eryk10987654321
W dalekiej krainie zwanej Stewu, owianej nutką tajemnicy i zgrozy, bytował pewien drwal zwany Pijanym Rębajłem. Mówiono, że to pies na baby. Razu pewnego, gdy spędzał czas w pobliskiej karczmie (gdzie typów z pod ciemnej gwiazdy było wielu) do gospody wkroczył zakapturzony typ- krasnolud, trzydziestka na karku, czarne włosy (jak i broda), a sylwetka niczego sobie. Krzyknął: piwa - na co karczmarz, oburzony jego kulturą, powiedział, iż nie ma tutaj czego szukać. Moczymordy zadygotały. Będzie rozróba - powiedział ktoś w kącie. Karczmarz, zwany onegdaj Gtejmo, zaczął szukać ślepo ręką, pod szynkwasem, swojego starego miecza - tymczasem "zakapturzony" wpatrywał się tępo w dal. Powiedziałem, piwa - przemówił znowu. - Nalejże mu tej gorzały - przemówił Pijany Rębajło. Chwilę po tym (jakby doznał olśnienia) zwalił się na nogi, wręcz błagając. Przebywający zdziwili się jego postawą. - Nalej albo wyjdę i nigdy nie wrócę! - To sobie wychodź - powiedział karczmarz, unosząc miecz. Rębajło nie czekając wybiegł z gospody. "Uff, znowu udało mi się nie zapłacić za piwo"
- Nalejże mu tej gorzały - przemówił Pijany Rębajło. Chwilę po tym (jakby doznał olśnienia) zwalił się na nogi, wręcz błagając. Przebywający zdziwili się jego postawą.
- Nalej albo wyjdę i nigdy nie wrócę!
- To sobie wychodź - powiedział karczmarz, unosząc miecz. Rębajło nie czekając wybiegł z gospody. "Uff, znowu udało mi się nie zapłacić za piwo"
Pisałem sam :)