pani Hanna zaprosila Andrzeja oraz Edyte na obiad, zeby to uczcic.
- Tak sie ciesze, ze was widze- powiedzial pan Zbigniew z glebi fotela, widzac wchodzacych gosci.
Andrzej dlugo myslal nad tym jak bedzie wygladalo to spotkanie. Dlugo myslal nad tym co powie ojcu. Od dawna wiedzial, ze chce otworzyc wlasna dzialalnosc gospodarcza. Wiedzial, ze ojciec nie bd zachwycony. W koncu teraz rynek jest taki nie pewny. Ale musi. Juz sie zdecydowal. Andrzej podjal decyzje nie tylko o tym. szykowal jeszcze jedna niespodzianke. Chlopak dopiero niedawno odkryl swoje uczucia. Zrozumial, ze zwiazek z Matylda nie mial przyszlosci. Nie byl w stanie jej dac tego, czego oczekiwala. Nie to co Edyta. Edyta byla przy nim zawsze. Dlaczego on nigdy tego nie dostrzegal? Dopiero w ostatnim tygodniu cos w nim drgnelo. Mial nadzieje, ze podjal wlasciwa decyzje.
-Tato..- rzekl od progu.- Mam tobie, tobie i mamie cos bardzo waznego do powiedzenia.- Nie chce zostac prawnikiem. Zdecydowalem sie otworzyc wlasna dzialanosc gospodarcza. Wiem co o tym sadzisz, ale tato, to jest moje zycie i pozwol, ze przezyje je tak, jak sam bede tego chcial.
Zapadla cisza. Andrzej wstrzymal oddech. Nie wiedzial dokladnie jak zareaguje ojciec. Bal sie, ze mezczyzna moze doznac kolejnego zawalu. Ale reakcja pana Zbigniewa wszystkich zaskoczyla. Mezczyzna ciezko podniosl sie z fotela. Wolno podszedl do syna. Ujal jego twarz w obie dlonie i powiedzial, bardzo cicho:
- Zapamietaj synu, czego sobie nie wymyslisz, czego nie zrobisz, pamietaj. Ja zawsze bede przy tobie. Zawsze bede cie wspieral- Andrzej nie mogl uwierzyc w to co uslyszal. w gardle stanela mu wielka gula i chlopak mocno uscisnal ojca.
-No to teraz wreszcie jestesmy jak rodzina z prawdziwego zdarzenia- powiedziala z ulga pani Hania, ukratkiem ocierajac lze. Sama bardzo bala sie dzisiejszego dnia.
- No wlasnie- Andrzej odwrocil sie do wszystkich zebranych.- Co do prawdziwej rodziny..- spojrzal na Edyte, ktora do tej pory stala z boku, przygladajac sie tej pieknej scenie.- Co do rodziny..- Andrzej wolno podszedl do Edyty i ukleknal przed nia.- Czy wyjdziesz za mnie Edyto Frytowicz?- popatrzyl jej blagalnie w oczy. A Edyta zobaczyla tam wszystko to, co od dawna chciala zobaczyc. Nie potrzebowala wiecej slow. Równiez przed nim uklekla i w milczeniu przytulila.
Panstwo Drzewieccy nigdy nie byli tak szczesliwi. Hanna podeszla do swojego ukochanego meza. Widok mlodych przypominal jej siebie i Zbyszka sprzed lat.
- No to teraz wszyscy do stolu- rzekla wesolo.- Ten rosol nie bedzie czekac wiecznie- rozesmiala sie i pogrozila Andrzejowi palcem.
Andrzej spojrzal przez okno. Wlasnie wstal i jak codzien poszedl do kuchni zeby zrobic sobie mocna kawe. Przypomnial sobie wczorajszy dzien. Najpierw wywalili go z praktyk w kancelarii prawnej, a potem zerwala z nim dziewczyna. Nie byl to najszczesliwszy dzien w jego zyciu. Z westchnieniem odwrocil sie od okna by zalac kawe. Co go dzisiaj czeka. A tak, rozmowa z ojcem. Pan Zbigniew na pewno nie bedzie zadowolony ze jego jedyny syn znowu go zawiodl. Juz wyobrazil sobie jego mine. Tak, slynna mina niezadowolenia. Znal ja juz na pamiec. Kazdy szczegol. Zrezygnowany poszedl sie ubrac.
