Napisz historię o duchach lub innych zjawiskach Opowiadanie ma być przynajmniej wielkości kartki A4 Wybiorę najlepszegOo [!]
Zgłoś nadużycie!
W pewnym niewielkim miasteczku stał dawno opuszczony już cmentarz. Ludzie go nie odwiedzali, ponieważ twierdzili, że jest nawiedzony. Do miasteczka sprowadziła się rodzina z dwójką dzieci. Oni również usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to dorośli jedynie się z tego śmiali. Dzieci ogromnie przejęły się tą historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich dom leży niecałe 100m. od cmentarza, a z tylniego okna domu widać ten nawiedzony cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się na cmentarzu, ale dzieci owszem. Pewnego wieczoru rodzice dzieci postanowili wyjść na romantyczna kolację do restauracji za miastem. Dzieci zostały, więc same w domu. Koło 12.00 w nocy Mej i jej brat Jan usłyszeli śpiew kobiety. Wyjrzeli przez okno a na jednym z nagrobków siedziała kobieta w białej szacie i śpiewała. Niespodziewanie odwróciła się do dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Mej wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała biec do swojego pokoju. Gdy wchodziła na schody zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta sama kobieta, którą widziała z bratem przez okno. Wstała ona i podeszła do przerażonej dziewczynki. Położyła jej rękę na głowie poczym szybkim ruchem skręciła jej kark. Gdy chłopak poszedł szukać swojej siostry znalazł jej ciało na łóżku na ścianie pisało ludzką krwią "Niech rodzice lepiej uwierzą"
2 votes Thanks 0
olappz
Pewnego jesiennego popołudnia wybrałam się z kuzynką na cmentarz. Agnieszka jest ode mnie o rok starsza, mimo to wspaniale się dogadujemy. Był październik, typowy jesienny dzień. Wiatr wiał tak mocno, że musiałam nałożyć czapkę oraz szalik. Przed cmentarzem był mały sklepik, gdzie kupiłyśmy kilka świeczek i ruszyłyśmy w stronę grobów bliskich. Zdziwiłyśmy się, ponieważ w okresie przed zaduszkowym na cmentarzu raczej nie brakuje ludzi. Każdy sprząta, zmienia kwiaty, remontuje nagrobki. Tym razem nie było nikogo. Mimo zdziwienia jakoś nie zniechęciło to nas. Grób cioci Janiny znajdował się przy samym końcu cmentarza, gdzie to za grubym murem znajdowało się stare upiorne cmentarzysko. Ludzie omijali to miejsce, jednak niektórzy zdobywali się na odwagę i odwiedzali stare nagrobki niekiedy je sprzątając. O owym cmentarzysku krążyło wiele opowieści. Dziadek opowiadał nam, że pewnej zimy umarła tam kobieta, prawdopodobnie na zawał. W wózku było jej dwuletnie dziecko, które na wskutek zaziębienia również umarło. Odnaleźli ich dopiero po czterech dniach poszukiwać. Krążą pogłoski, że codziennie po zmroku Matka z dzieckiem krążą po starym cmentarzysku. Nie wiadomo dlaczego, spojrzałyśmy na siebie z Agnieszką i ruszyłyśmy bez słowa w stronę cmentarza. Nie wiem, co czuła kuzynka, ale ja byłam przerażająco ciekawa czy rzeczywiście ich dusze nawiedzają cmentarz. Od zmroku dzielił nas najwyżej kwadrans. Czekałyśmy z niecierpliwością odgarniając liście z niektórych nagrobków i czytając tabliczki z podpisami. Niektóre groby chowały osoby żyjące nawet w XIX wieku! Zapadł zmrok... Robiło się coraz zimniej. Wiatr nie przestawał wiać. W adrenalinie i strachu, który mnie przeszywał wydawało mi się, że wieje on jeszcze mocniej niż poprzednio. Agnieszka trzęsła się z zimna. Chciała wracać, lecz po chwili umilkła. Zza ciemnej ściany drzew po prawej stronie słychać było płacz, a wręcz szlochanie. Spojrzałam przeraźliwie w ową stronę. Czułam, że moja skóra jest blada jak ściana. Poczułam jeszcze większy chłód. Nagle, w mroku zauważyłam dwie jasne postaci. Agnieszka też je widziała, bo zbliżyła się do mnie i złapała drążą ręką za moją dłoń. Obydwie wiedziałyśmy, że to duchy. Matka i jej dwuletnie dziecko. Ciekawość nadal w nas tkwiła, jednak nie mogłyśmy tam dłużej stać. Z rozsądku ruszyłyśmy w stronę bramy. Wiatr wiał tak mocno, że ciężko było biec. Miałam wrażenie, że ktoś mnie goni, że to coś zaraz mnie porwie i nigdy nie odda, że na zawsze pozostanę tu, na potwornym cmentarzysku. Biegłyśmy do samego domu. W mieście zabrakło prądu, było przeraźliwie ciemno. Będąc w środku trzęsłyśmy się ze strachu i wrażeń, jednak nikomu do tej pory nie opowiedziałyśmy swojej historii..
