Dawno, dawno temu w małym miasteczku były góry. Jeden szczyt był nawiedziony przez czarownice. Podobno latały one co wieczora na górkę i piekły tam pierniki. Co prawda, wydawało się to ludziom śmieszne, lecz wierzyli w to. Albowiem pewnego wieczora Marysia- córka piekarza szła przez góry. Zobaczyła zlatujące się do góry wiedźmy. Szybko uciekła do swego domu.
- Nie wierz w te bzdury!- odpowiadał ojciec i na tym się kończyło.
Lecz Marysia cały czas wierzyła i postanowiła uknuć podstęp. Następnego wieczora poszła w stronę góry, w której czarownice miały sabat. Wzięła ze sobą pierniki, które upiekł jej ojciec. Czarownice jeszcze się nie zleciały, więc Marysia podeszła bliżej i podłożyła pierniki u podnóża. Schowała się w pobliskim krzewie i wyglądała, czy wiedźmy nie nadlatują. Wtem usłyszała jakieś dziwne odgłosy. Sprawdziła, czy pierniki są na swoim miejscu. Nie było! Czy to możliwe, żeby czarownice je zebrały...? Marysia uciekła do domu i ponownie opowiedziała wszystko ojcu.
- Pewno jakieś zwierzęta je wyjadły. Poza tym, zmarnowałaś tylko moje pierniki!- padła odpowiedź z ust piekarza.
Marysia nie dawała się. Następnego wieczora dziewczynka znów pobiegła w góry. Tym razem odważyła się wejść do tajemnego miejsca, w którym odbywały się zloty czarownic. Weszła tam i zobaczyła... nic! To nie do wiary! Poczekała, aż wiedźmy się zlecą. Przyleciały. Zobaczyły Marysię i uwięziły ją. Dziewczynka była przestraszona i zrozpaczona.
- Kim jesteś i po coś tu przybyła?!- pytały na przemian.
Marysia cierpliwie odpowiadała i prosiła, by ją uwolnić. W końcu się zgodzono.
- Pod jednym warunkiem. Nie powiesz nikomu nic o naszej tajemnicy...
- Ale wszyscy juz wiedzą o tych piernikach!
- Milcz!- odpowiedziała najstarsza z czarownic.- Zachowaj tajemnicę i nikomu o tym nie mów. Jeśli wypowiesz chociaż słówko, zginiesz marnym prochem.
Marysia jak najprędzej uciekła i opowiedziała o tym ojcu.
- Bzdury opowiadasz!- odpowiedź wciąż padała ta sama.
Marysia położyła się spać. Rano. Ojciec przyszedł obudzić Marysię. W łóżku zastał szare prochy... Odtąd górę nazywano Nawiedzoną Górką Piernikową.
PS. Wcześniej wypracowanie to napisałam jako "wypracowanie".
Dawno, dawno temu za górami, za lasami żyła sobie piękna dziewczyna o imieniu Joanna. Żyła skromnie z pensi ojca a matka umarła 4 lata temu gdy napadli ich tatarzy. Pewnego dzia gdy wyszła do sklepu podśpiewując sobie spokojnie zobaczyła,że obok fantanny która mieściła się na rynku siedział młody a zarazem przystojny męrzczyzna. Siedzaił smutny wiec do niego podeszła i za pytała co sie stało on podniusł głowe w gure i otparł jednym tchem. Nazywam sieę Maciej i jestem smutny bo gdy wruciłe do mojej wioski z polowania to zobaczyłam, że moja wioska jest spalona i nikogo tak nie ma gdy to zobaczyłem odrazu pobiegłem do miejsca gdzie stał muj dom i zacząłem płakać gdy muj ojciec leżał tam nierzywy a moja matka znikneła wraz z moim rodzeństwem i nie mam gdzie mieszkać. A dziewczyna odparła wiesz morzesz zamieszkać wraz ze mną i moim ojcem ale musisz nam pomudz w gospodarstwie.żyli tak on pomagał w gospodarstwie a ona sie w nim zakochała na dobre. On terz się w niej zakochał uśmiechali się do siebie i ze sobą rozmawiali ale on nie umiał jej powiedzieć, że ją kocha i gdy w końcu nabrał odwagi i miał jej powiedzieć co czuje to wtem nadjechali tatarzy. Zabili wszystkich męrzczyzn prucz dzieci i kobiet które wzieli do niwoli ale maciej zabrał konia wsadził na niego Joanne i on na niego wsiadł i uciekli w las dotarli do małej wioski gdzie zamieszkali. Po jakimś czasie on poprosił ja o ręke choć ona miała wątpliwośi to i tak sie zgodziła żyli tak razem i pewnego dnia wybrali się nad rzekę na spacer gdy stali na skarpie nadjechali tatarzy i jedena z ich strzał trafiła prosto w sece Macieja a on upadł na ziemie i powiedział tylko te słowa kocham cie Joanno i zawsze będe przy tobie a potem przestał oddychać.A gdy oni chceli ją zabrać do nie woli ona skoczyła w prosto do żeki i się utopiła. Od tej pory nazywają na skarpę Skarpą Joaany.