Zbigniew Drzewiecki nerwowo przechadzal sie po salonie.
- Nie rozumiem jak mogli cie znowu wywalic- powiedzial z wyraznym zdenerwowaniem. Nerwowo zaciskal piesci, to byla oznaka ze jest bliski wybuchu.
Pani Drzewiecka wniosla herbate.
- Zbyszku, nie denerwuj sie tak- probowala uspokojc meza.
- Jak mam sie nie denerwowac Hanno!- krzyknal.- Naszego syna juz poraz trzeci wywalili z praktyk. Co on soba w ogole reprezentuje? Przynosi tylko hanbe naszej rodzinie.
Tego bylo juz za wiele. Andrzej podniosl sie z kanapy.
- Nie musisz mi na kazdym kroku przypominac tego, ze nie jestm idealny! To ze nie jestem taki jak ty, wcale nie oznacza, ze jestem gorszy!- zawolal jeszcze trzaskajac za soba drzwiami. Byl wsciekly, ale wiedzial, ze ojciec ma troche racji.
- I co teraz zrobisz?- zapytala Edyta, przyjaciolka Andrzeja.
- Nie wiem, nie chce mi sie teraz o tym myslec- westchnal.
- Andrzej...- Edyta juz od dawna zbierala sie na odwage, zeby wyznac swojemu przyjacielowi co tak naprawde do niego czuje. W jej glowie klebilo sie mnostwo mysli. Teraz byl jej czas. Andrzej byl wolny.. Ale dziewczyna bala sie, ze to co mu powie zakonczy ich przyjazn.
- No co jest?
- Wiesz... juz dawno chcialam ci cos powiedziec. Cos waznego, bo.. to dotyczy nas...
- Tu jestes dziecko, wszedzie cie szukalem!- ojciec Andrzeja wparowal z impetem do kawiarni Memo.- Mam dla ciebie wspaniale wiesci!
Edyta westchnela i odsunela sie, by zrobic miejsce starszemu panu. Andrzej z niechecia spojrzal na ojca. Nie zapomnial jeszcze tego co wydarzylo sie dzisiaj rano.
- O co chodzi?- zapytal.
- Zalatwilem ci nowe praktyki. W kancelarii u mojego kolegi.
- O to super.
- Nie widze zebys byl usatysfakcjonowany.
- Boze, tato! Czy ty nie rozumiesz tego, ze ja nie chce zostac parwnikiem? To sa twoje marzenia. Nie moje.
- O czym ty mowisz dziecko- pan Zbigniew nerwowo rozgladnal sie po kawiarni.
- Wlasnie o tym. I... Zrozum to wreszcie. Chodz Edyta, idziemy.
- Ale...- Edyta nerwowo spojrzala na ojca Andrzeja.
- Nie mamy tu juz czego szukac- stanowczo odparl Andrzej. Wzial ja za reke i wyszedl z lokalu.
Zbigniew Drzewiecki usiadl w fotelu w salonie. Nie mogl uwierzyc w to, co mowi jego wlasny syn. Nagle poczul, ze jest mu strasznie goraco. "Co sie ze mna dzieje",pomyslal. Zakrecilo mu sie w glowie i nie mogl zlapac oddechu. "Hanna, gdzie jest Hanna", ale nie byl w stanie wydobyc z siebie glosu. W drzwiach zgrzytnal zamek. Hanna weszla do domu.
- Zbyszku? Wrocilam- zawolala od progu, ale nie uslyszala odpowiedzi. Weszla do salonu. Zbyszek lezal na podlodze nieprzytomny. Hanna nie myslac wiele zadzwonila na pogotowie.
- Co z nim?- Andrzej i Edyta wlasnie weszli na sale szpitalna.
- Zawal- Hanna byla zaplakana.
- To moja wina- Andrzej mial poczucie winy.
- To nie jest wina nikogo- wtracil sie lekarz, ktory wlasnie wszedl na sale.- Zawal spowodowal nadmierny stres i zapracowanie. Pani Haniu- tu zwrocil sie do pani Drzewieckiej.- Pacjent zostanie jeszcze u nas kilka dni, tak dla pewnosci, ze juz nic mu nie grozi.- Hanna lekko skinela glowa.- Panie Andrzeju, czy moge pana i pana przyjaciolke prosic o wyjscie z sali, poniewaz musimy przeprowadzic kilka badan.