Był październik, typowy jesienny dzień. Wiatr wiał tak mocno,
że musiałam nałożyć czapkę oraz szalik.
Przed cmentarzem był mały sklepik, gdzie kupiłyśmy kilka świeczek i ruszyłyśmy w stronę grobów bliskich.
Zdziwiłyśmy się, ponieważ w okresie przed zaduszkowym na cmentarzu raczej nie brakuje ludzi. Każdy sprząta, zmienia kwiaty, remontuje nagrobki. Tym razem nie było nikogo.
Mimo zdziwienia jakoś nie zniechęciło to nas.
Grób cioci Janiny znajdował się przy samym końcu cmentarza,
gdzie to za grubym murem znajdowało się stare upiorne cmentarzysko. Ludzie omijali to miejsce, jednak niektórzy zdobywali się na odwagę i odwiedzali stare nagrobki niekiedy je sprzątając. O owym cmentarzysku krążyło wiele opowieści. Dziadek opowiadał nam, że pewnej zimy umarła tam kobieta, prawdopodobnie na zawał. W wózku było jej dwuletnie dziecko, które na wskutek zaziębienia również umarło.
Odnaleźli ich dopiero po czterech dniach poszukiwać.
Krążą pogłoski, że codziennie po zmroku Matka z dzieckiem krążą po starym cmentarzysku.
Nie wiadomo dlaczego, spojrzałyśmy na siebie z Agnieszką i ruszyłyśmy bez słowa w stronę cmentarza. Nie wiem, co czuła kuzynka, ale ja byłam przerażająco ciekawa czy rzeczywiście ich dusze nawiedzają cmentarz.
Od zmroku dzielił nas najwyżej kwadrans.
Czekałyśmy z niecierpliwością odgarniając liście z niektórych nagrobków i czytając tabliczki z podpisami.
Niektóre groby chowały osoby żyjące nawet w XIX wieku!
Zapadł zmrok...
Robiło się coraz zimniej. Wiatr nie przestawał wiać.
W adrenalinie i strachu, który mnie przeszywał wydawało mi się, że wieje on jeszcze mocniej niż poprzednio.
Agnieszka trzęsła się z zimna. Chciała wracać, lecz po chwili umilkła. Zza ciemnej ściany drzew po prawej stronie słychać było płacz, a wręcz szlochanie. Spojrzałam przeraźliwie w ową stronę. Czułam, że moja skóra jest blada jak ściana.
Poczułam jeszcze większy chłód. Nagle, w mroku zauważyłam dwie jasne postaci. Agnieszka też je widziała, bo zbliżyła się do mnie i złapała drążą ręką za moją dłoń.
Obydwie wiedziałyśmy, że to duchy. Matka i jej dwuletnie dziecko. Ciekawość nadal w nas tkwiła, jednak nie mogłyśmy tam dłużej stać. Z rozsądku ruszyłyśmy w stronę bramy.
Wiatr wiał tak mocno, że ciężko było biec. Miałam wrażenie, że ktoś mnie goni, że to coś zaraz mnie porwie i nigdy nie odda, że na zawsze pozostanę tu, na potwornym cmentarzysku.
Biegłyśmy do samego domu. W mieście zabrakło prądu, było przeraźliwie ciemno. Będąc w środku trzęsłyśmy się ze strachu i wrażeń, jednak nikomu do tej pory nie opowiedziałyśmy swojej historii..