"Kto pod szkołą dołki kopie.... ten sam w nie wpada." Pytasz: "O co chodzi?" obudzony rano przez budzik. Jak co dzień z wielkim "entuzjazmem" wstajesz z łóżka wiedząc, co cię czeka. Docierasz do szkoły myśląc: "Kto taki inteligentny wymyślił budę?". Budynek kojarzy ci się z największą udręką. Kombinujesz, co by było gdyby.... Jednak wchodzisz do środka (z wielkimi oporami, ale dobre i to), sprawdzasz plan lekcji: dwa języki polskie (tragedia! lektura nie przeczytana), matematyka (ach te funkcje trygonometryczne), jeżyki obce i W-F (jedyna rozrywka w ciągu dnia oprócz "kolekcjonowania" jedynek). Przechodzisz przez korytarz, omijając szatnię, docierasz na schody, kiedy ktoś woła za tobą: "kolego, gdzie się wybierasz w tych butach? Jazda na dół!" W drodze powrotnej sprawdzasz plecak, wykazujący brak obuwia zmiennego. Obłaskawiasz jednak woźną, a ta w nagrodę pożyczy ci mopa i po lekcjach będziesz czyścił korytarz. Na przerwie posilasz się kanapką (przy okazji podziel się z połową klasy) po wyczerpującej pracy umysłowej, a następnie wracasz na zajęcia ( o rany! chemia). Poznajesz wzory alkoholi (nuda, znacznie przyjemniejsze byłoby dla młodzieży jego spożywanie, prawda?), aldehydów, których w ogóle nie rozumiesz. Chowasz się za kolegami, abyś nie został zauważony przez profesorkę (przy takiej ilości dioptrii, nie da rady pozostać w bezpiecznej odległości od tablicy). Nareszcie upragniony dzwonek. Podążasz w stronę toalety, a tam wita cię przytłaczająca chmura dymu papierosowego. Idziesz dalej (ślizgając się na organicznej substancji z ust), wchodzisz do kabiny, gdzie papier toaletowy pojawia się raz w roku i spłuczka (lepiej się do niej nie zblizać) z urwanym sznureczkiem. Rozmyślasz nad sensem istnienia i nie odnajdujesz logicznej odpowiedzi - dlaczego? "Po to chodzisz do szkoły, żeby się dowiedzieć "gamoniu"- usłyszysz od niejednego z profesorów. Za chwilę znajomy głos podrywa cię z krzesła, wołając do tablicy w celu rozwiązania zadania. Ty natomiast nic nie kontaktując, rezygnujesz, a "płotek" jedynek w dzienniku powiększa się. W końcu nadchodzi upragniona chwila, kiedy słyszysz dzwonek po ostatniej lekcji (nie ma tak dobrze). Zapomniałeś jeszcze o nagrodzie przypisującej ci za obuwie. Wielce "uradowany" z tego powodu, dajesz sobie spokój i wsiadasz do autobusu powrotnego do domu. Wszystko co dobre szybko się kończy. Na drugi dzień otrzymujesz naganę wychowawcy i nagrodę w wysokości.... tygodnia sprzątania szkoły! Teraz już nie mozesz uniknąć przymuszonego obowiązku, gdyż czuwa nad tobą "strażnik czystości".
I tak wygląda zycie w szkole widziane oczami większości uczniów. Na zagadkę "Myślisz o niej od rana do nocy i nie daje ci spokoju?" odpowiadasz - SZKOŁA! Ciała stałe wygrzewające się na ławce, starają się zrozumieć istnienie tejże instytucji. Jednakże takie podejście koliduje z planami na przyszłość. Wiele zależy od wykształcenia w dzisiejszych czasach (po szkole średniej mozesz sprzątać ul. Mełgiewską w Lublinie, a po studiach możesz awansować na ul. Lubartowską). Wiem coś o tym, bo sama jestem jednąz wielu uczennic. Rozumiem podejście młodzieży do szkoły i jej nieugiętych warunków.