Legenda o Górce Piernikowej.
Dawno, dawno temu w małym miasteczku były góry. Jeden szczyt był nawiedziony przez czarownice. Podobno latały one co wieczora na górkę i piekły tam pierniki. Co prawda, wydawało się to ludziom śmieszne, lecz wierzyli w to. Albowiem pewnego wieczora Marysia- córka piekarza szła przez góry. Zobaczyła zlatujące się do góry wiedźmy. Szybko uciekła do swego domu.
- Nie wierz w te bzdury!- odpowiadał ojciec i na tym się kończyło.
Lecz Marysia cały czas wierzyła i postanowiła uknuć podstęp. Następnego wieczora poszła w stronę góry, w której czarownice miały sabat. Wzięła ze sobą pierniki, które upiekł jej ojciec. Czarownice jeszcze się nie zleciały, więc Marysia podeszła bliżej i podłożyła pierniki u podnóża. Schowała się w pobliskim krzewie i wyglądała, czy wiedźmy nie nadlatują. Wtem usłyszała jakieś dziwne odgłosy. Sprawdziła, czy pierniki są na swoim miejscu. Nie było! Czy to możliwe, żeby czarownice je zebrały...? Marysia uciekła do domu i ponownie opowiedziała wszystko ojcu.
- Pewno jakieś zwierzęta je wyjadły. Poza tym, zmarnowałaś tylko moje pierniki!- padła odpowiedź z ust piekarza.
Marysia nie dawała się. Następnego wieczora dziewczynka znów pobiegła w góry. Tym razem odważyła się wejść do tajemnego miejsca, w którym odbywały się zloty czarownic. Weszła tam i zobaczyła... nic! To nie do wiary! Poczekała, aż wiedźmy się zlecą. Przyleciały. Zobaczyły Marysię i uwięziły ją. Dziewczynka była przestraszona i zrozpaczona.
- Kim jesteś i po coś tu przybyła?!- pytały na przemian.
Marysia cierpliwie odpowiadała i prosiła, by ją uwolnić. W końcu się zgodzono.
- Pod jednym warunkiem. Nie powiesz nikomu nic o naszej tajemnicy...
- Ale wszyscy juz wiedzą o tych piernikach!
- Milcz!- odpowiedziała najstarsza z czarownic.- Zachowaj tajemnicę i nikomu o tym nie mów. Jeśli wypowiesz chociaż słówko, zginiesz marnym prochem.
Marysia jak najprędzej uciekła i opowiedziała o tym ojcu.
- Bzdury opowiadasz!- odpowiedź wciąż padała ta sama.
Marysia położyła się spać. Rano. Ojciec przyszedł obudzić Marysię. W łóżku zastał szare prochy... Odtąd górę nazywano Nawiedzoną Górką Piernikową.
PS. Wcześniej wypracowanie to napisałam jako "wypracowanie".
Dawno, dawno temu za górami, za lasami żyła sobie piękna dziewczyna o imieniu Joanna. Żyła skromnie z pensi ojca a matka umarła 4 lata temu gdy napadli ich tatarzy. Pewnego dzia gdy wyszła do sklepu podśpiewując sobie spokojnie zobaczyła,że obok fantanny która mieściła się na rynku siedział młody a zarazem przystojny męrzczyzna. Siedzaił smutny wiec do niego podeszła i za pytała co sie stało on podniusł głowe w gure i otparł jednym tchem. Nazywam sieę Maciej i jestem smutny bo gdy wruciłe do mojej wioski z polowania to zobaczyłam, że moja wioska jest spalona i nikogo tak nie ma gdy to zobaczyłem odrazu pobiegłem do miejsca gdzie stał muj dom i zacząłem płakać gdy muj ojciec leżał tam nierzywy a moja matka znikneła wraz z moim rodzeństwem i nie mam gdzie mieszkać. A dziewczyna odparła wiesz morzesz zamieszkać wraz ze mną i moim ojcem ale musisz nam pomudz w gospodarstwie.żyli tak on pomagał w gospodarstwie a ona sie w nim zakochała na dobre. On terz się w niej zakochał uśmiechali się do siebie i ze sobą rozmawiali ale on nie umiał jej powiedzieć, że ją kocha i gdy w końcu nabrał odwagi i miał jej powiedzieć co czuje to wtem nadjechali tatarzy. Zabili wszystkich męrzczyzn prucz dzieci i kobiet które wzieli do niwoli ale maciej zabrał konia wsadził na niego Joanne i on na niego wsiadł i uciekli w las dotarli do małej wioski gdzie zamieszkali. Po jakimś czasie on poprosił ja o ręke choć ona miała wątpliwośi to i tak sie zgodziła żyli tak razem i pewnego dnia wybrali się nad rzekę na spacer gdy stali na skarpie nadjechali tatarzy i jedena z ich strzał trafiła prosto w sece Macieja a on upadł na ziemie i powiedział tylko te słowa kocham cie Joanno i zawsze będe przy tobie a potem przestał oddychać.A gdy oni chceli ją zabrać do nie woli ona skoczyła w prosto do żeki i się utopiła. Od tej pory nazywają na skarpę Skarpą Joaany.