Ferie zimowe to czas kiedy mozna poznac wielu ludzi i przezyc mnóstwo niezapomnianych przygód. Taka wlasnie niezapomnianą przygode przezylem w ubiegłym roku roku. Wraz z przyjaciólmi wyjechalismy w góry. Nasze schronisko znajdowalo sie w małej miejscowości 40 km od Zakopanego. Było tam bardzo malowniczo. Na poczatku naszego pobytu wszystko bylo spokojnie, dopóki jeden z mieszkanców nie powiedzial nam, ze w okolicy od kilku lat zdarzaja sie dziwne i niewyjasnione historie. Zapewne z tego powodu bylo tam tak malo turystów, mimo iz okolica była naprawde piekna. Nie potraktowaliśmy poważnie opowiedzianej nam historii i nastepnego dnia wyruszylismy na podbój szlaku górskiego. Od mieszkanców naszej wioski, dowiedzielismy sie, ze jest to góra zwana „Widmo”, poniewaz na jej szczycie niegdys odbywały się obrzędy wywoływania duchów. Pewnej nocy przy pelni ksiezyca mieszkancy wywolali strasznego ducha, który byl sprawca wielu dziwnych zdarzen. Legenda glosi, ze ten duch straszy na szlaku do dzisiaj. Mimo tej przestrogi postanowilismy osiagnac szczyt góry. Od poczatku wyprawy nie omijaly nas nieszczescia. Pierwszym, które nam sie przytrafilo bylo zlamanie reki przez Marcina. Tomek, najlepszy jego kolega odprowadzil go do schroniska, my zas wpinalismy sie dalej. Miejscami spotykalismy tablice i rysunki na skalach których nie rozumielismy. Im wyzej wchodzilismy tym bardziej mialem przeczucie, ze zza skaly wyskoczy duch z legendy. Zaczalem sie naprawde bac kiedy zobaczylem jaskinie, w której byly fragmenty szkieletow. W jednej chwili chcialem stamtad uciec jak najdalej, ale silniejsze ode mnie bylo pragnienie wejscia na szczyt. Szlismy wiec dalej. Pocieszalem sie mysla, ze do szczytu nie bylo juz tak daleko. Gdy w koncu wspielismy sie na góre „Widmo” nagle Monika wpadla w niewielka przepasc. Na poczatku wszyscy wpadlismy w panike, ale oprócz kilku potluczen, na szczescie nic jej sie nie stalo. Wszyscy mielismy juz dosyc wrazen, wiec postanowilismy wracac. Podczas wedrowki nie zauwazylismy nawet, ze przez caly czas zbieraly sie nad nami ciemne chmury.Zaczal kropic drobny deszczyk, ktory po chwili przeksztalcil sie w prawdziwa burze z blyskawicami. Czulem sie jak w prawdziwym horrorze. Nie mielismy wyjscia, musielismy ukryc sie w najblizszej jaskini. Bylo bardzo ciemno i zimno, rozpalilismy wiec ognisko i nagle cala jaskinia zapelnila sie mnóstwem nietoperzy. Zaczelismy wrzeszczec, lecz nagle wszystko ucichlo, gdy ognisko zgaslo pod wplywem silnego wiatru. Musielismy przeczekac burze w tym strasznym miejscu. Siedzac w ciszy otoczeni ciemnoscia, slyszelismy bardzo wyrazne odglosy krokow i wycie. Z pewnoscia nie byl to wiatr. Bylismy naprawde wystraszeni, lecz w koncu zasnelismy ze zmeczenia. Nastepnego dnia obudzilo nas nawolywanie. Na szczescie byl to Tomek, ktory sprowadzil pomoc. Wraz z ratownikami GOPR zeszlismy na dól.Naszaprzygoda z góra \"Widmo\" zakonczyla sie. Z perspektywy czasu to byla naprawde smieszna przygoda, choc wtedy wcale nie chcialo nam sie smiac.
Kuba zawsze był roztrzepanym dzieckiem i lubił dłużej pospać rano. Pewnego dnia miał iść do szkoły na 8:00 a na jego zegarku była już 7:40 obawiał się że nie zdąży. Gdy tylko się obudził i spojrzał na zegarek wyskoczył z łóżka jak prądem porażony. Szybko się ubrał i umył lecz musiał zrobić sobie kanapki do szkoły, ale musiła to robić w taki sposób żeby nie obudzić młodszej siosty, która szła w ten dzień do szkoły na 8:55. W kuchni podczas przygotowywania drugiego śniadania do szkoły. Weszła do kuchni jego siostra Olga.
-Czemu nie śpisz? - zapytała się Olga, starszego brata.
-NIe mam czasu bo jest już...-powiedział brat robiąc kanapke.-Jest 7:50! Nie zdąże.!
-Paweł, Ale przecież dziś przestawialiśmy zegarki o jedną godzine do tyłu.-Powiedziała Olga.
-O...faktycznie zapomniałem przestawić zegarka w moim pokoju.-Opowiedział Paweł.
-Nie przejmuj się. Spójrz na t o z drugiej strony, Choć jeden raz będziesz wcześniej w szkole.
Namęczyłam się. :) No, mam nadzieję że pomogłam. :) Długie nie jest.. Bo nie chciało mi się więcej.