"Kto pod szkołą dołki kopie.... ten sam w nie wpada."
Pytasz: "O co chodzi?" obudzony rano przez budzik. Jak co dzień z wielkim "entuzjazmem" wstajesz z łóżka wiedząc, co cię czeka. Docierasz do szkoły myśląc: "Kto taki inteligentny wymyślił budę?". Budynek kojarzy ci się z największą udręką. Kombinujesz, co by było gdyby.... Jednak wchodzisz do środka (z wielkimi oporami, ale dobre i to), sprawdzasz plan lekcji: dwa języki polskie (tragedia! lektura nie przeczytana), matematyka (ach te funkcje trygonometryczne), jeżyki obce i W-F (jedyna rozrywka w ciągu dnia oprócz "kolekcjonowania" jedynek). Przechodzisz przez korytarz, omijając szatnię, docierasz na schody, kiedy ktoś woła za tobą: "kolego, gdzie się wybierasz w tych butach? Jazda na dół!" W drodze powrotnej sprawdzasz plecak, wykazujący brak obuwia zmiennego. Obłaskawiasz jednak woźną, a ta w nagrodę pożyczy ci mopa i po lekcjach będziesz czyścił korytarz. Na przerwie posilasz się kanapką (przy okazji podziel się z połową klasy) po wyczerpującej pracy umysłowej, a następnie wracasz na zajęcia ( o rany! chemia). Poznajesz wzory alkoholi (nuda, znacznie przyjemniejsze byłoby dla młodzieży jego spożywanie, prawda?), aldehydów, których w ogóle nie rozumiesz. Chowasz się za kolegami, abyś nie został zauważony przez profesorkę (przy takiej ilości dioptrii, nie da rady pozostać w bezpiecznej odległości od tablicy). Nareszcie upragniony dzwonek. Podążasz w stronę toalety, a tam wita cię przytłaczająca chmura dymu papierosowego. Idziesz dalej (ślizgając się na organicznej substancji z ust), wchodzisz do kabiny, gdzie papier toaletowy pojawia się raz w roku i spłuczka (lepiej się do niej nie zblizać) z urwanym sznureczkiem. Rozmyślasz nad sensem istnienia i nie odnajdujesz logicznej odpowiedzi - dlaczego? "Po to chodzisz do szkoły, żeby się dowiedzieć "gamoniu"- usłyszysz od niejednego z profesorów. Za chwilę znajomy głos podrywa cię z krzesła, wołając do tablicy w celu rozwiązania zadania. Ty natomiast nic nie kontaktując, rezygnujesz, a "płotek" jedynek w dzienniku powiększa się. W końcu nadchodzi upragniona chwila, kiedy słyszysz dzwonek po ostatniej lekcji (nie ma tak dobrze). Zapomniałeś jeszcze o nagrodzie przypisującej ci za obuwie. Wielce "uradowany" z tego powodu, dajesz sobie spokój i wsiadasz do autobusu powrotnego do domu. Wszystko co dobre szybko się kończy. Na drugi dzień otrzymujesz naganę wychowawcy i nagrodę w wysokości.... tygodnia sprzątania szkoły! Teraz już nie mozesz uniknąć przymuszonego obowiązku, gdyż czuwa nad tobą "strażnik czystości".
I tak wygląda zycie w szkole widziane oczami większości uczniów. Na zagadkę "Myślisz o niej od rana do nocy i nie daje ci spokoju?" odpowiadasz - SZKOŁA! Ciała stałe wygrzewające się na ławce, starają się zrozumieć istnienie tejże instytucji. Jednakże takie podejście koliduje z planami na przyszłość. Wiele zależy od wykształcenia w dzisiejszych czasach (po szkole średniej mozesz sprzątać ul. Mełgiewską w Lublinie, a po studiach możesz awansować na ul. Lubartowską). Wiem coś o tym, bo sama jestem jednąz wielu uczennic. Rozumiem podejście młodzieży do szkoły i jej nieugiętych warunków.