Na szpitalnym korytarzu Andrzej opowiedzial Edycie o swoich przeczuciach.
- Wiesz, ja mysle, ze on to powiedzial tylko dlatego, zeby nie robic mi przykrosci. To byla moja wina. Ojciec zawsze chcial dla mnie jak najlepiej a ja co? Wszystko zepsulem. Tak sie ciesze, ze jestes tu ze mna...- nawet nie zdawal sobie sprawy z tego, jak bardzo Edyta czekala na te slowa.
Pan Drzewiecki wrocil do domu pod koniec tygodnia. W niedziele pani Hanna zaprosila Andrzeja oraz Edyte na obiad, zeby to uczcic.
- Tak sie ciesze, ze was widze- powiedzial pan Zbigniew z glebi fotela, widzac wchodzacych gosci.
Andrzej dlugo myslal nad tym jak bedzie wygladalo to spotkanie. Dlugo myslal nad tym co powie ojcu. Od dawna wiedzial, ze chce otworzyc wlasna dzialalnosc gospodarcza. Wiedzial, ze ojciec nie bd zachwycony. W koncu teraz rynek jest taki nie pewny. Ale musi. Juz sie zdecydowal. Andrzej podjal decyzje nie tylko o tym. szykowal jeszcze jedna niespodzianke. Chlopak dopiero niedawno odkryl swoje uczucia. Zrozumial, ze zwiazek z Matylda nie mial przyszlosci. Nie byl w stanie jej dac tego, czego oczekiwala. Nie to co Edyta. Edyta byla przy nim zawsze. Dlaczego on nigdy tego nie dostrzegal? Dopiero w ostatnim tygodniu cos w nim drgnelo. Mial nadzieje, ze podjal wlasciwa decyzje.
-Tato..- rzekl od progu.- Mam tobie, tobie i mamie cos bardzo waznego do powiedzenia.- Nie chce zostac prawnikiem. Zdecydowalem sie otworzyc wlasna dzialanosc gospodarcza. Wiem co o tym sadzisz, ale tato, to jest moje zycie i pozwol, ze przezyje je tak, jak sam bede tego chcial.
Zapadla cisza. Andrzej wstrzymal oddech. Nie wiedzial dokladnie jak zareaguje ojciec. Bal sie, ze mezczyzna moze doznac kolejnego zawalu. Ale reakcja pana Zbigniewa wszystkich zaskoczyla. Mezczyzna ciezko podniosl sie z fotela. Wolno podszedl do syna. Ujal jego twarz w obie dlonie i powiedzial, bardzo cicho:
- Zapamietaj synu, czego sobie nie wymyslisz, czego nie zrobisz, pamietaj. Ja zawsze bede przy tobie. Zawsze bede cie wspieral- Andrzej nie mogl uwierzyc w to co uslyszal. w gardle stanela mu wielka gula i chlopak mocno uscisnal ojca.
-No to teraz wreszcie jestesmy jak rodzina z prawdziwego zdarzenia- powiedziala z ulga pani Hania, ukratkiem ocierajac lze. Sama bardzo bala sie dzisiejszego dnia.
- No wlasnie- Andrzej odwrocil sie do wszystkich zebranych.- Co do prawdziwej rodziny..- spojrzal na Edyte, ktora do tej pory stala z boku, przygladajac sie tej pieknej scenie.- Co do rodziny..- Andrzej wolno podszedl do Edyty i ukleknal przed nia.- Czy wyjdziesz za mnie Edyto Frytowicz?- popatrzyl jej blagalnie w oczy. A Edyta zobaczyla tam wszystko to, co od dawna chciala zobaczyc. Nie potrzebowala wiecej slow. Równiez przed nim uklekla i w milczeniu przytulila.
Panstwo Drzewieccy nigdy nie byli tak szczesliwi. Hanna podeszla do swojego ukochanego meza. Widok mlodych przypominal jej siebie i Zbyszka sprzed lat.
- No to teraz wszyscy do stolu- rzekla wesolo.- Ten rosol nie bedzie czekac wiecznie- rozesmiala sie i pogrozila Andrzejowi palcem.
hahahahhahahah :P
wymysl tytul :P