Ferie zimowe to czas kiedy mozna poznac wielu ludzi i przezyc mnóstwo niezapomnianych przygód. Taka wlasnie niezapomnianą przygode przezylem w ubiegłym roku roku. Wraz z przyjaciólmi wyjechalismy w góry. Nasze schronisko znajdowalo sie w małej miejscowości 40 km od Zakopanego. Było tam bardzo malowniczo.
Na poczatku naszego pobytu wszystko bylo spokojnie, dopóki jeden z mieszkanców nie
powiedzial nam, ze w okolicy od kilku lat zdarzaja sie dziwne i niewyjasnione historie. Zapewne z tego powodu bylo tam tak malo turystów, mimo iz okolica była naprawde piekna. Nie potraktowaliśmy poważnie opowiedzianej nam historii i nastepnego dnia wyruszylismy na podbój szlaku górskiego. Od mieszkanców naszej wioski, dowiedzielismy sie, ze jest to góra zwana „Widmo”, poniewaz na jej szczycie niegdys odbywały się obrzędy wywoływania duchów. Pewnej nocy przy pelni ksiezyca mieszkancy wywolali strasznego ducha, który byl sprawca wielu dziwnych zdarzen. Legenda glosi, ze ten duch straszy na szlaku do dzisiaj. Mimo tej przestrogi postanowilismy osiagnac szczyt góry. Od poczatku wyprawy nie omijaly nas nieszczescia. Pierwszym, które nam sie przytrafilo bylo zlamanie reki przez Marcina. Tomek, najlepszy jego kolega odprowadzil go do schroniska, my zas wpinalismy sie dalej. Miejscami spotykalismy tablice i rysunki na skalach których nie rozumielismy. Im wyzej wchodzilismy tym bardziej mialem przeczucie, ze zza skaly wyskoczy duch z legendy. Zaczalem sie naprawde bac kiedy zobaczylem jaskinie, w której byly fragmenty szkieletow. W jednej chwili chcialem stamtad uciec jak najdalej, ale silniejsze ode mnie bylo pragnienie wejscia na szczyt. Szlismy wiec dalej. Pocieszalem sie mysla, ze do szczytu nie bylo juz tak daleko. Gdy w koncu wspielismy sie na góre „Widmo” nagle Monika wpadla w niewielka przepasc. Na poczatku wszyscy wpadlismy w panike, ale oprócz kilku potluczen, na szczescie nic jej sie nie stalo. Wszyscy mielismy juz dosyc wrazen, wiec postanowilismy wracac. Podczas wedrowki nie zauwazylismy nawet, ze przez caly czas zbieraly sie nad nami ciemne chmury.Zaczal kropic drobny deszczyk, ktory po chwili przeksztalcil sie w prawdziwa burze z blyskawicami. Czulem sie jak w prawdziwym horrorze. Nie mielismy wyjscia, musielismy ukryc sie w najblizszej jaskini. Bylo bardzo ciemno i zimno, rozpalilismy wiec ognisko i nagle cala jaskinia zapelnila sie mnóstwem nietoperzy. Zaczelismy wrzeszczec, lecz nagle wszystko ucichlo, gdy ognisko zgaslo pod wplywem silnego wiatru. Musielismy przeczekac burze w tym strasznym miejscu. Siedzac w ciszy otoczeni ciemnoscia, slyszelismy bardzo wyrazne odglosy krokow i wycie. Z pewnoscia nie byl to wiatr. Bylismy naprawde wystraszeni, lecz w koncu zasnelismy ze zmeczenia. Nastepnego dnia obudzilo nas nawolywanie. Na szczescie byl to Tomek, ktory sprowadzil pomoc. Wraz z ratownikami GOPR zeszlismy na dól.Naszaprzygoda z góra \"Widmo\" zakonczyla sie. Z perspektywy czasu to byla naprawde smieszna przygoda, choc wtedy wcale nie chcialo nam sie smiac.
Kuba zawsze był roztrzepanym dzieckiem i lubił dłużej pospać rano. Pewnego dnia miał iść do szkoły na 8:00 a na jego zegarku była już 7:40 obawiał się że nie zdąży. Gdy tylko się obudził i spojrzał na zegarek wyskoczył z łóżka jak prądem porażony. Szybko się ubrał i umył lecz musiał zrobić sobie kanapki do szkoły, ale musiła to robić w taki sposób żeby nie obudzić młodszej siosty, która szła w ten dzień do szkoły na 8:55. W kuchni podczas przygotowywania drugiego śniadania do szkoły. Weszła do kuchni jego siostra Olga.
-Czemu nie śpisz? - zapytała się Olga, starszego brata.
-NIe mam czasu bo jest już...-powiedział brat robiąc kanapke.-Jest 7:50! Nie zdąże.!
-Paweł, Ale przecież dziś przestawialiśmy zegarki o jedną godzine do tyłu.-Powiedziała Olga.
-O...faktycznie zapomniałem przestawić zegarka w moim pokoju.-Opowiedział Paweł.
-Nie przejmuj się. Spójrz na t o z drugiej strony, Choć jeden raz będziesz wcześniej w szkole.
Namęczyłam się. :) No, mam nadzieję że pomogłam. :) Długie nie jest.. Bo nie chciało mi się więcej.